Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bielenda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bielenda. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 19 kwietnia 2015

Zakupy z ostatnich tygodni (MAC, Hebe, Natura, Golden Rose, E-zebra, Biedronka)

Witajcie, dzisiaj chciałabym Wam pokazać, co kupiłam w marcu i początkiem kwietnia. Znowu najwięcej przybyło mi kosmetyków kolorowych, ale były mi bardzo potrzebne (no w większości).

Na sam początek kosmetyk, z którego jestem najbardziej zadowolona. Pamiętacie moje plany zakupowe na rok 2015? Przewijała się tam marka Mac, ale w postaci pudru do twarzy. Korektor chciałam kupić z Nyxa, ale jedna z Was napisała, że lepiej zainwestować w Mac.


Poprzedni korektor z L'oreal używałam bardzo długo i doskonale się sprawdził. Używałam go pod oczy, ale również na niedoskonałości cery, dlatego postanowiłam poszukać czegoś podobnego w nowej dla mnie marce. Konsultantka w salonie dobrała mi korektor Pro Longwear w kolorze NW15 i to był strzał w dziesiątkę. Używam go od ponad miesiąca i na razie jestem zachwycona. Zdecydowanie był wart każdej wydanej złotówki.


Kolejnym kosmetyk, który przykuł moją uwagę jest masło do ciała z Bielendy o zapachu wanilli i pistacji. Kupiłam go w Biedronce za parę złotych i jest genialny. Również bardzo Wam go polecam jeśli lubecie słodkie zapachy.


Następnie w Hebe moją uwagę przykuły powyższe maseczki. Mają bardzo ciekawe opakowania oraz zapachy i właściwości. Moją uwagę najbardziej przykuły warianty z opuncją i czekoladą. Zwłaszcza z tą drugą wiążę duże nadzieje, ponieważ liczę, że będzie podobna do mojej ulubionej z Schaebens. 


W Drogerii Natura kupiłam tylko olejek do zabezpieczania końcówek z olejkiem arganowym z Marion. Sprawdza się u mnie bardzo dobrze.


W dzień kobiet w drogerii E-zebra była darmowa dostawa dla zakupów powyżej 30 zł. Nie mogłam przegapić tej okazji, zwłaszcza, że co nieco miałam na oku. Zamówienie złożyłam przede wszystkim dla dwóch nowych kosmetyków Rimmel, podkładu Lasting Finish 25HR Nude oraz kredki do ust Color Rush w kolorze 610 Sun Kissed. Do koszyka wrzuciłam jeszcze dwie kredki do oczu z Manhattanu, które kosztowały grosze. Zamówiłam kolory Plummy oraz Brown Sugar. Na sam koniec zamówiłam jeszcze spinki-żabki oraz wsuwki, których nigdy dość.


Na sam koniec małe zakupy z Golden Rose. Skusiłam się na lakier z nowej serii mini lakierów WOW oraz lakier z serii matowej. Niestety nie mogę Wam w chwili obecnej podać konkretnych kolorów, ponieważ lakiery zostały w Krakowie. Do zakupów dorzuciłam jeszcze kredkę do oczu z serii Dream Eyes w kolorze 423.

Jeszcze kupiłam dużą butle szamponu z L'oreal Elseve, ale niestety mu nie zrobiłam zdjęcia. ;) 

I to byłoby na tyle. Nie wiem, czy to dużo, czy to mało. Najbardziej cieszę się z korektora, który w chwili obecnej absolutnie uwielbiam.

Naomi

wtorek, 14 kwietnia 2015

Targi kosmetyczne w Krakowie kwiecień - relacja i zakupy

Witajcie, dzisiaj chciałabym Wam pokazać krótką relacje z targów kosmetycznych, które odbyły się w miniony weekend (11-12 kwietnia) w Krakowie. To były trzecie targi, na które się wybrałam i się nie zawiodłam. Ta edycja podobała mi się najbardziej i pewnie duży wpływ miała na to wspaniała wiosenna aura. Pierwszy raz miałam okazje pójść wiosną. Wcześniej bywałam w listopadzie i niestety pogoda była niezachęcająca do niczego.


Po raz drugi targi odbyły się w zmienionej lokalizacji, a mianowicie w hali Expo. Ponownie myślę, że ta zmiana była jak najbardziej na plus. Pod halę podjeżdżał darmowy bus, więc każdy nieznający krakowskiej komunikacji mógł łatwo dotrzeć spod Galerii Krakowskiej.


Niestety w tym roku czekała mnie niemiła niespodzianka, ponieważ bilet na targi w przedsprzedaży zdrożał o 5 zł i teraz kosztuje aż 25 zł. Uważam, że to sporo i uważam, że koszt wejściówki mógłby być bardziej przyjazny dla portfela.


Oczywiście targi nie mogłyby obyć się bez zakupów. Na niektóre kosmetyki miałam już chęć od ostatnich targów, a reszta to typowe zachcianki.


Na ostatnich targach kupiłam pastę wybielającą z Blanx. Tym razem skusiłam się na tą samą wersję, ale w zestawie z ledową lampką, który ma ulepszyć jej działania. Do zakupów dostałam dwie próbki, długopis oraz garść ulotek. Na pewno będę wracać na to stoisko.


Następnie natrafiłam na stoisko nie znanej mi firmy Kanu Nature, gdzie skusiłam się na masło shea o zapachu marakui.


Nie mogłam będąc na targach nie kupić kolejnych pędzli z Maestro. Tym razem mój wybór padł na pędzel do nakładania maseczek o numerze 990 w rozmiarze 20 oraz drugi egzemplarz pędzelka do oczu o numerze 321 w rozmiarze 12. W ostatnim czasie bardzo go polubiłam i postanowiłam kupić drugi.


Na sam koniec zostawiłam sobie stanowisko, które najbardziej mnie zaskoczyło, czyli Bielenda Professional. Początkowo zamarzyła mi się maska algowa, której ostatecznie nie kupiłam. W końcu zdecydowałam się na wodę micelarną oraz tonik o działaniu antybakteryjno-normalizującym. Do zakupów dostałam olejek do pielęgnacji i masażu ciała, żel do włosów, kilka próbek i czekoladę. Uwielbiam takie prezenty.

Wydaje mi się, że tym razem nie poszalałam za bardzo, ale postawiłam na konkrety. 

Byłyście na krakowskich targach kosmetycznych? Co o nich sądzicie?

Naomi

sobota, 7 marca 2015

Walka z saszetkami rozpoczęta

Próbki, saszetki, miniaturki, próbeczki każda z nas uwielbia je dostawać do zakupów lub znajdować w czasopismach. Poza tym podczas zakupów wrzucamy do koszyka kolejne maseczki i peelingi. Nie kosztują wiele, a cieszą. Niestety ja w ten sposób wpakowałam się w niezły "kanał", ponieważ zebrał mi się ogromny stos wszelkiej maści saszetek z rozmaitą zawartością. Nie spieszyło mi się, żeby je zużyć i w kółko to odkładałam. Początkiem stycznia przejrzałam moje zbiory i postanowiłam zrobić z tym porządek.


Przede wszystkim przejrzałam daty i czy przypadkiem coś mi się nie przeterminowało. Niestety musiałam kilka próbek wyrzucić. Następnie ponumerowałam maseczki, którym w tym roku kończy się termin do zużycia, żeby wiedzieć, którą użyć w pierwszej kolejności. Poza tym starałam się jak najczęściej zaglądać do koszyka z próbkami i wybierać kolejne ofiary do zużycia. Koszyk stał w widocznym miejscu, co by cały czas o sobie przypominał.

Taka organizacja przyniosła wymierne korzyści i zużyłam sporą jak na mnie ilość saszetek. Poniżej możecie zobaczyć co zużyłam, a pod koniec co jeszcze mi zostało.


Na sam początek maseczki i peelingi. Bardzo lubię peelingi Perfecty i dość często kupuję je w takiej formie, ponieważ szybciej mi zużyć saszetkę niż całą tubkę, z którą zazwyczaj się przez długi czas męczę. Poza tym do gustu przypadły mi owocowe maseczki, czyli waniliowo-malinowa z Balea, truskawkowo-waniliowa z Rival de Loop (tą szczególnie polecam) oraz ananasowo-brzoskwiniowa z Efektimy. Często polecana maska oczyszczająca z Ziaji okazała się niestety taka sobie.



Na poprzednim zdjęciu znalazła się również czekoladowa maska z Schaebens, która najbardziej mnie zaskoczyła ze wszystkich. Ma genialny zapach i działanie, które widać. Żaden wcześniej kosmetyk tak nie oczyszczał porów jak ta maska. Bardzo żałuję, że jest dostępna tylko w Niemczech. :(


Następnie chciałabym wspomnieć o płatkach oczyszczający na nos, brodę i czoło. Testowałam dwie firmy: Marion i Beauty Formulas. Niestety nie spełniły moich oczekiwań i nie robiły właściwie nic. Szkoda, zwłaszcza, że z BF zostały mi jeszcze 4 płatki.


Na powyższym zdjęciu znajduje się zbiór próbek z różnych firm, między innymi Natura Siberica, La Roche Posay, Tołpa, Vichy... Niestety żadna z nich mnie nie zainteresowała.


Nazbierało mi się kilka próbek z Organique, które okazały się genialne. Zużyłam dwie próbki peelingów do ciała o zapachu kawy i żurawiny oraz kawowe masło do ciała. Na pewno na któryś z tych kosmetyków się skuszę. Z próbek kremów do twarzy z LRP najbardziej przypadł mi próbka Toleriane Ultra. Krem bardzo fajnie nawilżał skórę. Może kiedyś go kupię w pełnowymiarowym opakowaniu.

Podsumowując zużyłam ponad 30 saszetek. Niestety nie mogę Wam podać dokładnych liczb, ponieważ zgubiłam kartkę, gdzie miałam to zapisane. Pomimo to uważam rezultat za całkiem niezły i mam nadzieje, że dalej pójdzie mi tak dobrze. 

Poniżej zdradzam co siedzi w moich zapasach i mam nadzieję systematycznie zużywać.


Na początek prezentuje maseczki. Na zdjęciu doliczyłam się 13. Najwięcej na zużycie czeka z Tołpy, następnie z Balea, Bielendy i Ziaja.


Tutaj mamy resztki Natury Siberici oraz chusteczkę zapachową z Yves Rocher.


Następnie różności i kolejna saszetka peelingu z Perfecty, które aktualnie używam (wystarcza mi na kilka użyć). Później kapsułki nawilżające z Rival de Loop, płatek oczyszczający z Marion (już zużyty) oraz płatki z Beauty Formulas (zostały jeszcze 4).   


Na powyższym zdjęciu znajduje się spora kolekcja rozmaitych próbek z Tołpy w ilości 16 sztuk.


Na koniec zbieranina różności do twarzy. Znajdziemy tutaj Organiwue, Palmer's, Ziaję, Sylveco oraz podkłady Yves Rocher (w bardzo ciemnych kolorach, z którymi nie wiem co zrobić).

Na szczęście to już koniec. Trochę się tego zebrało. Mam nadzieje, że w najbliższym czasie uda mi się choć trochę ograniczyć ich ilość.  Jeśli chcecie zobaczyć, jak moja kolekcja maseczek i próbek wyglądała 1,5 roku temu to zapraszam >tutaj<.

Naomi

środa, 24 grudnia 2014

Moje pierwsze pudełko - JoyBox (opinia i prezentacja zawartości)

Witajcie, dzisiaj zamiast kolejnych życzeń świątecznych (czy tylko ja mam ich dość, widząc je na każdym blogu?) chciałabym wam przedstawić moją opinię na temat JoyBoxa. Miałam z nim małe kłopoty, ale cóż przynajmniej miałam urozmaicone życie. ;)

Informacja o starcie tego boxa pojawiła się niespodziewanie i od razu zatrzęsła przede wszystkim blogowym światem. Zamysł tego boxa bardzo mi się spodobał, dlatego postanowiłam go zamówić. 


Największym plusem tego pudełka jest fakt, że zamawiając go wiemy, co się w nim znajduje. Możemy przekalkulować czy się opłaca, czy nie. Czy kosmetyki zawarte w zestawie nam się przydadzą. W skład pudełka wchodzi 6 podstawowych kosmetyków (są to miniatury, saszetki maseczek, ale również kosmetyki pełnowymiarowe), które otrzymuje każdy. Następnie z pośród trzech grup: kosmetyki półselektywne, selektywne oraz prezenty wybieramy po jednym kosmetyku. Zawartość kategorii jest bardzo zróżnicowana i każdy znajdzie coś dla siebie. Znajdziemy tam za równo kosmetyki pielęgnacyjne i jak kolorowe.


Za całość płacimy 49 zł. W cenie mamy zawarte koszty przesyłki i porządne kartonowe opakowanie. Kolejnym ogromnym plusem dla mnie jest to, że za pudełko mogę zapłacić normalnym przelewem. Nie muszę mieć karty kredytowej, czy paypala. Może błahy problem, ale dla mnie istotny, który powodował, że dotychczas nie zdecydowałam się na beGlossy, czy ShinyBox. A przyznam, że kilkukrotnie byłam bliska zamówienia. Przedostatnią podstawową sprawą, o której chciałabym wspomnieć jest to, że pudełko zamawiamy wtedy kiedy chcemy. Nie ma subskrypcji, przymusu zakupu. Zamawiamy, kiedy odpowiada nam zawartość.

Ostatnią kwestią, o której chciałabym wspomnieć jest czas przesyłki. W teorii 5 dni od zamówienia. W moim przypadku wyniósł ponad dwa tygodnie, ponieważ mam nietypowy adres (przede wszystkim moja miejscowość nie ma ulic) i wysyłka została wstrzymana. Dopiero po kilku dniach napisano do mnie w celu wyjaśnienia. Gdyby wysłali na adres jaki podałam to paczka by doszła o wiele szybciej. Następnym razem będę zamawiać na adres studencki. 


W pudełku znalazłam papierowe wiórki wypełniające pustą przestrzeń oraz wybrane przeze mnie kosmetyki. Zero kuponów i innych dyrdymałów.  Zdecydowałam się na to pudełko, ponieważ wśród kosmetyków selektywnych można było wybrać masło shea z Organique, które uwielbiam i powoli się kończy.  Drugim kosmetykiem który mnie skusił było Balmi, które od dłuższego czasu mnie interesowało. Za te same kosmetyki musiałabym osobno zapłacić około 60 zł. Dzięki temu boxowi za niższą kwotę mam dodatkowo 7 kosmetyków, pudełko i dostawę pod same drzwi.


Kosmetyki, które znajdowały się w każdym pudełku to:

  • Original Source kokosowy żel pod prysznic (kosmetyk pełnowymiarowy),
  • Bielenda hydrożelowa maseczka ultra nawilżająca (kosmetyk pełnowymiarowy),
  • Eveline Luksusowy krem-serum do rąk Argan& Vanilla (miniatura),
  • Bell Błyszczyk do ust Permanent MakeUp Lip Tint (kosmetyk pełnowymiarowy),
  • Vaseline Wazelina Pure Petroleum Jelly (kosmetyk pełnowymiarowy),
  • Signal Pasta Signal White Now Gold (kosmetyk pełnowymiarowy).
Myślę, że wszystkie kosmetyki z tej puli są dość użyteczne i prędzej, czy później je zużyję. Na razie używałam tintu z Bell i bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Nigdy wcześniej nie miałam czegoś tak bardzo trwałego.



Kosmetyki które wybrałam sama to:

  • Kneipp pielęgnujący olejek do kąpieli o zapachu kwiatów migdałów. Z grupy kosmetyków półselektywnych najtrudniej było mi coś wybrać dla siebie. Ostatecznie wybór padł na firmę, która nie dawno pojawiła się w drogeriach i mnie zainteresowała.
  • Organique masło shea o zapachu mleka. Zapach nie do końca przypadł mi do gustu. Mam nadzieje, że będzie miał równie dobre działanie jak posiadana przeze mnie wersja z lnem i grapefruitem. Zapach mógł być o wiele lepiej skomponowany, ale nie jest źle.
  • Balmi o zapachu truskawkowym, kosmetyk robi furorę na youtube i cieszę się, że w końcu mogę go przetestować.


Podsumowując cieszę się, że taki box pojawił się na polskim rynku. W jego przypadku nie zamawiamy kota w worku i nie ma obawy, że zawiedziemy się zawartością. Z chęcią zamówię kolejne pudełko, jeśli zawartość będzie mi odpowiadać.  

Na sam koniec chciałabym Wam życzyć:
Wesołych i Zdrowych Świąt!

Naomi

piątek, 18 kwietnia 2014

Nowsze nie znaczy gorsze: Bielenda Awokado 2-fazowy płyn do demakijażu

Bardzo często się zdarza, że mamy swój ulubiony kosmetyk, który działa na naszej twarzy/włosach/skórze cuda. Kupujemy kolejne opakowania jedno za drugim, aż w pewnym momencie koncern kosmetyczny wpada na genialny pomysł zmiany opakowania lub szaty graficznej aby bardziej spodobał się konsumentkom. Niestety bardzo często przy okazji firmy zaczynają grzebać w składzie, który już nie ma tak dobrego działania jak wcześniej. Na szczęście czasami zdarzają się takie firmy jak Bielenda, która zmieniła opakowanie, ale skład został taki jak wcześniej. Dziś chciałabym bardzo krótko o nim wspomnieć. Nie będę się rozpisywać, ponieważ już wcześniej o nim pisałam tutaj.


Płyn jest całkiem łatwo dostępny. Kupimy go w drogeriach Hebe, Natura oraz w większych sieciach handlowych. W zależności od promocji kosztuje od 6 do 10 zł. Opakowanie ma 140 ml pojemności. Jest to więcej niż w poprzednim opakowaniu (a cena się nie zmieniła). 

Zmianie uległo opakowanie które już nie ma zakręcanego zamknięcia tylko klapkę. Jest bardzo szczelne i mocne, wykonane z dobrej jakości plastiku (poprzednie było o wiele słabszej jakości), ale nie ma problemu z jego otwarciem. Otwór, przez który wypływa płyn ma odpowiedni rozmiar, który ułatwia dozowanie kosmetyku. Na uwagę zasługuję fakt, że szata graficzna praktycznie w ogóle nie uległa zmianie. Podsumowując zmiana opakowania jest jak najbardziej na plus.


Na powyższym zdjęciu możecie przypomnieć sobie kształt starego opakowania. Gdy robiłam zdjęcia miałam dysponowałam tylko sztuką z czarną oliwką, ale płyny wszystkich płynów dwufazowych z Bielendy mają zawsze takie same opakowania. 


Nie mogę nie wspomnieć o działaniu, które jest równie dobre jak wcześniej. Nie zauważyłam żadnej zmiany w zmywaniu makijażu oczu. Dodam, że zużyłam 2 albo 3 butelki tego płynu w poprzednim opakowaniu. Kosmetyk bardzo szybko rozpuszcza tusz do rzęs, a tuszuje rzęsy dość mocno. Bez problemu radzi sobie z cieniami do powiek nałożonymi na bazę oraz różnymi kredkami i eyelinerami (aktualnie używam L'oreal Super Liner). Nie pozostawia tzw. mgły na oczach, ale tłustą warstwę wokół oczu już tak. Mi to nie przeszkadza, ponieważ później od razu resztę twarzy zmywam żelem do mycia twarzy. 


Bardzo się cieszę, że czasami zmiana opakowania nie niesie za sobą pogorszenia jakości kosmetyku. Powyższy płyn dwufazowy jest jednym z moich ulubionych i pewnie jeszcze nie raz do niego wrócę. W sensownej cenie dostaję kosmetyk bardzo dobrej jakości i o świetnych właściwościach. 

Znacie kosmetyki, którym zmieniono opakowanie/szatę graficzną, ale nie zmieniono składu?

Naomi

czwartek, 9 stycznia 2014

Śmieci (zużycia) listopadowo-grudniowe

Korzystając z chwili wolnego chciałabym się rozprawić z zużytymi opakowaniami w listopadzie i grudniu. Trochę się tego zebrało i cieszę się, że w końcu będę mogła wyrzucić śmieci. ;) W najbliższym czasie chciałabym Wam pokazać kilka nowych kosmetyków, więc najpierw trzeba pożegnać stare.


Najbardziej jestem zadowolona z faktu, że zużyłam kilka sporych opakowań, a nie tylko małe próbki/miniaturki.


25 zł/ 250 ml

Niestety nie wywołała na mnie większego wrażenia. Spodziewałam się o wiele lepszego działania. Nie była bublem, tylko przyzwoita i nic więcej. Na jej plus muszę zaliczyć cudowny bananowy zapach, który pozostaje na włosach przez pewien czas. 

Raczej nie kupię jej ponownie.


3 zł/120 szt

Według mnie idealne. Odpowiednio grube, z umocnionymi brzegami. Nie rozwarstwiają się. Są bardzo tanie i dostępne w każdym Hebe.

Na pewno kupię kolejną paczkę.


5 zł/300 ml

Szampon zauroczył mnie cudownym świeżym zapachem owoców oraz delikatnie niebieskim zabarwieniem. Bardzo dobrze się pienił. Był wydajny, ale miałam wrażenie, że nie do końca oczyszczał włosy, ponieważ dwa dni po umyciu były oklapnięte i bez "życia"

Nie kupię ponownie.


6 zł/120 ml

Zupełnie przeciętny płyn do demakijażu o zerowym działaniu przeciwzmarszczkowym.

Raczej nie kupię ponownie. Znam o wiele lepsze płyny, do których będę wracać.


30 zł/150 ml

Balsam jest bardzo treściwy i dość gęsty. Bardzo dobrze nawilża. Myślę, że sprawdziłby się u osób ze suchą skórą.

Raczej go nie kupię ponownie, ponieważ wolę masła, ale innym polecam.


Balea kremowy żel pod prysznic o zapachu ananasa&mango
7 zł/ 250 ml

Bardzo przyjemny i gęsty żel pod prysznic. Miał bardzo ładny otulający zapach. Nie wysuszał skóry, a nawet była w całkiem niezłej kondycji.

Na tą wersję zapachową raczej się nie skuszę, ale nie wykluczam pojawienia się w moich zbiorach czegoś innego.


Balea krem do rąk o zapachu owoców leśnych
8zł/100 ml

Średni krem, o męczącym zapachu. Początkowo ładny, ale w trakcie używania staję się nie do zniesienia. Jest dość lekki, szybko się wchłania, więc może być używany w ciągu dnia. Nie nawilża zbyt dobrze.

Na pewno nie kupię ponownie.


10 zł/100 ml

Średni krem do stóp, który niczym mnie nie zaskoczył, ale też nie zawiódł. Dla osób, które nie mają problemu z suchą skórą stóp powinien być odpowiedni.

Nie kupię ponownie wersji do stóp, ale nie wykluczam przetestować wariantu do rąk.


Garstka próbek i jedna miniaturka. Ogólnie nic mnie nie zaskoczyło.


Dermedic Angio Therapy Cold Cream Intensywnie łagodzący
?/35 g

Dostałam go na jednym ze spotkań i zaczęłam używać. Myślę, że dobrze nawilżał, ale nie podobał mi się jego specyficzny zapach. 

Na pewno do nie go nie wrócę.


Balea chusteczki do demakijażu
opak. 25 szt./8 zł

Bardzo przyjemne w używaniu chusteczki do demakijażu. Przez cały czas były dobrze nawilżone, a chciałabym zauważyć, że używałam ich bardzo nieregularnie przez długi czas. Czasami zmywałam nimi lekki makijaż i dawały rade. 

Są godne polecenia, ale ja sama do nich nie wrócę. 
_____
Jakieś pechowe to denko, ponieważ do bardzo niewielu kosmetyków wrócę ponownie. ;)

Naomi

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...