piątek, 27 września 2013

Kosmetyki, które latem chwyciły mnie za serce.

Notka podsumowująca lato miała się pojawić wcześniej, ale jak zwykle u mnie wyszło inaczej. Chciałabym Wam w tej notce pokazać kosmetyki, które mnie w jakiś sposób zachwyciły i będą mi się kojarzyć z moją ulubioną porą roku.


Po lakierach pękających, magnetycznych itd. w tym roku rządziły piaski. W swojej kolekcji mam zarówno tez z brokatem i bez. Oba rodzaje skradły moje serce, choć te z brokatem mają jeden mankament, trochę ciężej się je zmywa od matowych. Poza tym kocham je za łatwość nakładania, wysychania i niecodzienny wygląd. W swojej kolekcji mam trzy lakiery z Golden Rose oraz po jednym z Barry M i Pierre Rene.


W lecie pod prysznicem rządziła Balea. Absolutnie uwielbiam każdy zapach wchodzący w skład letniej edycji limitowanej. Najbardziej moje serce skradło mango, ale pozostałym nie wiele brakuje. Prysznic w towarzystwie tych żeli był niezwykły. Mam nadzieję, że również w przyszłym roku Balea wypuści coś równie atrakcyjnego.


Latem pokochałam kosmetyki o zapachu owoców leśnych i borówek, dlatego bardzo często szukałam ich na sklepowych półkach. Na przeciw wyszło mi między innymi Yves Rocher z ich edycją limitowaną. Jest to mój pierwszy kosmetyk z tej firmy. Na razie jestem zadowolona. 

Następnie polubiłam odświeżoną serię Tutti Fruti od Farmony. Pierwszym kosmetykiem był peeling, który pokochałam za właściwości i zapach. W związku z tym kupiłam masło o tym zapachu. Jeszcze go nie używałam, ale mam nadzieję, że będzie podobnej jakości, jak peeling. Używając go będę wspominać lato. 


Na powyższym zdjęciu jest już wspomniana wcześnie borówkowa edycja Balei. Uwielbiam ten zapach, przyjemne dla opakowania i właściwości. Czego chcieć więcej. Na zdjęciu brakuje żelu pod prysznic.


Z kosmetyków kolorowych wybrałam trzy kosmetyki, które używałam w praktycznie każdym makijażu. W lecie bardzo go ograniczyłam i te trzy kosmetyki rewelacyjnie się sprawdziły. Krem BB z Under 20 nie jest ideałem, ale cenie go za bardzo fajne krycie i wyrównanie kolorytu. Dodatkowo ma wyjątkowo jasny kolor, jak na europejski BB krem. 

Następnie wszędzie polecany żółty tusz z Lovely. Ja również zostałam jego fanką. Świetnie podkręca i wydłuża rzęsy. Mogę mu tylko zarzucić szybkie wyschnięcie. Zaczęłam go używać w maju, a w sierpniu wyrzuciłam do kosza.

Na koniec pozostaje mi przedstawić ulubione mazidło do ust z Revlon. Nie spodziewałam się, że wrócę do tak jasnego różu i w dodatku z drobinkami. W lipcu zapragnęłam czegoś co podkreśli moje usta i nie będzie uciążliwe w używaniu. Lip Butter w kolorze 045 sprawdził się genialnie.

Trochę chaotyczna wyszła ta notka, ale chciałam Wam przedstawić kosmetyki, które pokochałam podczas lata za różne właściwości. 

Czym zachwyciłyście się latem?

Napiszcie :)

Naomi

wtorek, 24 września 2013

Zakupy z nowego DM-u w Czeskim Cieszynie

Nim przejdziemy do sedna posta, chciałabym zwrócić uwagę na zmiany jakie zaszły na moim blogu. Najbardziej rzucający się w oczy jest nowy nagłówek. Poprzedni wisiał na blogu chyba półtorej roku i ostatnio nie mogłam już z nim wytrzymać. Nagłówek zrobiłam całkowicie sama w najbardziej łatwy sposób. Mi się efekt bardzo podoba. Dodatkowo ustawiłam tło, które w połączeniu z nagłówkiem świetnie współgra. Napiszcie co sądzicie. 

Przechodząc do sedna śpieszę Wam donieść, że niestety DM w Czeskim Cieszynie został przeniesiony. Z blisko położonego rynku przy granicy do jednego z lokali przy Kauflandzie. Aktualnie jest położony 2 km od rynku w polskim Cieszynie. Dłuższa droga może być minusem, ale pomimo to zmiana wyszła im na lepsze. Mianowicie DM jest teraz większy. Pojawiły się nowe szafy z kosmetykami kolorowymi (jest Essence) oraz jest przestronniej. Przed DM-em jest spory parking, więc można tam podjechać samochodem (sama sprawdziłam). 

W końcu przejdźmy do zakupów. Jak zwykle nie kupiłam sporo. Do koszyka wpadły nowości, które przez krótszy i dłuższy czas chodziły mi po głowie.


Do koszyka wpadło:

  • Balea truskawkowa maseczka do twarzy;
  • Balea borówkowy żel pod prysznic (w końcu dorwałam cię kolego);
  • Balea żel do golenia o zapachu kokosa;
  • Balea kakaowe masło do ciała;
  • Ebelin płatki kosmetyczne 140 szt (czytałam o nich ostatnio sporo dobrego).
Napiszcie co sądzicie o nowym wyglądzie. 

Naomi

niedziela, 22 września 2013

The Secret Soap Store krem do stóp z 15% masła shea, czyli chwila dla stóp

Na bloga wkradł się mały zastój. Zupełnie go nie planowałam, ale nie miałam pomysłów na notki. Paznokcie są w stanie tragicznym, więc lakiery odpadają. A kolejnych recenzji nie chciałam pisać, ponieważ większość kosmetyków jest w trakcie testów. Na szczęście dziś wyłonił się krem do stóp z zawartością 15% masła shea The Secret Soap Store. Zostało mi go na dwa, maksymalnie trzy razy i myślę, że to odpowiedni moment na opinie.


Kosmetyki The Secret Soap Store są głownie dostępne online. Znajdziemy je na allegro, ale także w sklepach internetowych. Stacjonarnie możemy je dorwać apteko-drogerii w Galerii Krakowskiej za 21 zł. Opakowanie zawiera 70 ml kremu, które należy zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia. W składzie nie znajdziemy parabenów, sls-ów, ftalanów, olejów mineralnych, pochodnych ropy naftowej oraz substancji z upraw modyfikowanych genetycznie.


Bardzo podoba mi się opakowanie tego kremu, zarówno kartonowe oraz właściwe. Ma coś w sobie, co mnie przyciąga. Jest inne niż standardowe, które spotkamy w drogeriach. Papierową etykietę możemy bez problemu zdjąć z plastikowej tubki, ale też dobrze się trzyma. Na pewno samo się nie zsunie. Tubka jest wykonana z miękkiego plastiku. Minusem może być zamknięcie, które jest w postaci zakrętki. Wolałabym działające na klik. 


Największym dla mnie zaskoczeniem był zapach kremu. Spodziewałam się specyficznego zapachu, typowego dla kosmetyków z masłem shea. Krem ma cytrynowy zapach, który nawet mi się podoba. Jest trochę chemiczny, ale nie wpływa na komfort używania. Krem ma bardzo gęstą konsystencje, ale dzięki odpowiedniemu opakowaniu łatwo go wycisnąć. Niestety mam małe zastrzeżenia do wydajności. Bardzo szybko tubka pustoszała, a używałam go codziennie +/- trzy tygodnie.


Krem najlepiej używać zgodnie z zaleceniami producenta. Mianowicie trzeba niewielką ilość kremu wetrzeć w umytą i osuszoną skórę stóp, delikatnie masując. Myślę, że wtedy są najlepsze efekty. Kiedyś w ogóle nie dbałam o stopy i niestety odczułam tego efekty. Skóra stóp była okropnie sucha, a pięty pękały. Na szczęście w końcu doszło do mnie, że muszę poświęcić nim trochę uwagi. W czasie gdy używałam tego kremu pięty przestały pękać, a stopy są w lepszym stanie. Niestety stopy nadal nie są idealne, ale jest lepiej. Powoli zaczynają wyglądać przyzwoicie. Krem dobrze nawilżył przesuszoną skórę stóp. Jest przyjemna i miękka w dotyku. Całkiem szybko się wchłania. Nie pozostawia żadnej niekomfortowej warstwy.


Podsumowując jestem z tego kremu zadowolona. Sprawił, że moje stopy są na dobrej drodze do wyglądania jak należy. Nadal nie jest idealnie, ale widzę już światełko w tunelu. Na pewno kupię go ponownie. Teraz będę używać kremu z mocznikiem z Balea.

Naomi

wtorek, 17 września 2013

Zoom na brwi, czyli o korektorze z Delii

Nigdy nie zwracałam specjalnej uwagi na brwi. Nie czułam specjalnej potrzeby aby je podkreślać, ale magia blogów i innych mediów spowodowała, że chciałam spróbować. Podchodziłam do tematu kilka razy. Próbowałam nakładać jeden z moich cieni Inglot, który wg mnie miał odpowiedni kolor. W zeszłym roku kupiłam zestaw do stylizacji brwi z Essence i również efekt mi się nie podobał. Nie dawno puściłam go w świat. W czerwcu skusiłam się na korektor do brwi z Delii. Czytałam o nim sporo dobrego i miałam nadzieję, że on sprosta moim wymaganiom. Chciałam aby utrwalił brwi, aby nie żyły własnym życiem. Dodatkowo miały być podkreślone, ale nadal naturalne. 


Korektor do brwi kupiłam w Rossmannie za około 18 zł. Niestety sporo przepłaciłam, ponieważ w mniejszych,prywatnych drogeriach można go dostać za +/- 10 zł. Z drugiej strony kupując w Rossmannie mam pewność, że nikt do opakowania się nie dobierał. W mniejszych drogeriach korektory są zwykle ustawione na ekspozytorze bez żadnych zabezpieczeń. Opakowanie zawiera 9 ml kosmetyku, które należy zużyć w ciągu dwóch lat od otwarcia. Występuję w dwóch kolorach: czarnym oraz brązowym.


Opakowanie korektora przypomina to od tuszu. Design opakowania jest przyjemny dla oka. Napisy się nie ścierają. Nie mogę się do niczego przyczepić. Korektor nakładamy szczoteczką, która nabiera idealną ilość żelu. Bardzo zaskoczyła mnie konsystencja kosmetyku, która jest bardzo wodnista, ale nie utrudnia to używania. Korektor ma specyficzny, ale przyjemny zapach.

Jestem bardzo zadowolona z działania z tego kosmetyku. Spełnia wszystkie trzy obietnice złożone przez producenta, czyli przyciemnia, rozczesuje i nabłyszcza. Mogę jeszcze dodać, że utrwala na wiele godzin. Od nałożenia aż do demakijażu. Podoba mi się jak podkreśla brwi. Nie są karykaturalne, ładnie dopełniają makijaż. Aplikacja jest bardzo prosta i poradzi sobie z nią nawet laik.

Niestety nie zrobiłam osobnych zdjęć z efektem na brwiach, ale można sobie go podejrzeć w tych notkach: klik, klik lub klik.  


Podsumowując jestem nim zachwycona. Sprawił, że polubiłam podkreślać brwi. Robi wszystko to, co wymagam. Polecam.

Co sądzicie o podkreślaniu brwi?

Jakich kosmetyków używacie w tym celu?

Naomi

sobota, 14 września 2013

Balea LE żel pod prysznic o zapachu mango

Dzisiaj tak zupełnie króciutko o kolejnym żelu z Balea. Tym razem o ostatnim z letniej edycji limitowanej, o którym jeszcze nie pisałam, czyli o wersji z mango. O dwóch pozostałych tzn. o wersji z ananasem i marakują pisałam tutaj. Z tamtych dwóch byłam bardzo zadowolona, zwłaszcza z zapachów, a jak sprawdziło się mango?


Jak cała edycja limitowana, żel ma rewelacyjne wesołe opakowanie, które wyróżnia się na drogeryjnej półce i zachęca do zakupu. Jest wykonane z porządnych surowców. Zamknięcie dobrze działa i łatwo się otwiera. Na pewno nie połamiemy sobie paznokci podczas otwierania. 


Żel ma kolor opakowania, w którym się znajduje, czyli pomarańczowy. Ma fajną konsystencje, nie za rzadką i nie za gęstą. Nie przelewa się przez palce. Największym plusem jest świetny zapach. Myślałam, że mango nie jest moim ulubionym zapachem, ale miło się rozczarowałam. Uwielbiam go. Przypomina mi zapach soku multiwitaminowego. 


Bardzo przypomina pozostałe żele z Balea, również nielimitowane. Nie pieni się nadzwyczajnie, ale dobrze myje i oczyszcza moją skórę. Nie wysusza jej, ani nie podrażnia. Niestety zapach nie utrzymuje się na skórze, ale w łazience przez jakiś czas można go wyczuć. 


Podsumowując jestem z tego żelu bardzo zadowolona. Najbardziej zachwyca mnie zapach. Żałuję, że nie zrobiłam zapasu. Po zużyciu wszystkich wersji zapachowych, które były dostępne w letniej edycji limitowanej dochodzę do wniosku, że mango jest najlepsze.

Miałyście okazję go używać?

Naomi

czwartek, 12 września 2013

Kilka słów nt. nowości z ostatnich miesięcy #3


Dziś kolejna notka serii opisująca moje wrażenia dotyczące kosmetykow, które zaczęłam używać w ostatnim czasie, a do recenzji jeszcze daleko. Przy okazji znajdą się tu kosmetyki, które z pewnością nie doczekają się osobnej recenzji. Nie przedłużając.


Yves Rocher kremowy żel pod prysznic i do kąpieli owoce leśne
15,90/400 ml

Jest to mój pierwszy kosmetyk YR i na szczęście się nie zawiodłam. Bardzo podoba mi się jego trudny do zdefiniowania, cierpki zapach owoców leśnych. Żel bardzo dobrze się pieni i oczyszcza skórę. Niestety zapach nie pozostaje na na skórze. Nie podrażnił mnie, ani wysuszył skóry. Minusem może być ciut wysoka cena.

Na razie nie żałuję zakupu. 


Delia dwufazowy zmywacz do paznokci
6 zł/220 ml

Pierwszy raz spotkałam się z takim zmywaczem do paznokci i byłam bardzo ciekawa jako sobie radzi. Zmywacz bardzo mnie zaskoczył. Obie fazy bardzo łatwo się łączą i przez dość długi czas pozostają jednością. Dobrze radzi sobie ze zmywaniem lakier. Nie trzeba długo trzeć. Wystarczy przyłożyć płatek na kilka chwil i wszystko ładnie schodzi. Dużym plusem jest pojemność. 

Jestem zadowolona z tego zmywacza, robi co trzeba.



The Body Shop bananowa maska do włosów
19 zł/200 ml

Jej największym plusem jest cudowny zapach. Kilkukrotnie otwierałam ją, tylko po to aby powąchać. Niestety nie ma nadzwyczajnych właściwości wygładzających i nawilżających. W zależności od szamponu, którego użyję działa różnie. Jeśli trafi na szampon mocno plączący włosy, to niestety ta odżywka nie jest w stanie ułatwić rozczesywania. Aktualnie używam szamponu, który prawie nie plącze włosów, to i odżywka nie ma wiele do roboty. Czasami jej zapach zostaje na włosach.

Na razie mam w stosunku do niej mieszane uczucia.


Isana krem do rąk z masłem shea i kakao
5 zł/100 ml

Początkowo nie wiązałam z nim wielkich nadziei, ale w czasie jego używania zakochałam się w nim. Wszystko mi w nim pasuję. Największym plusem jest rewelacyjny kakaowy zapach, który nie jest mocny i nachalny. Bardzo podoba mi się też to, że szybko się wchłania nie pozostawiając tłustej warstwy. Przyzwoicie nawilża, mógłby lepiej.

Nie żałuję, że zgarnęłam ostatnią tubkę z regału. Szkoda tylko, że jest to edycja limitowana.


Ziaja Med SPF 50+  matujący krem do twarzy*
20 zł/50 ml

Używałam go przez tydzień. Później musiałam przestać, ponieważ podejrzewam, że zapycha moją skórę. Nie jest idealna, ale nie narzekam. Po kilkukrotnym użyciu tego kremu zauważyłam jej pogorszenie, a w tamtym czasie nie zmieniałam żadnych kosmetyków do twarzy. Poza tym po jego użyciu strasznie świeciła mi się skóra, a miał być matujący.

Na razie nie jestem z niego zadowolona. Zrobię powtórne podejście i wtedy zobaczymy co się stanie.


Sunniva Med masło shea 100%*
30g

Pierwszy raz mam styczność z czystym masłem shea. Pierwsze co mnie zaskoczyło to zapach. Spodziewałam się czegoś podobnego do kosmetyków, które go zawierają. Ten przypomina mi orzechy włoskie. Jest bardzo gęste, ciężko go nałożyć i rozsmarować. Głównie używałam go na stopy. Pokrywa je warstewką, która dość długo się wchłania. W czasie jego używania moje stopy zaczęły wyglądać całkiem przyzwoicie.

Z chęcią kupiłabym sama ten półprodukt.

Używałyście, któregoś z tych kosmetyków?
Co sądzicie?

Naomi
_____
*Kosmetyki otrzymałam na spotkaniach blogerek w Katowicach w lipcu.

środa, 11 września 2013

Płyn dwufazowy godny polecenia? - Eva Natura Herbal Garden

Ci, którzy czytają mnie w miarę regularnie wiedzą, że nie lubię mleczek, płynów micelarnych, czy uniwersalnych do demakijażu. Moim ulubionym typem kosmetyków są płyny dwufazowe. Wiem, że wiele z Was ich nienawidzi. Dla mnie są najlepsze, ponieważ szybko zmywają to co trzeba i makijaż oczu jest w wspomnieniem. Przez długi czas kusił mnie w Rossmannie płyn dwufazowy Eva Natura Herbal Garden. W czasie promocji -40% na pielęgnacji oczywiste było, że wpadnie mi do koszyka. 


Kosmetyki Eva Natura mają bardzo przyjemne dla portfela ceny. Płyn dwufazowy kosztuje poniżej 10 zł. W promocji można go dorwać jeszcze taniej. Można go kupić na pewno w Rossmannie, online i niestety nie mam pojęcia, gdzie jeszcze. Opakowanie zawiera 150 ml płynu, czyli całkiem sporo. Zwykle dwufazówki zawierają ok 100-120 ml.


Opakowanie bardzo przypadło mi do gustu. Jest wykonane z porządnego plastiku. Zamknięcie spełnia swoją rolę. Nie trudno go otworzyć, nawet z długimi paznokciami.Informacje zamieszczone z przodu opakowania są bardzo przejrzyste. Zamieszczono tam tylko najistotniejsze. Wszystko ze sobą współgra. Z tyłu również jest bardzo dobrze. Producenta nie poniosła fantazja. 


Płyn ma neutralny zapach i jest wydajny. Obie fazy płynu bardzo łatwo się mieszają i dość długo się nie rozłączają. Obie warstwy zużywają się w tym samym tempie. 

Bardzo polubiłam ten płyn, choć ma dwie wady, ale o tym później. Bardzo dobrze zmywa makijaż oczu. Zarówno delikatniejszy, jak i mocny, wieczorowy (cienie na bazie, z eyelinerem oraz mocno wytuszowanymi rzęsami). Zwykle przykładam nasączony wacik płynem na powiekę na kilkanaście sekund. Wszystko zostaje na płatku i nie trzeba trzeć. Domywa również eyeliner, który czasami zostaję między rzęsami. Z doświadczenia wiem, że nie wszystkie płyny sobie z tym radzą. Niestety pozostawia tłustą warstwę, którą zwykle od razu zmywam pianką lub żelem. Poza tym czasami mam wrażenie mgły na oczach i to bardziej mi nie odpowiada. Nie podrażnia moich okolic oczu.

Na koniec zupełna ciekawostka. Nie jestem pewna, czy to zasługa tego płynu, ale w ostatnim czasie w okolicach oczu tylko go używałam. Mianowicie, zauważyłam że moje rzęsy się wydłużyły i podkręciły. Aktualnie jestem z nich bardzo zadowolona.


Podsumowując jestem bardzo zadowolona z tego płynu. Miałam w stosunku do niego dobre przeczucie czając się na niego przez kilka tygodni w Rossmannie. Bardzo dobrze zmywa makijaż. Jedynie nie podoba mi się efekt mgły na oczach.

Płyny micelarne, czy dwufazowe, a może coś zupełnie innego?

Czego używacie do demakijażu?

Naomi

wtorek, 10 września 2013

Czegoś mi jeszcze brakuje, czyli o kremie z AVA Laboratorium

Planowałam dziś opisać Wam zupełnie inny kosmetyk. Niestety wczoraj skończył mi się krem do twarzy, który używałam przez ostatni miesiąc i wypadałoby napisać jak się sprawdził. Krem otrzymałam na spotkaniu blogerek w Katowicach od sklepu balmshop.pl. Został dla mnie wybrany krem z AVA Laboratorium z ekstraktem z zielonej herbaty oraz koenzymem Q10+R.


Krem w zależności od miejsca zakupu kosztuje +/- 20 zł. Niestety nie potrafię wskazać dokładne, gdzie można go kupić. Na pewno jest dostępny w sklepach internetowych. Słoiczek zawiera 50 ml, które należy zużyć w ciągu 24 miesięcy. Nie zawiera parabenów, był testowany dermatologicznie, ale nie na zwierzętach. 



Słoiczek był zapakowany w kartonowe pudełko, na którym zawarte są wszelkie informacje. Zarówno wygląd pudełka, jak i słoiczka mnie nie zachwyca. Są ok, spełniają swoje rolę, ale widziałam ładniejsze. Słoiczek wykonany jest z porządnego, twardego plastiku. Zakrętka łatwo się zakręca i odkręca, ale nie ma możliwości aby sama się odkręciła. Napisy i złota obwódka nie starły się z opakowania. Zawartość kremu była zabezpieczona sreberkiem. 


Krem ma bardzo rzadką, lejącą, ale puszystą w dotyku konsystencje. Jest koloru białego i całkiem przyjemny zapach. Używałam go codziennie przez ponad miesiąc, więc wydaję mi się, że jest całkiem wydajny.

Dzięki lekkiej konsystencji krem bardzo łatwo rozsmarować. Szybko się wchłania. Jest to bardzo istotne zwłaszcza rano, kiedy chcemy później nałożyć podkład. Krem przyzwoicie nawilża skórę. Nie miałam problemu z suchymi skórkami. Po wchłonięciu skóra jest przyjemna, elastyczna i gładka w dotyku, ale niestety się świeci. Konieczne jest choćby ją przypudrować. Nie uczulił mnie, ani nie podrażnił. Nie spowodował żadnego wysypu nieprzyjaciół.


Podsumowując jest to dobry krem. Dobrze nawilża i pielęgnuje moją skórę. Nie stwarza mi żadnych atrakcji w postaci pryszczy. Niestety jednak coś w nim brakuje. Nie potrafię wskazać w tym momencie czego, ale jeśli spotkałybyście go gdzieś to warto spróbować.

Naomi

niedziela, 8 września 2013

Sierpniowe zakupy cz. 2 (allegro, Hebe, DM)

Dziś chciałabym Wam przedstawić jeszcze zakupy sierpniowe. Na pierwszą część zapraszam Was tutaj. Sierpień na szczęście nie był tak obfity w zakupy, jak lipiec. Zawsze jednak coś tam do kosmetyczki przybyło. Oczywiście nie obyło się bez wizyty w DM.


W końcu dotarł do mojego DM-u kremowy żel pod prysznic z mango&ananasem. Miał być dla kogoś innego, ale ostatecznie został u mnie. Bardzo podoba mi się to połączenie. Kosztował 40 Kc. Następnie do kosmetyczki wpadł krem do stóp z zawartością 10 % mocznika. Jeszcze go nie używałam. Zapłaciłam za niego 43 Kc. Ostatnim kosmetykiem jest balsam do rąk o zapachu borówek. Mam zamiar go używać, jak zwykły balsam. Kosztował chyba 50 Kc.


Na allegro musiałam zamówić odżywkę Nail Tek (8,49 zł). Poprzednią buteleczkę niestety stłukłam. Oczywiście spojrzałam na inny asortyment użytkownika i za jedną przesyłkę zamówiłam jeszcze kilka rzeczy. Do koszyka trafiły woda różana (4,99 zł), delikatny żel do mycia twarzy z Green Pharmacy (3,99 zł), odżywkę NYC (3,99 zł) oraz gąbkę do demakijażu i mycia twarzy (1,49 zł).


Końcem sierpnia miałam okazję po raz pierwszy odwiedzić Hebe. Byłam tam dopiero raz, ale już bardzo spodobała mi się ta drogeria. Jest tam sporo kosmetyków niedostępnych, gdzie indziej. Na początek skusiłam się na czarną kredką z Essence (7,99 zł), żel ze świetlikiem lekarskim z Flos Lek (6,69 zł), polecany tonik Melisa Uroda (7,59 zł) oraz wielbione przeze mnie płatki kosmetyczne Tami (2,49 zł). Z tego ostatniego cieszę się najbardziej, ponieważ wszędzie, gdzie spotkałam stacjonarnie te płatki kosztowały zbójecką cenę. 

Używałyście, któregoś z tych kosmetyków? 

Naomi

piątek, 6 września 2013

Nowości z Balea w DM-ie #4

Dziś notka z cyklu co nowego pojawiło/pojawi się w DM. W Niemczech pewnie większość jest dostępna. W innych miejscach przyjdzie pewnie na nie długo poczekać. 

Pojawiły się już zapowiedzi jesienno-zimowej edycji limitowanej. W skład, której wchodzą: żele pod prysznic, balsamy do ciała, balsam do rąk, mydło w płynie oraz spray do ciała. Niestety ta kolekcja nie zrobiła na mnie wrażenia. Spodziewałam się czegoś innego, lepszego. 

 
Na szczęście inne nowości zrobiły na mnie o wiele większe wrażenie. Pamiętam jak w zeszłym roku spotkałam w DM kakaowe masło do ciała. Później bardzo znikł, ale teraz wraca. Bardzo ciekawie też wygląda sorbet pod prysznic o zapachu słonecznej brzoskwini. Mam nadzieję, że pachnie podobnie do kremu do ciała. 


Inne nowości:


Wpadło Wam coś w oko?

Naomi
_____
Źródła zdjęć: 

czwartek, 5 września 2013

Czekoladą umilam(?) sobie lato

Dziś chciałabym napisać wam kilka słów na temat czekoladowego masła do ciała z Farmony. Używałam go przez krótki okres tuż po jego zakupie. Ponownie odkopałam go w sierpniu. Może nie był to najszczęśliwszy termin ze względu na upały, ale przynajmniej mogę napisać, czy warto w niego zainwestować tuż przed sezonem jesienno-zimowym.


Masło o zapachu ciemnej czekolady i orzechu pistacji kupiłam w zestawie w Douglasie. Samo masło widziałam w różnych sklepach i drogeriach za 12-13 zł. Spore opakowanie zawiera 225 ml masła, które należy zużyć w ciągu 30 miesięcy. Kosmetyk został przetestowany dermatologicznie. Nie był testowany na zwierzętach. Został wyprodukowany w Polsce. 


Ze względu na kijowe umieszczenie składu i obietnic producenta, nie zrobiłam nim zdjęć tylko je przepisałam. Jeśli Cię to nie interesuje, to dalszy ciąg mojej opinii następuje po najbliższym zdjęciu.

Skład: Aqua, Butyrospermum Parkii, Isopropyl Myristate, Glycerin, Cetearyl Acohol, Ceteareth-20, Helianthus Annus Seed Oil, Cyclomethicone, Cera Alba, Parfum, Propylene Glycol, Theobroma Cacao Extract, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Phenoxyethanol, Metylparaben, Butylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Pistachia Vera Seed Extract, Acrylates/C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Disodium Edta, Sodium Hydroxide, Bha, Benzyl Benzoate, Limonene, Benzyl Alcohol, Cl 19140,Cl 14720, Cl 42090

Informacje z opakowania:
Słodka uczta dla ciała i zmysłów! Wyjątkowy kosmetyk do pielęgnacji ciała o gęstej, aksamitnej konsystencji i kuszącym zapachu został stworzony z myślą o tym, by by rozpieszczać zmysły i ciało . Powstał na bazie ciemnej czekolady i orzechów pistacji, dzięki czemu skutecznie pielęgnuje skórę, a do tego obłędnie pachnie, pozostawiając długotrwały, słodki zapach ciemnej czekolady z ekstrawagancką nutą orzechów pistacji. Regularne stosowanie czekoladowego masła do ciała daje uczucie wypielęgnowanej, jedwabiście gładkiej i pachnącej skóry. Bogata receptura doskonale nawilża i odżywia, opóźniając procesy starzenia się skóry, a także ujędrnia, wygładza i wyszczupla ciało, zapewniając dobry nastrój i uczucie komfortu. 


Masło znajduje się w sporym, ale dobrze leżącym w dłoni opakowaniu. Jest wykonane z całkiem twardego plastiku. Szału nie ma, ale z drugiej strony, jak nie będziemy nim rzucać z 10 piętra, to nic mu się nie stanie. Zakrętka bardzo dobrze się zakręca, a słoiczek umożliwia dotarcie do wszystkich mililitrów kosmetyku. Bardzo dobre wrażenie sprawia zewnętrzne opakowanie. Wszystko jest utrzymane w brązowej stylistyce, które nawiązuje do ciemnej czekolady i zawartości. Na etykietach jest sporo informacji i obietnic, niektórych bardzo na wyrost. Na szczęście ogólne wrażenie jest bardzo dobre. Opakowanie zachęca do sięgnięcia po niego w drogerii i do używania. 

Jak nazwa wskazuje masło jest bardzo gęste. Bardzo odpowiada mi taka forma. Ma kolor brązowy. Dyskusyjnym aspektem może być zapach. Nie każdemu może się spodobać, jest dość ciężki, ale kojarzy się z czekoladą. Ja nie jestem do niego w 100 % przekonana, ale bardziej mi się podoba niż nie podoba. 

Na koniec najistotniejsza kwestia, czyli działanie. Masło bardzo łatwo się rozsmarowuje. Dość długo się wchłania i zostawia lepką warstwę, która w ciągu nocy znika. W związku z tym lepiej nie używać go na dzień. Masło bardzo fajnie nawilża normalną skórę. Nawilżenie utrzymuje się u mnie 24 h. Skóra rano jest miękka i przyjemna w dotyku. Jednym z istotnych mankamentów tego masła jest to, że brudzi ubranie. Niestety wiem, że nie tylko ja miałam z tym problem. 

Prawie zapomniałam, choć na składach znam się jak pies na mnożeniu to tym razem chciałabym coś na ten temat napisać. Skład jest dość długi. Na drugim miejscu znajduję się masło shea, a nieco dalej olej słonecznikowy. Producent wspomina, że masło powstało na bazie ciemnej czekolady i pistacji. Niestety oba są dopiero po zapachu, a ekstrakt z pistacji dodatkowo po całym zestawie parabenów.


Podsumowując nie jest to masło idealne. Podoba mi się jego zapach oraz sposób w jaki nawilża moją skórę. Niestety sporym minusem jest to, że brudzi ubrania. Nie jestem też przekonana do składu. Tego wariantu zapachowego raczej nie kupię, ale może dam szansę szarlotce.

Masło, krem czy balsam? - czego używacie do pielęgnacji ciała? Może znacie coś godnego polecenia?

Naomi

środa, 4 września 2013

Bardzo się starałam i dużo zużyłam, czyli o sierpniowych zużyciach cz. 2

Dziś nadszedł czas na drugą część notki z denkami. Z założenia miał być tutaj miszmasz, ale wczoraj zapodziałam jedno ze zdjęć z balsamem do rąk. W związku z tym tutaj o nim wspomnę. 




Nic nie robiący bubel. Można go używać tylko raz dziennie, ponieważ okropnie przesusza skórę. Dobrze, że o tym wspomniał producent. Poza tym przez długi czas po użyciu skóra się lepi. Tonik brzydko pachnie. Nic nadzwyczajnego nie robi.

Na pewno nie kupię ponownie.


Isana zmywacz do paznokci

Rewelacyjny zmywacz do paznokci. Nie wiem już ile zużyłam butelek. Świetnie zmywa zarówno jasne i ciemne lakiery. Większe problemy ma z brokatami, piaskami, ale to już jest wyższa szkoła jazdy. Połowę opakowania zużyłam normalnie, reszta poszła na rozpuszczenie kleju na drzwiach.

Z pewnością kupię kolejną butelkę.



Nie jestem zadowolona z tej odżywki. Schody się już zaczynają przy wydobyciu zawartości z opakowania, które jest wykonane z bardzo twardego plastiku. Również odżywka jest bardzo gęsta, dość trudno ją rozsmarować. Trudności z nałożeniem nie wynagradza nam działanie, które jest kijowe. Odżywka w ogóle nie dyscyplinuje włosów. Są trudne do rozczesania.

Na pewno nie kupię jej ponownie.



Bardzo przyzwoita maska do włosów. Jest gęsta, ale dzięki dostosowanemu opakowaniu nie jest trudne wydobycie jej z opakowania. Ma przyjemny zapach. Ze względu na konsystencje trochę trudno ją rozprowadzić na włosach. Na szczęście działanie jest satysfakcjonujące. Włosy są lejące, fajne w dotyku oraz łatwo je rozczesać.

Może kupię ponownie. Zastanawiam się na inną wersją.


Rexona women antyperspirant wariant sexy

Przez dłuższy czas byłam wierna kulkom z Nivea. Niestety ostatnio zaczęłam czuć, że nie zapewniają mi dostatecznej ochrony. Musiałam znaleźć coś nowego. Wybór padł na sprawdzoną swego czasu Rexonę. Ma bardzo fajny zapach i zapewnia mi odpowiednią ochronę przed potem. Sprawdziła się także w czasie upałów.

Kupiłam już inną wersję zapachową (czarne opakowanie).



Całkiem niezły codzienny przy biurkowy umilacz, kiedy zależy nam na szybkim wchłonięciu. Nawilżenie na dłoniach utrzymuje się do pół godziny. Na ciele trochę dłużej. Ogromnym plusem jest pompka, która działała bez zarzutu od pierwszego do ostatniego użycia. 1/3 opakowania zużyłam na ciało, ponieważ chciałam go szybciej zużyć.

Tej wersji zapachowej na pewno nie kupię, ale w zapasach już czeka wariant borówkowy. 



Jest to bardzo miłe zaskoczenie, ponieważ nie zapłaciłam za niego nawet 3 zł. Minusem jest słabe pienienie się, ale można poradzić sobie z tym korzystając z metody kubeczkowej. Bardzo dobrze oczyszcza włosy. Po wysuszeniu mają większą objętość. Niestety dość mocno plącze włosy i użycie odżywki jest koniecznością.

Może kupię ponownie.


Marion Spa nawilżająca maska skompresowana

Pierwszy raz miałam taką maskę w jednym kawałku. Nie zauważyłam jakiś zdumiewających efektów po jej użyciu, ale było to ciekawe doświadczenie.

Nie wiem, czy kupię ponownie.



Żel okazał się bardzo miłym zaskoczeniem. Bardzo dobrze się pieni. Ma rewelacyjny zapach, który po prysznicu zostaje na skórze. Jest dość rzadki, ale nie przelewa się przez palce. Nie wysusza i nie podrażnia. Dobrze oczyszcza skórę z zanieczyszczeń.

Jest to dobry żel, ale nie wiem czy kupię ten wariant zapachowy ponownie.



Nie jest to żel o rewelacyjnych właściwościach, ale za taką cenę mogę wiele wybaczyć. Najważniejsze, że ma świetny zapach oraz bardzo dobrze myje. Więcej mi do szczęścia nie trzeba. 

Kolejne opakowanie czeka już w szufladzie.


No i tyle, nic więcej nie znalazłam w torbie z pustymi opakowaniami. Mam nadzieję, że również w tym miesiącu dobrze pójdzie mi zużywanie zalegających opakowań.

Naomi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...