Dzisiejszy wpis chciałabym poświęcić kolorówce, którą najczęściej używam i zdecydowanie zasługuję na miejsce w gronie ulubieńców. Znajduje się tutaj kilka kosmetyków, które są nowościami, ale znajdziemy także te, do których wróciłam po przerwie.
Na powyższym zdjęciu znajduje się puder do twarzy z serii Fit Me w najjaśniejszym kolorze z Maybelline. Niestety w chwili obecnej już go nie używam, ponieważ zużyłam do ostatniego okrucha, czego bardzo żałuję. Z chęcią wróciłabym go do niego, ale niestety jest niedostępny w Polsce. Polubiłam go ze względu na wielogodzinną trwałość, matowienie oraz idealny dla mnie kolor.
Z tuszami do rzęs L'oreal mam ciężką relację i również w tym przypadku tak jest. Tym razem spróbowałam standardowej wersji One Million Lashes. Początkowo sklejał rzęsy, jak podeschnął było lepiej, ale znów jak za bardzo to znowu sklejał i oblepiał. Wadą jest również fakt, że pod koniec dnia lubi się kruszyć. Od kilku dni używam czegoś z zupełnie innej półki, a mianowicie podczas promocji w Rossmannie skusiłam się na maskarę Miss Sporty Studio Lash 3D Volumythic (w żółtym opakowaniu) i na razie jestem nią oczarowana. Mam nadzieję, że to nie tylko chwilowy stan.
Kilka tygodni temu skończyła się moja baza pod cienie do powiek z ArtDeco. Było to moje drugie opakowanie. Bardzo ją lubiłam, ale czas na zmianę i postanowiłam zamówić matującą bazę z Zoeva. Pech chciał, że od końca kwietnia jest w polskich sklepach internetowcy niedostępna, a nie chcę nic innego, dlatego muszę sobie radzić w inny sposób. Zrezygnowałam z konkretniejszych makijaży oka, ale czasami, gdy chcę zmalować coś w neutralnych barwach to sięgam po Colour Tattoo z Maybelline w kolorze On&On Bronze. Dobrze sprawdza się solo, ale o wiele lepiej jako baza pod cienie (najczęściej Inglot). Makijaż długo się utrzymuje, nie ściera i nie wchodzi w załamania. Początkowo nie byłam do niego przekonana, ale teraz się do niego przekonałam.
Następnym ulubieńcem jest żel utrwalający do brwi z L'oreal w kolorze medium/dark. Od zakupu używam go codziennie i nie wyobrażam sobie makijażu bez niego. Przyciemnia włoski, utrwala je i trzyma w ryzach. Nie kruszy się i utrzymuje się od pomalowania do demakijażu.
Kolejnym kosmetykiem jest mój pierwszy produkt z MAC. Cieszę się, że na pierwsze spotkanie z tą marką wybrałam szeroko polecany korektor Pro Longwear w kolorze NW 15. Jestem z niego bardzo zadowolona, ponieważ zakrywa cienie pod oczami, ujednolica koloryt skóry oraz sprawdza się na niedoskonałości. Zastrzeżenia mam tylko do pompki, która wyjątkowo nie chcę ze mną współpracować i zawsze muszę wycisnąć za dużo. Dodam, że korektor ma rewelacyjną trwałość.
Dopełnieniem makijażu oka jest czarna kreska wykonana eyelinerem. Moim ostatnim odkryciem jest Super Liner Perfect Slim z L'oreal. Dzięki niemu możemy namalować bardzo precyzyjną kreskę, która nie ściera się, nie blaknie, ani nie kruszy w ciągu dnia. Również z jej zmyciem nie ma problemu, chociaż trwałość wskazywała by na coś innego. Myślę, że znalazłam w swój ideał w tej kategorii.
Podczas makijażu oka nie można zapomnieć o linii wodnej. U mnie najczęściej ląduje tam cielista kredka z nieistniejącej już firmy Basic. Po woli zbliża się jej termin przydatności, ale póki mogę to z chęcią po nią sięgam.
Na koniec cienie Inglot, które przez chwilę poszły w odstawkę, ale ostatnio częściej po nie sięgam. Zwłaszcza wróciłam do neutralnych odcieni, które dobrze komponują się z wyżej wymienionym Color Tattoo. Cienie są dobrze napigmentowane, łatwo się łączą i rozcierają. W poniższym makijażu użyłam odcieni 111,112 i 409. Na co dzień, gdy każda minuta jest na wagę złota na powieki nakładam tylko cień o numerze 353 lub 355, w celu ujednolicenia kolorytu. Są to matowe, cieliste kolory.
Trochę się rozpisałam, ale chciałam Wam sporo przekazać. :) Znacie kosmetyki, po które ostatnio najchętniej sięgam?
Naomi