Pokazywanie postów oznaczonych etykietą clinique. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą clinique. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 10 lutego 2013

Mascary Clinique - czy efekt jest wart ponad 100 zł?

We wrześniu miałam okazje zdobyć dwie miniaturki  tuszy Clinique: High Lengths Mascara i High Impact Mascara. Każda miała wystarczyć na miesiąc używania. Ja ich używam o wiele dłużej i nadal nic się nim nie dzieje. Nigdy nie miałam tuszu do rzęs z tzw. wyższej półki, ale przetestowałam wiele z niższej. Zawsze chciałam przekonać się czy efekt jest wart tych pieniędzy. Dzięki miniaturkom mam tą okazję.


High Impact Mascara



Miniaturka zawiera 3,5 ml tuszu, które należy zużyć w ciągu 6 miesięcy. Została wyprodukowana w Kanadzie. Pełnowymiarowe opakowanie kosztuje 115 zł w Douglasie. Ja mam tusz w kolorze czarnym, ale jest też wersja w kolorze brązowa-czarnym. Bardzo podoba mi się opakowanie. Jest proste, ale ma coś w sobie. Jedynie mogę zarzucić natłok informacji z tyłu opakowanie. Zauważyłam, że napisy zaczęły się ścierać. Niewielki rozmiar utrudnia malowanie, ale nie traktuje tego jako minus.


Szczoteczka tuszu jest prosta, klasyczna. Tusz ma całkiem przyjemny zapach, jak na taki kosmetyk. Jest dość gęsty.


Niestety nie powaliła mnie swoim działaniem. Z drugiej strony zrobiła to do czego jest przeznaczona, czyli pogrubiła rzęsy, ale ich nie wydłużyła, ani podkręciła, a na tym mi najbardziej zależało. Poza tym trzeba bardzo uważać aby nie skleić rzęs. Nie osypuje się, nie odbija się na górnej powiece. Pod tym względem jest dobra. Niestety efekt jest bardzo naturalny, a kolejne warstwy powodują sklejenie rzęs. 


High Lengths Mascara


Miniaturka zawiera 4,7 ml tuszu, które należy zużyć w ciągu 6 miesięcy. Została wyprodukowana w Kanadzie. Pełnowymiarowe opakowanie kosztuje 115 zł w Douglasie. Występuje w dwóch kolorach: czarnym i czarno-brązowym. Trochę mnie podoba mi się to opakowanie od poprzednika. Biały kolor mógłby być zmieniony na inny. Między innymi bardzo łatwo się brudzi. Z tyłu opakowania jest dużo napisów, które się nie ścierają.


Szczoteczka jest silikonowa, czyli taka jak lubię. W kolorze jasnozielonym. Jest wygięta w literę C, tak aby dopasowywała się do kształtu oka. Ząbki są ustawione tylko z jednej strony. Tusz ma całkiem ładny zapach i jest dość gęsty.


Na szczęście ta miniaturka o wiele lepiej się u mnie sprawdziła. Świetnie rozdziela i wydłuża rzęsy, lekko je pogrubiając. Nie skleja ich i nie zostawia grudek, choć aktualnie zaczyna się to zdarzać, ale jest już otwarta blisko 6 miesięcy. Nie osypuje się, bardzo długo utrzymuje się na rzęsach.


Podsumowując, pierwsza w ogóle się u mnie nie sprawdziła, ale z drugiej strony zrobiła to co trzeba. Wynika to z tego, że nie jest przeznaczona do moich rzęs. Drugą o wiele bardziej polubiłam, ale nie jest to efekt wart 115 zł. Nie twierdzę kategorycznie, że tańsze jest lepsze, ale tym razem zupełnie nieadekwatne do ceny. W przyszłości chciałabym wypróbować jeden z tuszy Heleny Rubinstein. Nawet zaczęłam zbierać drobne do skarbonki. :)

Pozdrawiam
Naomi

niedziela, 23 września 2012

Ostatnie tchnienie lata - makijaż

Od dziś mamy kalendarzową jesień. Osobiście nie lubię tej pory roku. Za szybko zapada zmrok, a poza tym jest chłodno i trzeba ubierać miliard warstw. Czego nienawidzę.

W piątek pokazywałam moje najnowsze Ingloty. Obiecałam również makijaż z nimi roli głównej. Na pierwszy ogień poszły turkusy.

Z góry przepraszam za rzęsy, ale na lewym oku nigdy nie umiem ich wytuszować ;).




Do wykonania makijażu użyłam:


  • pędzle: płaski Essence, Maestro 320 r. 10, Inglot 6SS, Sephora 25
  • tusze do rzęs: Rimmel Sexy Curves, Clinque High Lengths Mascara
  • Baza pod cienie ArtDeco
  • cienie Inglot: 395 Pearl (zakochałam się w nim, jak mogłam do tej pory żyć bez niego), 117 AMC Shine, 413 Pearl, 353 Matte
  • cielista kredka Basic nr 10
Trzymajcie się ciepło :)
Naomi

piątek, 21 września 2012

Najnowsze nabytki: Inglot, Catrice, Clinique, Catrice

Dawno nie pokazywałam najnowszych nabytków. W końcu mi się tego trochę zebrało. Jest to tylko kolorówka. Powinnam mieć na nią szlaban, zwłaszcza, że szykują mi się dwa poważniejsze wydatki ;).

Ostatnio powiększyłam kolekcje cieni Inglot:



Górny rząd od lewej:
  • 413 Pearl
  • 147 AMC Shine
  • 379 Matte
Dolny rząd od lewej:
  • 395 Pearl
  • 409 Pearl
  • 362 Matte

Z boku po prawej cień, który mi się zdublował, czyli 428 Pearl. Jest nowy nigdy nie używany i chętnie bym go wymieniła na coś ciekawego. Jeśli was zainteresował, napiszcie. Na pewno się dogadamy. Pigmentacje można zobaczyć tutaj.

Miałam okazje wstąpić do Douglasa, co się rzadko zdarza, ponieważ do najbliższego mam ponad 30 km. Wymieniłam dwie stare mascary na miniaturki Clinique (hihg impact mascara oraz high lengths mascara). Z tą drugą już zdążyłam się polubić i boję się co będzie jak się skończy. Chyba czas zacząć zbierać na pełnowymiarowe opakowanie.



W środku leży rozświetlający korektor Catrice. Dokładnie Re-Touch Light Reflecting Concealer w kolorze 010 Ivory. Co ciekawe w sklepie wydawała się bardzo jasny, ale w domu niestety nie było już tak kolorowo.

O czym chciałybyście poczytać w pierwszej kolejności?
Napiszcie :)

Pozdrawiam
Naomi 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...