poniedziałek, 31 grudnia 2012

Ulubieńcy 2012 - pielęgnacja twarzy, ciała i włosów

Dziś kolejna część podsumowań 2012 roku. Niestety niektórych kosmetyków już nie mam i nie miałam możliwości zrobienia im aktualnych zdjęć, więc posiłkuje się opublikowanymi na blogu. Zdjęcia mogą być podpisane różnymi czcionkami oraz nie mieć ramki.

Zacznijmy od pielęgnacji włosów. Rok ten upłynął pod znakiem zwiększonej troski o włosy. Po raz pierwszy użyłam maski, odżywki, olejowałam, a nawet raz laminowałam włosy. Niestety jeszcze nie znalazłam ulubionej maski do włosów, ale odkryłam odżywkę, która bardzo dobrze sprawdziła się u mnie. Mianowicie jest to naturalna oliwkowa odżywka Ziaja. Włosy po jej użyciu były miękkie i świetnie się układały. Po wielu  zachwytach zaczęłam olejować włosy. Póki co brakuje mi systematyczności, ale widzę już efekty. Do olejowania używałam olejku Alverde paczuła i cassis. Olejek ma bardzo ładny zapach, ale intensywny, który na dłuższą metę jest męczący.


Rok 2012 to także poszukiwanie idealnego szamponu. Niestety takiego znalazłam, choć bardzo dobrze sprawdził się kokosowy z Balea. Bardzo dobrze oczyszcza. Włosy po jego użyciu były, miękkie i lśniące. Dodatkowo atrakcyjna cena oraz całkiem ładna opakowanie.



Następnie przejdźmy do pielęgnacji ciała. Nadal nie używam balsamu do ciała codziennie, ale jest lepiej niż rok temu. Zużyłam kilka mazideł i najbardziej sprawdził się kokosowy krem do ciała Balea. Nie długo o nim napiszę więcej, ale na razie zdradzę, że jest piekielnie wydajny, dobrze nawilża i ma ładny, delikatny zapach.


Bardzo polubiłam kremować dłonie kilka razy dziennie. Dzięki temu zyskała, nie tylko skóra, która jest teraz gładka i delikatna, ale także paznokcie i skórki wokół. Wszystko o wiele lepiej się prezentuje. Najlepiej sprawdziły się dwa kremy: Isana z 5% mocznikiem oraz Balea o zapachu mango.


Wielkim odkryciem 2012 to żele pod prysznic Balea. Dość duże butelki 300 ml, atrakcyjna cena, świetna wydajność. Ładna szata graficzna, wiele zapachów. Moje ulubione to malinowy oraz czekolada i figa. Niestety oba z edycji limitowanych.

 

Kolejne to pielęgnacja twarzy. Tutaj także były kosmetyki, które sprawdziły się lepiej i gorzej. Również w tym roku moim ulubionym tonikiem jest Soraya. Co prawda zaliczyłam romans z dwoma innymi, ale nie wyszedł moje skórze na dobre. Mój ulubieniec miał ładny zapach, szybko wysychał pozostawiając skórę gładką, delikatną i odświeżoną.


W 2012 odkryłam bardzo fajny żel do mycia twarz. Mianowicie Balea - żel do mycia skóry mieszanej. Ma fajny cytrynowy zapach. Bardzo dobrze domywa resztki demakijażu. Nie ściąga skóry ani jej nie wysusza. Na pewno pojawi się jeszcze jego szersza recenzja. Dodatkowo znalazłam krem, który spełnia wszystkie moje wymagania. Jest lekki i szybko się wchłania, choć na zimę zbyt lekki. Jest to AA pielęgnacja młodości - krem normalizująco - matujący.


Na koniec największe odkrycie grudnia, czyli masełka do ust Nivea, które bardzo szybko zdobyły blogosferę. Masełka są genialne. Świetnie nawilżają, pielęgnują usta. Mają bardzo ładne zapachy. Zapakowane w fajne metalowe puszki. W swojej kolekcji mam wersję: macadamia i wanilia oraz karmelową.


Tak prezentują się moi pielęgnacyjni ulubieńcy.

Pozdrawiam
Naomi

sobota, 29 grudnia 2012

Nigdy więcej - Synergen tonik do skóry wrażliwej

W październiku Rossmann miał świetną promocję na wszystkie marki własne. Oczywiście kupiłam co nieco. W taki sposób stałam się posiadaczką toniku Synergen za śmieszne 4,99. Dziś jednak stwierdzam, że to były źle wydane pieniądze a dlaczego czytajcie dalej.


Butelka toniku zawiera 200 ml płynu. Jest przeznaczony dla skóry wrażliwej. Nie zawiera alkoholu. Zawiera ekstrakt z rumianku, który według producenta ma łagodnie oczyszczać skórę i powodować żeby była świeża. Został wyprodukowany w Niemczech. Jak wspominałam wcześniej zapłaciłam za niego w promocji 4,99 zł, cena regularna oscyluje w okolicach 7 - 8 złotych. Do kupienia w drogeriach Rossmann.


Trójkątna, różowa butelka jest wykonana z plastiku, który nie jest ani twardy, ani miękki. Szata graficzna zdradza dla jakiej grupy wiekowej jest przeznaczony kosmetyk, ale mnie to nie przeszkadza. Na przodzie butelki nie ma natłoku informacji, jest tyle ile trzeba. Zamknięcie butelki jest szczelne, choć dość trudno się otwiera nawet po wielu użyciach.


Tonik ma wodnistą, bezbarwną konsystencję. Pachnie dość specyficznie, nie każdemu może się taki zapach spodobać. Ja mam do niego dość neutralny stosunek, aczkolwiek mógłby być ładniejszy. Bardzo się pieni. Jest bardzo wydajny, choć w jego przypadku to wada.


W końcu przejdźmy do najistotniejszej rzeczy, czyli działania. Mianowicie nie robi nic. Mogłabym wziąć wacik i nasączyć go wodą a efekt byłby dokładnie taki sam lub nawet lepszy. Po pierwsze okropnie ściąga skórę. Po drugie w żaden sposób nie wpłynął na polepszenie cery a zauważyłam, że przyczynił się do jej pogorszenia. Na mojej buzi pojawiły się nowe wągry i pryszcze, których wcześniej nie miałam. Zaznaczę, że w mojej pielęgnacji twarzy zmieniłam tylko tonik, więc jest to ewidentny winowajca. Dodatkowo bardzo podrażnia mi skórę, jest zaczerwieniona i piecze. Pominę fakt, że ekstrakt z rumianku jest za perfumami, czyli jest go w toniku naprawdę niewiele. Dość długo utlenia się ze skóry pozostawiając ją klejącą, czego bardzo nie lubię.

Podsumowując nie polecam najgorszemu wrogowi. W ogóle się u mnie nie sprawdził, a właściwie zaszkodził. Na pewno nie kupię go ponownie. Nie polecam.

Co sądzicie o kosmetykach Synergen?
Napiszcie :)

Pozdrawiam
Naomi

piątek, 28 grudnia 2012

Ulubieńcy 2012 - paznokcie

Dziś pierwszy post z serii "Ulubieńcy 2012". Postanowiłam podzielić to na trzy części, ponieważ gdybym chciała zamieści wszystko w jednym poście, wyszedłby strasznie długi.

W 2012 roku moje serce skradły dwie marki lakierów:

  • p2 Color Victim
Uwielbiam je za jakość, trwałość, buteleczkę, pędzelek, cenę. Nie mogę nim nic zarzucić oprócz dostępności. Można je kupić tylko w Niemczech.

W mojej kolekcji znalazły się (od lewej):
543 break the rules; 690 forever; 601 good luck!; 620 artful; 541 night out;


  • Golden Rose Paris

Moje ulubione lakiery ze względu na jakość, cenę, trwałość, bogactwo kolorów, w miarę dobrą dostępność.

Moja kolekcja składa się z (od lewej):
239; 228; 106; 212; 202; 246; 125; 08


Oprócz dobrych lakierów ważna jest baza i top coat. U mnie najlepiej sprawdziła się rewitalizacyjna baza pod lakier Avon. Znacząco przedłużała żywotność lakieru na moich paznokciach. Dłużej się utrzymywał i trudniej ścierał. Jako top coat sprawdził się Nail Tek Intensive therapy. Przyśpiesza wysychanie lakieru oraz wzmacnia paznokcie.


Na koniec mój ulubieniec od zawsze, czyli zmywacz do paznokci Isana. Nie mogę mu nic zarzucić, a to jest moja kolejna buteleczka. Z pewnością nieostatnia.


Czy wy macie ulubieńców wśród kosmetyków do paznokci? Napiszcie =D

Pozdrawiam
Naomi

czwartek, 27 grudnia 2012

Jak nie zostałam fanką płynu do demakijażu Balea

Uwielbiam mocno wytuszowane rzęsy. W związku z tym muszę mieć coś skutecznego w demakijażu oczu. Zwykle w tej roli sprawdzają się płyny dwufazowe. Będąc w październiku w czeskim DM-ie wzięłam płyn do demakijażu. Tym razem nie dwufazowy, ponieważ czytałam o nim negatywne opinie. Ten, który wybrałam miał nalepkę nr 1 w Niemczech, więc tym chętniej wrzuciłam go do koszyka.


Jak już wspominałam Balea w ofercie do demakijażu ma zwykły i dwufazowy płyn oraz płatki do demakijażu. Płyn kosztował 40 koron (około 6-7 zł). W butelce jest 100 ml płynu, które należy zużyć w ciągu 2,5 roku od otwarcia. 

Skład (źródło):
AQUA, METHYL GLUCETH-20, POLYSORBATE 20, ALOE BARBADENSIS, LEAF JUICE, SODIUM BENZOATE, COCOAMPHOACETATE, LACTIT ACID, PARFUM, SODIUM CHLORIDE, BUTYLPHENYL METHYLPROPIONAL, ALPHA-ISOMETHYL IONONE, LIMONENE, LINALOOL

Płyn znajduje się w smukłej buteleczce, wykonanej z dość grubego plastiku. Zakrętka idealnie pasuje do butelki. Otwór, przez który wydobywamy płyn ma fajne ograniczenie. Dzięki któremu możemy kontrolować ilość wypływającego płynu. Prawdopodobieństwo wylania za dużo jest bliskie zeru. Płyn bardzo się pieni, jest jak woda. Ma nieciekawy chemiczny zapach i jest przezroczysty. 

Niestety nie polubiłam się z tym płynem. Mam trudności ze zmyciem tuszu nawet z delikatnie wytuszowanych rzęs. Nie pomaga tarcie, przytrzymywanie wacika na rzęsach. Cały czas tusz pozostaje tam, gdzie był. Dzięki temu płyn jest bardzo niewydajny. Trzeba zużyć wiele płynu i płatków aby zmyć z rzęs cokolwiek. Nie podrażnił moich oczu ani okolic. 

Podsumowując niestety nie sprawdził się u mnie. Na pewno nie kupię go ponownie. Szkoda z nim nerwów, zwłaszcza, że istnieją specyfiki, które zmyją makijaż oczu szybko i bezproblemowo.

Pozdrawiam
Naomi

środa, 26 grudnia 2012

O tym co znalazłam pod choinką

Święta, święta i prawie po, ale póki trwają pokaże wam co znalazłam w tym roku pod choinkę. Wszystkie prezenty mi się podobają i na pewno je wykorzystam. 

Pod choinką znalazłam zestaw VIP Playboy. W jego skład wchodzi 30 ml woda toaletowa oraz "torebka", ale ja ją wykorzystam jako kosmetyczka. Ostatnio szukałam czegoś podobnego i mam.



Molem książkowym nie jestem i raczej nie będę. Jednak czasami lubię coś przeczytać wciągającego. Pierwszy tom Milenium przeczytałam w wakacje. Teraz będę miała okazję przebrnąć przez drugi tom "Dziewczyna, która igrała z ogniem".


Nigdy nie miałam tuszu z Maybelline. W końcu będę miała okazję przetestować jeden z nich. Na razie go nie otwieram. Mam wystarczająco dość otwartych tuszy do rzęs. Muszę choć jeden z nich zużyć.


Na koniec mój ulubiony i najbardziej trafiony prezent: czapka z Camaieu. Nie będę ukrywać, że sama ją wybrałam. Moja ostatnia czapka gdzieś zaginęła, a ta jest idealna i cieplutka.


Co znalazłyście pod choinką? Napiszcie =D

Pozdrawiam świątecznie!
Naomi

wtorek, 25 grudnia 2012

Dlaczego? - Golden Rose Selectice nr 19 "Fruit Sherbet"

Osoby często podczytujące mnie wiedzą, że uwielbiam lakiery od Golden Rose. Moją ulubioną serią jest Paris. Dużą sympatią darzę także serię z proteinami, ostatnio polubiłam nowości Rich Color oraz Jolly Jewels. Poza tym zainteresowała mnie inna nowość marki, czyli seria Selective polecana do salonów kosmetycznych. Przy okazji darmowej dostawy zakupiłam jedną buteleczkę nr 19 "Fruit Sherbet".


Lakier znajduje się w bardzo ładnej buteleczce. Bardzo podoba mi się taki prosty design, uroku dodaje czarna matowa zakrętka. Poza tym każdy lakier ma nazwę, co jest unikatowe w tej serii. W pozostałych seriach lakiery nie mają nazw. Lakier ma bardzo dużą pojemność 16 ml. Kosztuje 6,90 zł w sklepie internetowym Golden Rose. Poza tym widziałam te lakiery na wyspach. W palecie jest 50 kolorów.


Zwykle lakiery Golden Rose mają nieciekawe buteleczki, ale świetną jakość. Na przykład seria Paris. W tym przypadku jest na odwrót. Buteleczka świetnie się prezentuje, ale jakość lakieru ma wiele do życzenia. Po pierwsze nie odpowiada mi pędzelek, który jest bardzo cienki. Dodatkowo lakier ma bardzo rzadką konsystencję, co bardzo utrudnia malowanie oraz łatwo zalać skórki. 

Jednym z niewielu plusów jest kolor, który jest naprawdę niepowtarzalny.Przynajmniej ja nie widziałam podobnego. Poza tym lakierem trudno się maluję. Stosunkowo długo schnie oraz bardzo krótko się utrzymuje. Po jednym dniu miałam odpryski, później bardzo szybko pojawiły się starte końcówki. 


Podsumowując bardzo się zawiodłam. Oczekiwałam czegoś o wiele lepszego, zwłaszcza, że producent poleca je do salonów kosmetycznych. Nie wykluczam, że dam szansę tej serii. Mam nadzieję, że trafiłam na felerny egzemplarz.

Pozdrawiam
Naomi

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt! oraz dokładka w wymianie

Wszyscy wszystkim składają życzenia, więc ja nie będę gorsza. ;) Chciałabym wszystkim życzyć:

Wesołych, zdrowych Świąt Bożego Narodzenia, 
spędzonych w gronie rodzinnym
oraz dużo miłości. :)


W wolnej chwili zapraszam do zakładki WYMIANA. Dorzuciłam kilka ciekawych kosmetyków. Również niedostępnych w Polsce. :)


Pozdrawiam
Naomi

niedziela, 23 grudnia 2012

Marion - delikatny dwufazowy płyn do demakijażu oczu

Osoby, które często zaglądają na mojego bloga wiedzą, że bardzo lubię dwufazowe płyny do demakijażu. Jako jedyne potrafią dokładnie zmyć tusz do rzęs. Lubię testować kolejne buteleczki, choć mam już swojego ulubieńca, czyli Ziaję. Nie dawno zainteresował mnie płyn z polskiej firmy Marion. Nie pozostało mi nic innego tylko wyruszyć na łowy.

Kosmetyki Marion są dostępne głównie w mniejszych drogeriach oraz w Naturach, choć w nie wszystkich. W jednej, w której bywam najczęściej do dziś ich nie znalazłam. Kosztuję 5,99 za 200 ml, które należy zużyć w ciągu 5 lat. Kosmetyk został przebadany dermatologicznie oraz należy go przechowywać w temperaturze od 5 °C do 25 °C.


Skład (źródło):
 Aqua, Cyclomethicone, Isopropyl Myristate, Isohexadecane (and) Polyisobutane, Phenoxyethanol (and) Ethylhexylglycerin, Panthenol Chamomilla Recutita Extract, Sodium Chloride, C.I. 42090

Płyn znajduje się w butelce wykonanej dość miękkiego, przezroczystego plastiku. Kształt butelki przypomina mi butelki, w których znajdują się płyny 2-fazowe Bielendy. Zakrętka odpowiada kolorowi płynu i dobrze się zakręca. Nie ma możliwości alby coś się wylało. Może moja butelka jest felerna, ale gdy ją zakręcam to słyszę okropny dźwięk, który mi nie odpowiada.

Otwór, przez który wydobywa się płyn jest podobny do innych, co powoduje, że czasami możemy sobie wylać na wacik więcej niż potrzebujemy. Płyn nie ma nadzwyczajnego zapachu. Jest delikatny, nie nachalny, nie przeszkadza mi. Jest niezbyt wydajny, ale to wada większości dwufazówek.


Wcześniej czytałam o nim kilka pochlebnych opinii co zdecydowało o zakupie. Sama jestem zadowolona z tego płynu z małym "ale". Najpierw jednak pozytywy. Obie warstwy dobrze i szybko się łączą, ale stosunkowo długo rozłączają. Płyn najlepiej działa, gdy nasączony wacik na chwilę przyłożymy do powieki. Tusz wraz z całym makijażem się rozpuszcza. Jednak czasami nie wszystko wędruje na wacik i rano budzę się z resztkami na dolnej powiece. Pozostawia delikatną tłustą warstwę, której łatwo się pozbyć przecierając tonikiem. Nie powoduje tzw. mgły na oczach oraz nie podrażnia moich oczu. Nie szczypią itd.

Podsumowując jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym kosmetykiem. Nie wykluczam, że kupię kolejną buteleczkę. Całkiem dobry produkt w przystępnej cenie.

Płyn micelarny, czy płyn dwufazowy a może coś zupełnie innego? Czego używacie do demakijażu oczu?
Napiszcie :)

Pozdrawiam
Naomi

czwartek, 20 grudnia 2012

Mięta w zimie, czyli Golden Rose Paris nr 239

Dziś chciałabym wam pokazać kolejny lakier, który mam z serii Paris. Jak wiecie lakiery z Golden Rose uwielbiam. Są tanie i świetnej jakości. Pominę dokładne opisywanie właściwości tej buteleczki, ponieważ niczym nie różni się od swoich poprzedników. Jeśli chcecie, możecie kliknąć i popatrzeć na inne kolory.

Wcześniej na blogu pojawiły się:



Trzymajcie się ciepło
Naomi

środa, 19 grudnia 2012

Żel do golenia Isana - czyżby ideał?

Ostatnio na moim blogu pojawiło się sporo krytycznych recenzji. Żeby nie było, że trafiam na same buble, to dziś chciałam napisać kilka pozytywnych słów na temat żelu do golenia do skóry wrażliwej z aloesem Isana. Dwa miesiące temu pisałam o specyfiku do golenia również z Isany, który totalnie się u mnie nie sprawdził. Przypomnę, że jego główną wadą była straszna niewydajność.


Żel jest dostępny w każdym Rossmannie, a jak wspominałam wczoraj Rossmannów w Polsce jest sporo. Nie pamiętam dokładnej ceny, ale myślę, że kosztował około 6-7 złotych. W opakowaniu jest 150 ml, które należy zużyć w ciągu 2 lat od otwarcia. Został wyprodukowana w Unii Europejskiej.


Żel znajduje się w opakowaniu wykonanym z puszkowego tworzywa (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi). Design opakowania nie powala, jest utrzymany w prostej fioletowej stylistyce. W porównaniu do np Balea wypada blado.


Żel początkowo ma niebieski kolor, ale bardzo szybko zmienia kolor na biały. Przy okazji tworząc coś co przypomina krem, który jest bardzo treściwy i gęsty, ale nie utrudnia to rozsmarowywania. Żel nie ma nadzwyczajnego zapachu. Pachnie, jak inne kosmetyki tego typu. Jest bardzo gęsty, niewielka ilość wystarczy, aby wydepilować obie nogi. Dzięki temu jest bardzo wydajny.

Dzięki żelowi depilacja jest o wiele przyjemniejsza i co najważniejsze szybsza. Nie podrażnił mnie. Żel zmiękcza włoski a maszynka szybko sunie po nogach, pozostawiając skórę gładką i jedwabistą. Warto jednak ją po depilacji posmarować dobrym kremem nawilżającym.


Podsumowując jest to godny polecenia żel, który spełnił moje wymagania. Jest godny polecenia, a ja z pewnością kupię kolejne opakowanie.

Posiadacie w swojej łazience kosmetyki ułatwiające depilację, czy wystarcza wam żel pod prysznic?
Napiszcie :)

wtorek, 18 grudnia 2012

Nie tylko do włosów - szampon Babydream

Zza stosu chusteczek do nosa chciałabym napisać kilka słów na temat szamponu, bardzo popularnego wśród włosomaniaczek, ale nie tylko.


Babydream to linia kosmetyków dla dzieci dostępna w drogeriach Rossmann za bardzo korzystną cenę. Na przykład szampon kosztuję 3,99 za 250 ml. W promocji dostaniemy go nawet za 2,49 zł. Z jego dostępnością nie ma problemu. Rossmanny machają do nas praktycznie zza każdego rogu. Należy go zużyć w ciągu około 30 miesięcy.

Skład:


Szampon znajduję się dość twardej niebieskiej butelce, ze słodkim bobasem na wierzchu. Butelka jest fajnie wyprofilowana, co powoduje, że dobrze się trzyma w dłoni. Istnieje małe prawdopodobieństwo, że wyślizgnie się z dłoni. Jedynym minusem może być rodzaj plastiku z którego jest wykonane opakowanie. Mianowicie jest nieprzezroczyste, co powoduje, że nie możemy kontrolować zużycia. Nie zawiera SLES, SLS, parabenów oraz parafiny.


Szampon ma przezroczysty kolor o delikatnym żółtym zabarwieniu. Jest bardzo rzadki, co powoduję mniejszą wydajność, ale z drugiej strony cena to rekompensuje, która jest bardzo atrakcyjna. Dodatkowo drażni mnie rumiankowy zapach, którego nie lubię.


Używałam go w dwojaki sposób. Zwykle służył mi do czyszczenia pędzli. W tej roli sprawdził się genialnie. Bez problemu oczyszczał pędzle z cieni, czy podkładu. Dał radę nawet wyczyścić pędzel typu flat top z krwistoczerwonej szminki (nie pytajcie co autor miał na myśli). Dla przykładu z takim zabrudzeniem nie dał sobie rady dobrej jakości płyn do mycia naczyń,  który powinien być o wiele bardziej agresywny (zdaję sobie sprawę, że był to głupi pomysł, ale byłam w podbramkowej sytuacji). Nie niszczy włosia pędzli. Pędzle po "kąpieli" są bardzo mięciutkie i delikatnie, nienachalnie pachną rumiankiem. Czasami mam problem z wypłukaniem szamponu z gęstszych, większych pędzli typu flat top lub do pudru.

W ostatnim czasie zaczęłam również olejować włosy. Swoją drogą robię to bardzo nieregularnie. Jednak, gdy przeprowadzę taki zabieg, to używałam tego szamponu do zmycia oleju. Radzi sobie w tej roli trochę gorzej, ponieważ muszę myć włosy dwukrotnie. Zwykle po pierwszym razie mam wrażenie, że nie zmył oleju dokładnie. Dodatkowo słabo się pieni, ale podejrzewam, że może być to wina wody, która jest twarda. Bardzo plącze włosy oraz zbija je w twarde strąki. Nałożenie odżywki lub maski po myciu jest koniecznością. Rumianek zawarty w szamponie nie rozjaśnił moich włosów. Możliwe, że używałam go za rzadko aby to zauważyć.


Podsumowując jest to bardzo dobry szampon do pędzli, który kosztuje grosze. Warto się w niego zaopatrzyć jeśli chcemy mieć dobrze umyte pędzle. Natomiast moje włosy mają neutralny do niego stosunek. Z braku innej alternatywy z pewnością użyje go jeszcze nie raz do zmywania oleju.

Miałyście, używałyście? Co sądzicie o nim?
Napiszcie :)

Pozdrawiam
Naomi

niedziela, 16 grudnia 2012

p2, czyli drogeryjny krem BB kontra Ja

Odkąd BB kremy stały się bardzo popularne, każda marka musi mieć coś takiego w swojej ofercie. Szkoda tylko, że te BB kremy nie mają nic wspólnego z oryginalnymi azjatyckimi. Nie zbyt się zdziwiłam, gdy p2 również wprowadziło taki krem do swojej oferty. Zdecydowałam, że to idealny moment, aby przetestować taki BB cream.


Niestety kosmetyki p2 dostępne są tylko w niemieckich DM-ach. Tubka kremu kosztuję 4,95 € za 30 ml, które należy zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. Nie zawiera perfum, parabenów. Nie jest wegański. Zawiera SPF 15. Występuje w dwóch kolorach 010 Light (mój) i 020 Medium.

Skład:


Krem znajduje się odpowiednim rozmiarze tubce, która ma proste opakowania. Z przodu nie ma nadmiaru informacji. Napisy się nie ścierają jak również srebra nakrętka. Wielkim plusem jest to, że krem fabrycznie był zabezpieczony sreberkiem (widzicie to na poniższym zdjęciu), podobnie jak niektóre pasty do zębów. Zakrętka dobrze się zamyka na klik. Na pewno samoistnie się nie otworzy.


Krem jest bardzo wydajny, niewielka ilość wystarczy aby pokryć całą twarz. Jest bezzapachowy. Duże zastrzeżenia mam do koloru, który powinien być zdecydowanie być jaśniejszy. Jest to najjaśniejszy w gamie, ale do jasnych nie należy.


Niestety nie zachwycił mnie, po pierwsze kolor jest dla mnie za ciemny. Dodatkowo słabo się dopasowuje do cery. Cały czas boję się się, czy twarz nie odcina się od szyi. Słabo wyrównuje koloryt i  ma krycie bliskie zeru. Cera po jego użyciu świeci się, konieczne jest jej przypudrowanie. Nie utrzymuje się długo. Po kilku godzinach nie ma po nim śladu.

Podsumowując jestem zawiedziona. Nie spodziewałam się cudów, ale czegoś co spełniałoby funkcje kremu tonującego. Moim zdaniem cena totalnie nie adekwatna do jakości. Na pewno nie kupię ponownie.

Co sądzicie o drogeryjnych kremach BB? Napiszcie =)

Pozdrawiam
Naomi

czwartek, 13 grudnia 2012

DDD, czyli co mi wpadło do wirtualnego koszyka

Jak wiele z nas odliczałam dni do dnia darmowej dostawy. Skrupulatnie wybierałam sklepy, w których miałam zrobić zakupy. Później zdecydowałam, że nie będę nic kupować, ponieważ po co mi kolejne kosmetyki jeśli tyle ich zalega na półkach. Jednak w ostatniej chwili znalazłam informacje, że w jednym ze sklepów są masełka do ust Nivea. W ostatnim czasie bardzo pożądane. Dodatkowo dobrałam bardzo praktyczne rzeczy. Tak skończył się 3 grudnia.


Natomiast 5 grudnia Golden Rose ogłosiło, że w mikołajki będą mieć darmową wysyłkę. Od dłuższego czasu kusiły mnie ich nowości, więc nie mogłam przegapić okazji i klikłam kilka lakierów i coś jeszcze.  


Lakier po lewej to seria Selective w kolorze "Fruit Sherbet" o numerze 19. Dodatkowo skusiłam się na pomadkę w bardzo odważnym kolorze o numerze 53. Jako gratis dostałam pilniczek.


Lakiery znajdujące się w pudełku, to od lewej:

  • Rich Color nr 35
  • Jolly Jewels nr 108
  • Rich Color nr 15
  • Rich Color nr 27


Na co skusiłyście się podczas dnia darmowej dostawy? Napiszcie :)

Pozdrawiam 
Naomi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...