niedziela, 31 sierpnia 2014

Sierpniowe nowości



Nie dawno pokazywałam Wam ostatnio zużyte kosmetyki. Dziś przyszedł czas na nowości, które w ostatnim czasie pojawiły się w mojej kosmetyczce. Kilka kosmetyków było mi potrzebnych na wyjazd, a kilka to typowe zachcianki. ;) 


W Rossamannie kupiłam chusteczki antybakteryjne Carex oraz dezodorant w chusteczkach z Cleanic, które miałam już kiedyś i bardzo je lubiłam. Następnie zdecydowałam się na miniaturę żelu do mycia twarzy z Tołpy z serii Physio. Ostatnim kosmetykiem na tym zdjęciu jest gratis, czyli płyn micelarny. Otrzymałam go, ponieważ kupiłam krem do twarzy z Lirene dla mamy, którego nie ma na zdjęciu.


W sierpniu udało mi się odwiedzić drogerię DM. Niestety nie poszalałam za bardzo, ponieważ nie było tego co chciałam. Ostatecznie skusiłam się na chusteczki do demakijażu oraz żel do golenia o zapachu borówek z Balea. Natomiast w sklepie z chemią niemiecką znalazłam żele pod prysznic, które widziałam tylko w Niemczech. Oczywiście chodzi o Dusch Das. Wybrałam zapach kokosowy.


Następnie wstąpiłam do Yves Rocher aby wykorzystać sierpniową ulotkę. Chciałam ponownie kupić żel peelingujący o zapachu truskawkowym, ale niestety nie było, dlatego wybrałam drugi limitowany zapach, czyli brzoskwinie. Kupiłam jeszcze żel pod prysznic z letniej edycji "Śródziemnomorskie lato" oraz pastylkę kokosową. Gratis otrzymałam miniaturę mleczka odbudowującego do ciała. 


Jedyne kolorówkowe zakupy pochodzą z Golden Rose. W ostatnim czasie chciałam kupić fioletową kredkę, więc swoje kroki skierowałam w kierunku wyspy wyżej wymienionej firmy. Chciałam kupić kolejną z serii Emily, ale niestety nie znalazłam żadnej w pasującym odcieniu. Ostatecznie zdecydowałam się ciut droższą serie Dream Eyes w kolorze 422. Aby nie było jej zbyt smutno wzięłam jeszcze lakier z najnowszej kolekcji Color Expert w kolorze 67.

Co ciekawego przybyło Wam w sierpniu?

Naomi

niedziela, 24 sierpnia 2014

Ostatnio zużyte kosmetyki #2 (Farmona, Yves Rocher, Anida, Pat&Rub, Balea etc...)

W ostatnim czasie postanowiłam, że będę Wam pokazywać zużyte kosmetyki, gdy nazbieram je w ilości 10 sztuk. Ostatnio bardzo dużo mi się kończy, więc częściej mogę publikować takiego posta. 


Tym razem zużyłam aż 5 kosmetyków do twarzy. W szczególności jestem zadowolona z końca jednego, który przez ponad rok zalegał mi w kosmetyczce i pod koniec miałam już go szczerze dość, ponieważ chciałam kupić coś nowego.

Pielęgnacja twarzy


Lirene tonik nawilżająco-oczyszczający
Otrzymałam go w ramach blogowych mikołajek i trochę musiał poczekać na swoją kolej. Po zużyciu całej butelki nie mogę mu nic zarzucić. Dobrze się spisywał. Przyjemnie odświeżał i oczyszczał skórę. Miał bardzo fajny zapach.

Eva Natura Herbal Garden pielęgnacyjny tonik do twarzy
Jest to moje drugie opakowanie. Za pierwszym razem byłam bardzo zadowolona. Niestety kolejna butelka trochę mnie rozczarowała. Zapach zaczął mnie męczyć. Nie odświeżał i nie tonizował tak jak trzeba. W moim odczuciu był trochę za słaby.

Eveline Argan Oil odmładzający krem przeciwzmarszczkowy 
Notka z jego recenzją już się pojawiła, albo niebawem się pojawi. Krem bardzo przypadł mi do gustu, a dokładniej mojej cerze, która była po jego użyciu bardzo przyjemna w dotyku i świetnie nawilżona. Niewielkim minusem jest zapach oraz tandetne opakowanie.


Soraya beauty therapy peeling antybakteryjny
To jest ten kosmetyk, którego w pewnym momencie miałam dość. Nie jest zły, ponieważ ma bardzo dużo drobnych drobinek, które rewelacyjnie ścierają martwy naskórek. Jednak wolałabym żeby opakowanie było o połowę mniejsze. Tubka miała 150 ml i po jakimś czasie byłam znużona używając ciągle tego samego.

O tym kosmetyku pisałam kilka dni temu. Do gustu bardzo przypadło mi działanie. Krem robił co do niego należało. Świetnie zmywał resztki makijażu oraz inne zanieczyszczenia nagromadzone w ciągu dnia. Skóra po umyciu była gładka i przyjemna w dotyku.

Pielęgnacja ciała


Anida odżywczy krem do rąk i paznokci z woskiem pszczelim i olejem makadamia
Nie zdążyłam o nim napisać recenzji, a myślę, że szkoda, ponieważ jest to bardzo dobry kosmetyk w bardzo przystępnej cenie (chyba 5 zł za 100 ml). Krem ma świetną konsystencje. Szybko się wchłania. Dobrze nawilża i ma przyjemny zapach. Nie wykluczam, że wrócę do niego ponownie.

Również ten krem bardzo przypadł mi do gustu. Niestety ma dość wysoką cenę, ale działanie i ta cała otoczka (m.in. opakowanie) jest na bardzo wysokim poziomie. Krem bardzo dobrze nawilża i pielęgnuje dłonie. Nie do końca przypadł mi zapach, który jest dla mnie za bardzo intensywny.

The Secret Soap Store krem do stóp z 15 % masła shea
Ostatni kosmetyk z TSSS, który zalegał mi w moich zbiorach. Miał bardzo dobre działanie. Świetnie nawilżał i zmiękczał stopy. Pod tym względem nie mogę mu nic zarzucić. Również lekko cytrynowy zapach przypadł mi do gustu. Jednakże na razie do niego nie wrócę. Chcę znaleźć coś lepszego i może tańszego. 


Farmona Tutti Frutti porzeczka&wiśnia masło do ciała
Zapragnęłam mieć to masło po całkiem udanej przygodzie z peelingiem z tej serii. Zapach masła i peelingu nie wiele się różnią, ale w maśle jest bardziej intensywne oraz przez dłuższy czas utrzymuje się na ciele. Masło przyzwoicie nawilża, ale bardzo mnie męczył długi czas wchłaniania. 

Yves Rocher Jardins du Monde żel pod prysznic o zapachu orzechów makadamia z Gwatemali
Uwielbiam ten żel. Cudownie pachnie orzechami. Myślę, że lepiej sprawdziłby się w okresie jesienno-zimowym, ale teraz również dawał radę. Świetnie się pienił oraz sprawdzał się w swojej roli. Myślę, że to nie jest moje ostatnie opakowanie.

Cieszę się, że tak szybko mogłam Wam pokazać kolejne puste butelki. Tym razem zużyłam w większości moje ulubione kosmetyki. Bardzo się cieszę, że coraz rzadziej trafiam na buble.

 Naomi

piątek, 22 sierpnia 2014

HIT: płyn dwufazowy z Yves Rocher

Dziś przyszedł czas na recenzję jednego z bestselerowych kosmetyków Yves Rocher. Mianowicie chodzi o płyn dwufazowy z wyciągiem z bławatka. Jak wiecie jestem wielką fanką płynów dwufazowych, ponieważ tylko one szybko i skutecznie zmywają mój makijaż. Miałam okazję używać już różnych najczęściej z przedziału do 15 zł i większość dobrze się spisała. A jak sobie poradził sztandarowy kosmetyk Yves Rocher? 


Kosmetyki Yves Rocher dostępne są w sklepach firmowych oraz w sklepie internetowym. Płyn dwufazowy cenie standardowej kosztuje 24 zł. Na szczęście często bywają na niego promocje i można go dostać już za połowę ceny. Opakowanie zawiera 125 ml, które należy zużyć w ciągu 12 miesięcy.

Kosmetyk znajduje się w plastikowej butelce. Wykonanej z bardzo twardego, przezroczystego plastiku. Do gustu bardzo przypadła mi przemyślana szata graficzna. Na uwagę zasługuje dozownik, przez który wydobywa się płyn. Ma odpowiedni rozmiar, dzięki czemu ani razu nie zdarzyło mi się wylać go za dużo. Przy poprzednikach z innych firm niestety nie miałam tyle szczęścia.


Fazy płynu bardzo łatwo się łączą i przez dłuższy czas pozostają jednością. Spokojnie możemy nalać sobie pożądaną ilość płynu na wacik nim warstwy się rozłączą. Płyn dwufazowy bardzo łatwo zmywa makijaż oczu. Zawsze na kilka sekund przytrzymuje nasączony wacik na powiekach i od razu wszystko szybko schodzi. Bez problemu radzi sobie z tuszem do rzęs, eyelinerami w różnych kolorach, cieniami na bazie oraz wodoodpornymi kredkami. Nie zostawia żadnych resztek między rzęsami. Tak jak inne płyny dwufazowe zostawia delikatną tłustą warstwę, która nie każdemu się spodoba. Mi ona nie przeszkadza, ponieważ bezpośrednio po demakijażu oczu myję twarz żelem. Płyn nie podrażnia, ani nie zaobserwowałam żadnego negatywnego wpływu na moją cerę.


Podsumowując jest to jeden z fajniejszych płynów, który miałam okazję w ostatnim czasie używać. Na pewno nie jest to moje ostatnie opakowanie (kolejne już czeka nawet w kolejce). Dobrze i przede wszystkim szybko zmywa makijaż. Nie szczypie i nie podrażnia oczu. Polecam.

Znacie kosmetyki Yves Rocher?

Co o nich sądzicie?

Naomi

wtorek, 19 sierpnia 2014

Moja wakacyjna kosmetyczka (edycja 2014)

Jak wiecie, albo i nie w poniedziałek wieczorem pojechałam na wakacje. Oczywiście najfajniejszą dla mnie rzeczą było skompletowanie kosmetyczki. Co roku obiecuje sobie, że następnym razem wezmę mniej, ale niestety zwykle wychodzi jak zawsze. W zeszłym roku nawet napisałam notkę po wakacjach ku przestrodze dla mnie, żeby następnym razem wziąć mniej. Czy mi się udało? - wydaję mi się, że nie. Starałam się ograniczyć, ale jeszcze to się przyda i tamto.


Tak na razie prezentują się moje kosmetyczki. Przed wyjazdem trochę się jeszcze pozmieniało, ale zdjęcia zrobiłam trochę wcześniej, więc daje co mam. ;)


Wydaję mi się, że najbardziej ograniczyłam się w kolorówce. Raczej nie zamierzam się malować, ale wolę mieć te kilka kosmetyków niż nie mieć. Zrezygnowałam z większej paletki z cieniami oraz z podkładu, czy kremu BB. 


Na wakacjach w głównej mierze zamierzam bazować na próbkach, miniaturach, które nagromadziły mi się w ostatnim czasie. Jest tego na tyle dużo, że mam nadzieję, że moje współtowarzyszki zechcą pobawić się w królika doświadczalnego wraz ze mną. Wśród niezliczonej ilości saszetek można znaleźć takie firmy jak: Tołpa, Natura Siberica, Sylveco, Perfecta oraz Organique.


Największy problem miałam z pielęgnacją. Tutaj starałam się postawić na mniejsze pojemności lub przelewanie kosmetyków do mniejszych opakowań. Do pustych opakowań z Sephory przelałam moją ulubioną odżywkę z Nivea, czyli Long Repair oraz cedrowe mydło do mycia włosów Agafii. To ostatnie niedawno bardzo polubiłam. Zrezygnowałam z większego balsamu do ciała. Ostatnio używam go bardzo rzadko, a jeśli naszła by mnie na balsamowanie to zużyje krem Nivea Soft, który jest uniwersalny.


Ostatnią grupą jest pielęgnacja ciała oraz różności. Wśród różności znajdziemy miniaturę perfum Roberto Cavalliego, antyperspirant Vichy oraz mój ostatni nabytek, czyli lakier do paznokci (mam nr 67) z najnowszej kolekcji Golden Rose. 

Jedynym kosmetykiem, który kupiłam specjalnie na wyjazd jest żel do mycia twarzy z Tołpy. Czytałam o nim dużo dobrego, a minatura jest świetną okazją na poznanie kosmetyku. Następnie planowałam zrezygnować z toniku na rzecz wody termalnej Uriage (♥). Ostatecznie jednak trochę przelałam sobie do mniejszego opakowania. Również do mniejszego pojemnika przełożyłam sobie trochę Savon Noir. Jak widzicie nie ma tu kremu do twarzy, ponieważ wystarczające dla mnie będą próbki.

W końcu dobrnęliśmy do końca. Jak zwykle nazbierało się tego trochę, ale ciężko jest mi z czegoś zrezygnować. Mam nadzieję, że każdy kosmetyk użyje choć raz i nie zabieram go na darmo.

Naomi

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Kierunek --------> Władysławowo

W zeszłym roku byłam w Świnoujściu, w tym roku wybór padł na Władysławowo. W przeciwieństwie do tego pierwszego we Władysławowie nigdy nie byłam i jestem jeszcze bardziej podekscytowana. Wyruszam za kilka godzin by blisko 12 h spędzić w pociągu i być nad morzem. Mam nadzieję, że odpocznę i naładuje akumulatory.


Wracam 26 sierpnia. Na blogu przez ten czas pojawi się kilka notek. Na komentarze będę starać się odpowiadać na bieżąco, ponieważ będę mieć dostęp do internetu. Zapraszam również na mój Instagram. Link znajdziecie po prawej. 

Naomi

piątek, 15 sierpnia 2014

Kolejny dobry kosmetyk z Balea (krem do mycia twarzy)

Kosmetyki Balea od dłuższego czasu są częstym gościem w mojej kosmetyczce. Zwykle stawiam na pielęgnacje ciała. Szerokim łukiem omijam pielęgnacje włosów, a do pielęgnacji twarzy nie jestem za bardzo przekonana choć mam z niej dwóch ulubieńców. Często wracam do maseczek oraz chusteczek do demakijażu. Kilka miesięcy temu skusiłam się na coś nowego, a mianowicie krem do mycia twarzy przeznaczony do suchej i wrażliwej skóry. 


Kosmetyki Balea są dostępne w drogeriach DM między innymi w Niemczech, Czechach i Austrii oraz na allegro. Kosztuje około 1,5 € za 150 ml kremu. Kosmetyk znajduje się w standardowej tubce wykonanej z dość miękkiego plastiku, która nie utrudnia wydobywania zawartości z opakowania. Zamknięcie działa na klik. Początkowo musiało się trochę wyrobić, ponieważ otwierając go, można było nawet złamać paznokcie. Otwór, przez który wyciska się krem jest odpowiedniej wielkości, dzięki czemu mogę dozować pożądaną ilość kosmetyku.


Szata graficzna nie jest bardzo wyrafinowana. Mogłaby być bardziej przemyślana, ale z drugiej strony większość kosmetyków Balea tak wygląda, więc razem do siebie pasują. Biorąc jednak pod uwagę cenę to myślę, że mogę przymknąć na to oko, ponieważ jak przeczytacie poniżej producent skupił się na tej ważniejszej cesze, czyli działaniu.


Tak jak sugeruje producent konsystencja kosmetyku jest dość gęsta, ponieważ jest to krem, a nie jak zwykle bywa żel. Ma dość gęstą formułę, która zawiera dodatkowo delikatnie peelingujące perełki zawierające witamine E. Ma przyjemny zapach.


W końcu doszliśmy do najistotniejszego aspektu, czyli działania, o którym wspominałam już co nieco powyżej. Przyznam, że początkowo nie spodziewałam się po nim wiele, choć czytałam kilka pozytywnych opinii, które zaważyły na decyzji o zakupie. Pierwsze co mi się spodobało to gęsta i kremowa konsystencja. Niewielka ilość kosmetyku wystarczy aby umyć całą twarz. Krem świetnie oczyszcza i myję skórę. Zmywa wszelkie pozostałości makijażu oraz inne zanieczyszczenia nagromadzone w ciągu dnia. Chciałabym zaznaczyć, że nie używałam go do zmywania oczu, ponieważ od tego mam inne kosmetyki. Niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy poradzi sobie z tą partią twarzy. Poza tym nie mogę mu nic zarzucić. Nie wysusza, ani nie podrażnia skóry.


Podsumowując bardzo polubiłam ten kosmetyk. Balea miło mnie zaskoczyła po kilku mniejszych lub większych katastrofach. Cieszę się, że miałam okazję używać ten kosmetyk. Bardzo dobrze mył skórę, a przy okazji kosztuje niewiele.

Co sądzicie o kosmetykach Balea?

Naomi

czwartek, 7 sierpnia 2014

Otwarcie Organique w Katowicach - krótka relacja

Dziś chciałabym pokazać Wam kilka fotek z otwarcia pierwszego stoiska Organique w Katowicach. Firma nie jest mi zupełnie obca, ponieważ miałam okazję odwiedzić ich stoiska w Krakowie, ale dotychczas nie miałam żadnego ich kosmetyku, ale już się to zmieniło. Jestem bardzo ciekawa, co z tego wyniknie. 

Stoisko Organique znajduje się w okolicach Saturna. Zdjęcia robiłam aparatem wbudowanym w telefonie, więc nie są idealne. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.

Najbardziej spodobało mi się w Organique to, że do każdego kosmetyku jest tester. Możemy sobie sprawdzić konsystencje, zapach, wszystko czego dusza zapragnie. Poza tym jest to polska firma.











Na otwarciu można było wziąć udział w konkursie oraz skorzystać z masażu dłoni. Ja oczywiście skorzystałam z obu atrakcji. Najbardziej zadowolona jestem z masażu. 

Bardzo spodobał mi się asortyment Organique oraz jego wszechstronność. Z pewnością na coś w najbliższym czasie się skuszę. Na razie wybrałam masło shea o zapachu lnu i grapefruita oraz Savon Noir, czyli czarne mydło. Szczególnie tego drugiego jestem ciekawa. Na razie kupiłam 100 g na spróbowanie. Przy okazji chciałabym wspomnieć, że wiele kosmetyków z Organique możemy kupić na wagę.



Pozdrawiam
Naomi

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Polubione w lipcu

Niedawno zdałam  sobie sprawę, że ostatni ulubieńcy, którzy pojawili się na moim blogu to ulubieńcy ubiegłego roku, którzy pojawili się początkiem stycznia. W końcu czas to nadrobić i pokazać Wam kosmetyki, które polubiłam w ostatnich miesiącach, a przede wszystkim w lipcu. Wybrałam ścisłą szóstkę, która w szczególności zasłużyła na uwagę.


Na początku kategoria, która najprawdopodobniej nigdy nie pojawiła się szerzej na moim blogu. Oczywiście chodzi o perfumy. Przez dłuższy czas byłam ignorantką w tej kwestii aż poznałam niektóre zapachy Yves Rocher. W szczególności moje serce skradło "Śródziemnomorskie lato", czyli tegoroczna edycja limitowana. Tą butelkę mam od początku lipca (w ostatnich zakupach mogliście zobaczyć opakowanie kupione na zapas) i używam prawie za każdym razem, kiedy gdzieś wychodzę. Nie jestem dobra w opisywaniu zapachów, dlatego napiszę Wam tylko jak ja go odbieram. Jest to bardzo świeży i odświeżający zapach, o cytrusowych nutach. Wyczuwam w nim też męskie nuty, które wyjątkowo mi się podobają. Głównie to one zdecydowały o zakupie pierwszej flaszki. 


Następnie na uwagę zasługuje moje odkrycie tego roku, czyli woda termalna Uriage. Wcześniej miałam wodę w sprayu z Balea i wodę termalną z Avene, ale to nie było to. W Uriage podoba mi się wszystko. Szczególnie na uwagę zasługuje fakt, że jest izotoniczna. Nie trzeba jej wycierać. Następnie ma świetny zapach, kojarzy mi się z solankami. Również atomizer jest rewelacyjny, rozpyla delikatną mgiełkę wody. Zauważyłam, że odkąd go zaczęłam używać poprawiła mi się cera. Nie mogę też nic zarzucić opakowaniu oraz cenie, która nie przyprawia o zawrót głowy (18 zł za 150 ml, a często nawet mniej). 


Kolejnym kosmetykiem, o którym chciałam wspomnieć jest krem do mycia twarzy z Balea. Słyszałam o nim sporo dobrego i będąc w Niemczech za niecałe 2 € kupiłam. Muszę przyznać, że spisuje się bardzo dobrze. Ma niewielkie drobinki (ale jest ich niestety dość mało), które delikatnie ścierają martwy naskórek. Krem świetnie usuwa pozostałości makijażu oraz inne zabrudzenia nagromadzone w ciągu dnia. Pozostawia skórę dobrze oczyszczoną i przyjemną w dotyku.

Na tym samym zdjęciu zawieruszył się jeszcze truskawkowy (albo poziomkowy, tłumacz nie mógł się zdecydować) żel peelingujący z Yves Rocher. W tym przypadku polubiłam nie tyle co sam kosmetyk, któremu do ideału sporo brakuje, a zapach. Jest cudowny, bardzo fajnie odwzorowany. Nie jest chemiczny i bardzo mi się podoba. Sam peeling jest bardzo słaby. Ja go raczej traktuje jako bardzo drogi (16,9 za 200 ml) żel pod prysznic zawierający sporo nic nie robiących drobinek, ale ten zapach wynagradza wszystko.


Przedostatni kosmetyk może być zaskoczeniem, ponieważ jest to przeciwzmarszczkowy krem odmładzający z olejkiem arganowym z Eveline. Z opisu może nie do końca jest dla mnie odpowiedni, ale zimą gdzieś przeczytałam, że ma dobry, nawilżający skład. Od pewnego czasu go używam i jestem bardzo zadowolona. Szczególnie chwalę sobie jego lekką konsystencje, która bardzo szybko się wchłania. Skóra jest bardzo dobrze nawilżona i nie zaobserwowałam żeby przyczyniał się do pojawiania większej ilości pryszczy. 


Ostatnim kosmetykiem i rodzynkiem z kolorówki jest pomadka Maybelline Color Whisper w kolorze Pink Possibilities. Pomadka zauroczyła mnie swoim kolorem, który na ustach jest bardzo naturalny. Usta są lekko zabarwione na różowo i nienachalnie lśnią. Nie wysusza ust, a nawet delikatnie je nawilża.

W końcu dobrnęliśmy do końca. Znacie powyższe kosmetyki? 

Naomi

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...