czwartek, 9 lipca 2015

#AmbasadorkaLPM - recenzja żeli pod prysznic Le Petit Marseillais

Witajcie po dłuższej przerwie. Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić moją opinię na temat żeli pod prysznic Le Petit Marseillais w nowych wariantach zapachowych, czyli pomarańczy i grejpfruta oraz werbeny i cytryny. Z kosmetykami tej marki mam po raz pierwszy styczność, chociaż od dłuższego czasu zerkały na mnie ze sklepowych półek i zachęcały do zakupu. Trafiły do mnie jednak w wyniku wzięcia udziału w programie "Ambasadorka LPM".


Kosmetyki Le Petit Marseillais są dostępne przede wszystkim w Rossmannach oraz Super-pharm, ale widziałam je również w mniejszych drogeriach. Do wyboru mamy wiele rozmaitych wariantów zapachowych. Nie wszystkie wpisują się w mój gust, ale kilka chętnie widziałabym u siebie. Żele pod prysznic możemy kupić w kilku rozmiarach, 250 ml, 400 ml i 650 ml (z tym, że jest to kosmetyk 2w1 do kąpieli i pod prysznic). Kosmetyki kosztują od kilku w promocji do około 20 złotych.

W moim posiadaniu jest delikatny żel 2w1: pod prysznic i do kąpieli o pojemności 650 ml o zapachu pomarańczy i grejpfruta oraz delikatny żel pod prysznic o pojemności 400 ml o zapachu werbeny i cytryny.


Opakowania nie przypadły mi szczególnie do gustu, ale są praktyczne i dobrze spełniają się w swojej roli. Nie wyślizgują się z dłoni, nawet pod prysznicem. Szata graficzna jest prosta i przemyślana. Na pewno jest to mi bliższe niż nieuzasadniony przerost formy nad treścią. Butle są wykonane z twardego i porządnego plastiku. Zamknięcie działa nienagannie. 


Konsystencja żelu jest typowa dla tego typu kosmetyków. Nie za gęsta i nie za rzadka. Żele są bardzo wydajne. Łatwo się pienią. Mają mocne, intensywne zapachy, które zostają na skórze i można je wyczuć w łazience. Jednak muszę przyznać, że bardziej do gustu przypadła mi wersja z pomarańczą i grejpfrutem. Ma bardzo energetyczny i odświeżający zapach. Drugi nie do końca mi się podobał, ale jest to moje indywidualne odczucie, ponieważ innym się spodobał. 


Oprócz zapachu, butelki niewiele różnią się właściwościami. Żele dobrze myją i oczyszczają skórę. Nie podrażniają i nie uczulają. Są wydajne. Niewielka ilość tworzy sporą ilość piany.


Podsumowując żele dobrze się u mnie sprawdziły. Wersje z grejpfrutem i pomarańczą z przyjemnością zużyję do końca. Drugą butelkę komuś oddam, ponieważ zapach zupełnie mi się nie spodobał. Polecam.

Znacie żele pod prysznic Le Petit Marseillais?

Naomi

czwartek, 4 czerwca 2015

Promocje -40%, -49% w Rossmannie i Drogeriach Natura - moje zakupy

Koniec kwietnia i cały maj minął pod znakiem promocji w Rossmannie i Drogerii Natura. Oczywiście musiałam z nich skorzystać. Niektóre kosmetyki i tak kupiłabym w najbliższym czasie, a pozostałe były po prostu zachcianką. 

Najwięcej gotówki zostawiłam w Rossmannie, który skusił najpierw promocją na kosmetyki kolorowe, a później na pielęgnacje twarzy. 


Zacznę jednak od kosmetyków zakupionych w Drogeriach Natura, gdzie było tylko 40% zniżki, natomiast obejmowało marki, które są prawie wyłącznie dostępne tylko tam (piszę prawie, ponieważ szafy Catrice i Essence coraz częściej zdarzają się w Rossmannach). Kupiłam tam dwa kosmetyki z Catrice: puder do twarzy Colour Correcting oraz cień do powiek z serii Liquid Metal w kolorze 040 Under Treasure. Z tego drugiego kosmetyku jestem na razie średnio zadowolona, ponieważ ma niewystarczającą dla mnie pigmentacje.

Z Essence do koszyka wpadła matowa szminka  w kolorze 07 Natural Beauty oraz tusz do rzęs Plump no Clump, który okazał się tak beznadziejny, że użyłam go dopiero dwa razy. Przede wszystkim ma strasznie sztywną szczotkę oraz jest bardzo rzadki. Uważajcie na niego.

W Rossmannie zakupy były bardziej szczęśliwe. Podczas pierwszego tygodnia do koszyka wpadł korektor z L'oreal Lumi Magique, z którego jestem bardzo zadowolona. Następnie kupiłam dwa kosmetyki z najnowszej serii Rimmel Lasting Finish, a mianowicie puder i kamuflaż. Oba w najjaśniejszych kolorach. Używam ich właściwie od zakupu i jestem zachwycona.

W czasie promocji na kosmetyki do makijażu kupiłam tylko tusz do rzęs z Miss Sporty Studio Lash 3D Volumythic


W czasie promocji na lakiery do paznokci i kosmetyki kolorowe do ust można było także kupić taniej balsamy do ust. Bardzo mnie to ucieszyło, ponieważ w końcu skusiłam się na to co chodziło mi po głowie od dłuższego czasu, a mianowicie Baby Lips Dr Rescue z Maybelline, Blistex Lip Relief Cream oraz Carmex w sloiczku (najlepsza wersja). Dodatkowo do koszyka wpadł błyszczyk do ust Oh My Gloss z Rimmel w kolorze 150 Glossaholic oraz trzy lakiery z Wibo z serii matowej, jednowarstwowej i piaskowej. Na razie najbardziej zadowolona jestem z matowego lakieru. 


Na powyższym zdjęciu znajdują się nie tylko zakupy z promocji -40% na kosmetyki do twarzy, ale także inne. Zacznę jednak od tych zakupionych na promocji. Odkąd dowiedziałam się o promocji wiedziałam, że na pewno kupię nowość L'oreal, czyli skoncentrowane serum udoskonalające Skin Perfection. Pozostałe kosmetyki to tzw. zachcianki. Skusiłam się jeszcze na płyn dwufazowy z L'oreal (na razie mam mieszane uczucia), krem pod oczy Alterra (jest ok, fajny i za grosze) oraz chusteczki oczyszczające z Rival de Loop. Z tej samej firmy kupiłam jeszcze krem nawilżający do twarzy, ale nie ma go zdjęciu.  

W Auchanie kupiłam chusteczki do demakijażu z Nivea oraz pęsetę, a w drogerii Pigment w końcu dorwałam folie z Makeup Revolution w kolorze Rose Gold. Dodatkowo wzięłam maskę z serii Bania Agafii (moje włosy są ponad polityką i kochają te maski). 

W końcu dobrnęliśmy do końca. Trochę tego jest, ale większość kosmetyków chciałam kupić od dłuższego czasu, więc promocja była jak znalazł. :)

Naomi

niedziela, 24 maja 2015

Kilka słów o aktualnie używanej kolorówce + makijaż

Dzisiejszy wpis chciałabym poświęcić kolorówce, którą najczęściej używam i zdecydowanie zasługuję na miejsce w gronie ulubieńców. Znajduje się tutaj kilka kosmetyków, które są nowościami, ale znajdziemy także te, do których wróciłam po przerwie.



Na powyższym zdjęciu znajduje się puder do twarzy z serii Fit Me w najjaśniejszym kolorze z Maybelline. Niestety w chwili obecnej już go nie używam, ponieważ zużyłam do ostatniego okrucha, czego bardzo żałuję. Z chęcią wróciłabym go do niego, ale niestety jest niedostępny w Polsce. Polubiłam go ze względu na wielogodzinną trwałość, matowienie oraz idealny dla mnie kolor. 

Z tuszami do rzęs L'oreal mam ciężką relację i również w tym przypadku tak jest. Tym razem spróbowałam standardowej wersji One Million Lashes. Początkowo sklejał rzęsy, jak podeschnął było lepiej, ale znów jak za bardzo to znowu sklejał i oblepiał. Wadą jest również fakt, że pod koniec dnia lubi się kruszyć. Od kilku dni używam czegoś z zupełnie innej półki, a mianowicie podczas promocji w Rossmannie skusiłam się na maskarę Miss Sporty Studio Lash 3D Volumythic (w żółtym opakowaniu) i na razie jestem nią oczarowana. Mam nadzieję, że to nie tylko chwilowy stan.

Kilka tygodni temu skończyła się moja baza pod cienie do powiek z ArtDeco. Było to moje drugie opakowanie. Bardzo ją lubiłam, ale czas na zmianę i postanowiłam zamówić matującą bazę z Zoeva. Pech chciał, że od końca kwietnia jest w polskich sklepach internetowcy niedostępna, a nie chcę nic innego, dlatego muszę sobie radzić w inny sposób. Zrezygnowałam z konkretniejszych makijaży oka, ale czasami, gdy chcę zmalować coś w neutralnych barwach to sięgam po Colour Tattoo z Maybelline w kolorze On&On Bronze. Dobrze sprawdza się solo, ale o wiele lepiej jako baza pod cienie (najczęściej Inglot). Makijaż długo się utrzymuje, nie ściera i nie wchodzi w załamania. Początkowo nie byłam do niego przekonana, ale teraz się do niego przekonałam.


Następnym ulubieńcem jest żel utrwalający do brwi z L'oreal w kolorze medium/dark. Od zakupu używam go codziennie i nie wyobrażam sobie makijażu bez niego. Przyciemnia włoski, utrwala je i trzyma w ryzach. Nie kruszy się i utrzymuje się od pomalowania do demakijażu.

Kolejnym kosmetykiem jest mój pierwszy produkt z MAC. Cieszę się, że na pierwsze spotkanie z tą marką wybrałam szeroko polecany korektor Pro Longwear w kolorze NW 15. Jestem z niego bardzo zadowolona, ponieważ zakrywa cienie pod oczami, ujednolica koloryt skóry oraz sprawdza się na niedoskonałości. Zastrzeżenia mam tylko do pompki, która wyjątkowo nie chcę ze mną współpracować i zawsze muszę wycisnąć za dużo. Dodam, że korektor ma rewelacyjną trwałość. 


Dopełnieniem makijażu oka jest czarna kreska wykonana eyelinerem. Moim ostatnim odkryciem jest Super Liner Perfect Slim z L'oreal. Dzięki niemu możemy namalować bardzo precyzyjną kreskę, która nie ściera się, nie blaknie, ani nie kruszy w ciągu dnia. Również z jej zmyciem nie ma problemu, chociaż trwałość wskazywała by na coś innego. Myślę, że znalazłam w swój ideał w tej kategorii.

Podczas makijażu oka nie można zapomnieć o linii wodnej. U mnie najczęściej ląduje tam cielista kredka z nieistniejącej już firmy Basic. Po woli zbliża się jej termin przydatności, ale póki mogę to z chęcią po nią sięgam. 


Na koniec cienie Inglot, które przez chwilę poszły w odstawkę, ale ostatnio częściej po nie sięgam. Zwłaszcza wróciłam do neutralnych odcieni, które dobrze komponują się z wyżej wymienionym Color Tattoo. Cienie są dobrze napigmentowane, łatwo się łączą i rozcierają. W poniższym makijażu użyłam odcieni 111,112 i 409. Na co dzień, gdy każda minuta jest na wagę złota na powieki nakładam tylko cień o numerze 353 lub 355, w celu ujednolicenia kolorytu. Są to matowe, cieliste kolory.


Trochę się rozpisałam, ale chciałam Wam sporo przekazać. :) Znacie kosmetyki, po które ostatnio najchętniej sięgam?

Naomi

środa, 20 maja 2015

Joy Box Wiosna Trendy

Korzystając z chwili luzu (sesja powoli się zbliża, więc jest to taka cisza przed burzą) chciałabym pokazać Wam zawartość pudełka Joy Box. Pudełko ukazuje się co dwa miesiące i teraz jest to już trzecia edycja. Ja zamówiłam pierwszą, którą pokazywałam tutaj, drugą sobie odpuściłam ze względu na nieciekawą zawartość, ale gdy zobaczyłam co będzie w trzeciej odsłonie nie mogłam przegapić takiej okazji. 

W tej edycji postawiono na bardziej luksusowe kosmetyki, a dodatkowo było ich o jeden więcej niż we wcześniejszych pudełkach. W sumie box zawierał 10 kosmetyków z różnych kategorii. W związku z tym cena była wyższa i musiałam za niego zapłacić 59 zł.


Tym razem pudełko było utrzymane w niebieskiej stylistyce. Podoba mi się nawet bardziej niż poprzednie.


W boxie znalazło się 7 z góry narzuconych kosmetyków oraz 3 które mogliśmy sobie sami wybrać. W gratisie otrzymałam najnowszy numer Joy.


Pierwszym kosmetykiem, który sama sobie wybrałam jest miniatura perfum Lolity Lempickiej, a drugim płyn micelarny z Dermedic. 


Ostatnim kosmetykiem, który sama sobie wybrałam jest nawilżające mleczko łagodzące z Tołpy.

W skład kosmetyków z góry "narzuconych" wchodziły:

  • krem matujący intensywnie nawilżający hydro algi z AA, 
  • odżywka do włosów Timotei,



  • mydełko żurawinowe Stenders,


  • maska nawilżająca etre belle,
  • lakier do paznokci Eclair, który jako jedyny nie pasuje mi z tego pudełka i muszę mu poszukać nowego właściciela,


  • "coś" (rękawica to za dużo powiedziane) do demakijażu oczu, które wymaga tylko wody z Glov,


  • pełnowymiarowy tusz do rzęs Mac.
Zamawiając pudełko tylko dla tuszu jesteśmy już na plusie, ponieważ sam kosztuje około 100 zł, a mamy jeszcze 9 innych kosmetyków, gazetę oraz pudełko, które możemy wykorzystać innym celu.



Podsumowując jestem bardzo zadowolona z zakupu i każdy kosmetyk z przyjemnością zużyje.

Co sądzicie o pudełku JoyBox?

Naomi

sobota, 9 maja 2015

Denko marcowo-kwietniowe

Od ostatniego wpisu z zużytymi kosmetykami minęło już ponad dwa miesiące, więc to najwyższy czas aby pokazać Wam, co w ostatnim czasie zużyłam. Przy okazji napiszę, czy żałuję zakupu, czy kupię ten kosmetyk kolejny raz. Trochę się tego zebrało i bardzo dobrze zwłaszcza ze względu na czas. 


W minionych miesiącach udało mi się co nieco zużyć kosmetyków kolorowych, więc i o nich Wam napiszę.


Na sam początek żele pod prysznic. Pierwszy z nich jest z Balea o zapachu pomarańczy z wanilią, a drugi z Isana o zapachu wanilii. Oba nie zachwyciły mnie swoimi właściwościami. Sprawowały się jak pierwsze lepsze żele, bez fajerwerków. Tylko ten pierwszy miał ciekawszy zapach. Na pewno nie kupię ponownie.


Następnie co nieco do włosów. Najpierw zużyłam dwie saszetki masek do włosów z Babuszki Agafii. Bardzo dobrze się u mnie sprawdziły i chętnie sięgnę po kolejne opakowania. Następnie wykończyłam odżywkę intensywna odbudowa i szampon wzmacniający z Ziaja. Oba kosmetyki mnie nie zachwyciły. Miały bardzo przeciętne działanie, a odżywka to wręcz klapa. W szamponie podobał mi się tylko miętowy zapach. Na pewno nie kupię tego zestawu (Ziaja) ponownie.


Na powyższym zdjęciu znajduje się zbieranina różnych kosmetyków. Moje serce szczególnie zdobyło masło do ciała o zapachu kandyzowanego jabłka i truskawkowy krem do rąk z The Body Shop. Oba miały przede wszystkim przepiękne zapachy oraz przyzwoite działanie. Na pewno kupię jeszcze jakieś kosmetyki tej firmy.

Zużyłam także krem Nivea Soft, krem do rąk z Dermo-pharmy oraz miniaturę Avene, ale żaden z tych kosmetyków mnie nie ujął, więc nie ma nad czym się rozwodzić.


Wśród kosmetyków do twarzy skończyłam moje ulubione malinowe oczyszczające chusteczki do oczyszczania twarzy z Balea. Niestety w polskich sklepach trudno znaleźć chusteczki, które mają ciekawy zapach. Te pięknie pachną, ale mają też zadowalające działanie. Na pewno kupię znowu jakąś nową wersję zapachową. 

Z Alverde zużyłam rumiankową emulsję do mycia twarzy. Kosmetyk okazał się bardzo fajny, spełniał swoją rolę. Nie mogę mu nic zarzucić. Z przyjemnością go używałam. Może kupię ponownie.

Następnie chciałabym wspomnieć o kremie z Pharmaceris z 5% kwasem migdałowym. Zdecydowanie nie polubiłam się z nim i długo zajęło mi jego skończenie. Nie zauważyłam jego dobroczynnych właściwości. Na pewno nie kupię ponownie. 

W ostatnim czasie z kosmetykami Yves Rocher totalnie nie jest mi po drodze, ale płyn dwufazowy z bławatkiem sprawdza się u mnie doskonale. W ostatnim czasie zużyłam aż dwie butelki tego płynu. Szybko i sprawnie radzi sobie z makijażem oka. Nie pozostawia tłustej warstwy i mgły na oczach. Zdecydowanie polecam i z przyjemnością kupię kolejną butelkę. 


Następnie garść różności. Bardzo lubię pasty do zębów z Himalaya Herbals i płatki kosmetyczne Tami. Do tych produktów regularnie wracam. 


Na sam koniec garstka kolorówki. Zużyłam mój ulubiony puder do twarzy z Maybelline z serii Fit me. Doskonale się u mnie sprawdzał. Wyrównywał koloryt, długo się utrzymywał i przede wszystkim dobrze matowił. Jeśli będę miałam tylko okazje na pewno kupię kolejne opakowanie.

Skończyłam także moją ulubioną bazę pod cienie z Art Deco. Służyła mi dzielnie prawie 1,5 roku i żałuję, że się już skończyła. Świetnie przedłużała trwałość cieni, podbijała kolor oraz ułatwiała rozcieranie. Na pewno nie było to moje ostatnie opakowanie.

Zużyłam także prawie korektor True Match z L'oreal. Zostało mi go nie wiele, ale minął czas na jego zużycie od otwarcia, więc stwierdziłam, że czas się rozstać. Bardzo go polubiłam miał jasny kolor. długo się utrzymywał i ładnie maskował niedoskonałości. Nie wykluczam zakupu kolejnego opakowania.

Super Liner z L'oreal już dawno miałam wyrzucić, ponieważ zużyłam go już jaki czas temu, ale jakoś nie chciałam się z nim rozstawać. Bardzo lubię eyelinery tej firmy i na pewno będę do niego wracać.

Ostatnim kosmetykiem jest konturówka do oczu z Catrice, którą musiałam wyrzucić, ponieważ stwardniała i nie możliwym jest jej użytkowanie. Zastanawiające jest to, zwłaszcza że nie mam jej bardzo długo.
__________
Jak widzicie trochę tego zużyłam. Do niektórych kosmetyków na pewno wrócę. O pozostałych nie warto pamiętać. Używałyście któregoś z powyższych kosmetyków?

Naomi

poniedziałek, 4 maja 2015

Zostałam #AmbasadorkaLPM

Blogi opanowała plaga postów zdradzająca zawartość paczek ambasadorskich Le Petit Marseillas. Po mimo to ja również nie odmówię sobie tej przyjemności i pokaże co znajdowało się w mojej. Nie spodziewałam się, że zostanę wybrana i było to dla mnie bardzo miłe zaskoczenie.

Z tymi kosmetykami nie miałam wcześniej styczności. Tylko tyle ile miałam okazje je oglądać w sklepie. 


Paczka przyszła do mnie w ekspresowym tempie. Nie spodziewałam się, że tak szybko to się potoczy.


Karton mieszczący kosmetyki był zapakowany z dbałością o najmniejsze szczegóły. Uwielbiam, gdy dba się nawet o takie detale.


Zaraz po otwarciu Le Petit Marseillas zaproponowało zabawę, polegająca na zasłonięciu oczu maseczką i odgadywaniu zapachów otrzymanych żeli pod prysznic. Ja niestety zignorowałam informacje o tym zawartą w liście, ponieważ gdy dostałam paczkę bardzo się spieszyłam i bez zastanowienia popatrzyłam co do mnie trafiło.


Żele pod prysznic, które dostałam mają bardzo energetyczne, letnie zapachy. Większy o pojemności 650 ml raczy nas aromatem pomarańczy i grejpfruta, a mniejszy o pojemności 400 ml jest o zapachu cytryny i werbeny. Muszę przyznać, że zdecydowanie pierwszy wariant zapachowy bardzie przypadł mi do gustu. 


W kartonie znalazłam także sporą ilość próbek żelu pod prysznic o zapachu kwiatu pomarańczy oraz mleczka do ciała ze słodkim migdałem, masłem shea oraz olejkiem arganowym.


Jak widzicie jestem zachwycona paczką. Bardzo się cieszę, że zostałam wybrana #AmbasadorkąLPM i będę mogła poznać dotychczas nieznane mi kosmetyki.

Naomi

piątek, 1 maja 2015

Czy 2w1 to kit? - Tołpa tonik i płyn micelarny w jednym

Witajcie, dzisiaj chciałabym Wam opisać tonik, który używam już od dłuższego czasu i nie chcę się skończyć. Wiem, że wiele osób nie używa tego typu kosmetyków, ale dla mnie jest to bardzo ważny punkt w pielęgnacji twarzy. Kosmetyki z Tołpy mają już ugruntowaną pozycje w mojej kosmetyczce i większość sprawdza się u mnie doskonale. Już teraz zdradzę, że tak samo jest z matującym płynem micelarnym - tonikiem 2w1 do mycia twarzy z serii strefa t. Więcej o nim dowiecie się z kolejnych linijek tekstu.


Wyżej wymieniony kosmetyk występuje w dwóch rozmiarach 200 ml (tą wersje kiedyś miałam) i 400 ml, którą widzicie na powyższym zdjęciu. Mniejsza kosztuje 27,99, a większa 37,99 zł i oczywiście wychodzi bardziej ekonomicznie. Dodam, że warto polować na promocje, jak na przykład teraz duża butelka w Super-pharm kosztuje 11,99 zł przy zakupach za 35 zł. Kosmetyki Tołpa są dostępne w wyżej wymienionej drogerii, ale również w Rossmannie, Hebe i online, gdzie szczególnie polecam zaglądać, ponieważ zdarzają się świetne okazje.

Szata graficzna kosmetyków bardzo dobrze wpisuje się w mój gust. Myślę, że w prostocie jest siła. Opakowanie jest wykonane z porządnego plastiku. Dozownik ma odpowiedni otwór. Dzięki temu można wylać na wacik odpowiednią ilość płynu. Zamknięcie jest bardzo szczelne i przede wszystkim inne niż w mniejszej wersji. Dokładnie chodzi mi o to.


Według producenta jest to produkt 2w1 tonik i płyn micelarny służący do demakijażu. Od razu chciałabym zaznaczyć, że ja tego produktu używałam tylko jako toniku. Pamiętam, że raz próbowałam zmyć nim tusz do rzęs, ale szybko się poddałam. Mówi się, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. W tym wypadku przynajmniej sprawdza się w roli toniku do twarzy. Wspaniale odświeża skórę, usuwa zanieczyszczenia i tonizuje ją. Po użyciu jest przyjemnie gładka w dotyku. Nie jest klejąca. Szybko wysycha. Po użyciu tego toniku skóra jest świetna przygotowana do kolejnych etapów pielęgnacyjnych. Producent obiecuje zmatowienie i zwężenie porów. Muszę przyznać, że ten kosmetyk to robi. Może w niespektakularny sposób, ale na pewno widoczny. Dużą zaletą tego kosmetyku jest wydajność. Używam go już kilka miesięcy, a jeszcze trochę mi go zostało. Dodam, że staram się go stosować dwa razy dziennie.


Podsumowując kosmetyk jako tonik bardzo dobrze się u mnie spisał. Robi to, co do niego należy, czyli odświeża skórę i usuwa zanieczyszczenia. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył tym, że rzeczywiście matuje i zwęża pory. Na pewno nie była to moja ostatnia butelka. Polecam.

Naomi

piątek, 24 kwietnia 2015

Na co zwrócić uwagę podczas promocji -49% w Rossmannie

Wielka promocja  w Rossmannie rozpocznie się już za kilka godzin (gdyby ktoś nie wiedział od dziś -49% na podkłady, pudry, korektory i róże, a później przyjdzie czas na kolejne kategorie), więc postanowiłam Wam przedstawić kosmetyki, na które warto zwrócić uwagę. Nie jestem ogromną fanką marek kolorowych dostępnych w Rossmannie. Często takie same kosmetyki są dostępne online w bardzo przyjaznej cenie, a dodatkowo mam pewność, że nie były otwierane. 


Do dzisiejszego posta wybrałam ścisłych ulubieńców, których bym każdemu poleciła. Najwięcej takich kosmetyków znalazłam wśród kosmetyków do oczu, później do ust, a najmniej do twarzy. Myślę, że najmniej kosmetyków mam z tej ostatniej kategorii, ponieważ trudno mi znaleźć coś  w tej drogerii co będzie odpowiadać mi kolorem. 


Czasami jednak znajdują się perełki i można coś znaleźć naprawdę jasnego i dobrego. Rimmel nie dawno wypuścił nową serię do twarzy, w której znalazł się między innymi powyższy podkład Lasting Finish 25 hr Nude w bardzo jasnym kolorem 010 Light Porcelain. Minusem jest to, że ma różowe tony, ale na mojej twarzy nie są widoczne. Wyjątkowo dobrze kryje i bardzo długo się utrzymuje.

Drugim kosmetykiem jest korektor do twarzy z L'oreal z serii True Match. Również ma bardzo jasny kolor, dobre krycie, długo się utrzymuje i się nie ściera. Dodatkowo jest bardzo wydajny.


Wśród kosmetyków do oczy na szczególną uwagę zasługuje cień w kremie, czyli Color Tatoo z Maybelline w kolorze On&on bronze. Początkowo byłam nim rozczarowana i żałowałam zakupu, ale w ostatnim czasie bardzo go polubiła. Doskonale wygląda solo, ale również świetnie sprawdza się w roli bazy pod cienie. Makijaż oka wytrzymuje długie godziny. 

Następnie chciałabym Wam przedstawić kredki z Manhattan, które trafiły do mnie stosunkowo nie dawno, ale są doskonałe. Odpowiednio napigmentowane, łatwo się nimi rysuje, długo wytrzymują na powiece. Jestem zachwycona i może skuszę się na kolejny kolor. Moje kolory to Plummy i Brown Sugar.

Kolejny kosmetyk do oczu, który uwielbiam to czarny eyeliner w pisaku, czyli L'oreal Super Liner Perfect Slim. Ma bardzo precyzyjną końcówkę, którą możemy narysować nawet bardzo cienką kreskę. Myślę, że poradzi sobie z nim nawet największy laik. 



Następnym kosmetykiem, na który chciałabym zwrócić Waszą uwagę jest żel do brwi L'oreal Brow Artist Plumper w kolorze medium. Kupiłam go zupełnie przez przypadek w zeszłym roku i bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Ma bardzo precyzyjny aplikator. Doskonale układa włoski, a dodatkowo je przyciemnia. Efekt utrzymuje się od pomalowania aż do końca dnia.

Wśród tuszy do rzęs na chwile uwagi zasługują te produkowane z L'oreal. W chwili obecnej używam podstawowej wersji One Million Lashes i jestem z niej bardzo zadowolona. Świetnie wydłuża, unosi i pogrubia rzęsy. Drugą mascarą, która zasługuje na uwagę jest Eveline Volume Celebrities, o której niedawno pisałam. Również robi co do niej należy, ale bardzo szybko gęstnieje.


Na sam koniec zostawiłam sobie kategorie, którą zwykle pomijałam, ale ostatnio znalazłam wśród niej kilka perełek. Między innymi na uwagę zasługuje pomadki Colour Whisper od Maybelline, kredki Color Rush z Rimmel oraz szminki Color Senstational od Wibo. Powyższe kosmetyki do ust doskonale się u mnie sprawdzają i z chęcią kupię kolejne kolory.

Co polecacie z kosmetyków kolorowych dostępnych z Rossmanna?

Naomi

niedziela, 19 kwietnia 2015

Zakupy z ostatnich tygodni (MAC, Hebe, Natura, Golden Rose, E-zebra, Biedronka)

Witajcie, dzisiaj chciałabym Wam pokazać, co kupiłam w marcu i początkiem kwietnia. Znowu najwięcej przybyło mi kosmetyków kolorowych, ale były mi bardzo potrzebne (no w większości).

Na sam początek kosmetyk, z którego jestem najbardziej zadowolona. Pamiętacie moje plany zakupowe na rok 2015? Przewijała się tam marka Mac, ale w postaci pudru do twarzy. Korektor chciałam kupić z Nyxa, ale jedna z Was napisała, że lepiej zainwestować w Mac.


Poprzedni korektor z L'oreal używałam bardzo długo i doskonale się sprawdził. Używałam go pod oczy, ale również na niedoskonałości cery, dlatego postanowiłam poszukać czegoś podobnego w nowej dla mnie marce. Konsultantka w salonie dobrała mi korektor Pro Longwear w kolorze NW15 i to był strzał w dziesiątkę. Używam go od ponad miesiąca i na razie jestem zachwycona. Zdecydowanie był wart każdej wydanej złotówki.


Kolejnym kosmetyk, który przykuł moją uwagę jest masło do ciała z Bielendy o zapachu wanilli i pistacji. Kupiłam go w Biedronce za parę złotych i jest genialny. Również bardzo Wam go polecam jeśli lubecie słodkie zapachy.


Następnie w Hebe moją uwagę przykuły powyższe maseczki. Mają bardzo ciekawe opakowania oraz zapachy i właściwości. Moją uwagę najbardziej przykuły warianty z opuncją i czekoladą. Zwłaszcza z tą drugą wiążę duże nadzieje, ponieważ liczę, że będzie podobna do mojej ulubionej z Schaebens. 


W Drogerii Natura kupiłam tylko olejek do zabezpieczania końcówek z olejkiem arganowym z Marion. Sprawdza się u mnie bardzo dobrze.


W dzień kobiet w drogerii E-zebra była darmowa dostawa dla zakupów powyżej 30 zł. Nie mogłam przegapić tej okazji, zwłaszcza, że co nieco miałam na oku. Zamówienie złożyłam przede wszystkim dla dwóch nowych kosmetyków Rimmel, podkładu Lasting Finish 25HR Nude oraz kredki do ust Color Rush w kolorze 610 Sun Kissed. Do koszyka wrzuciłam jeszcze dwie kredki do oczu z Manhattanu, które kosztowały grosze. Zamówiłam kolory Plummy oraz Brown Sugar. Na sam koniec zamówiłam jeszcze spinki-żabki oraz wsuwki, których nigdy dość.


Na sam koniec małe zakupy z Golden Rose. Skusiłam się na lakier z nowej serii mini lakierów WOW oraz lakier z serii matowej. Niestety nie mogę Wam w chwili obecnej podać konkretnych kolorów, ponieważ lakiery zostały w Krakowie. Do zakupów dorzuciłam jeszcze kredkę do oczu z serii Dream Eyes w kolorze 423.

Jeszcze kupiłam dużą butle szamponu z L'oreal Elseve, ale niestety mu nie zrobiłam zdjęcia. ;) 

I to byłoby na tyle. Nie wiem, czy to dużo, czy to mało. Najbardziej cieszę się z korektora, który w chwili obecnej absolutnie uwielbiam.

Naomi

piątek, 17 kwietnia 2015

Eveline Volume Celebrities Mascara - recenzja

Wielka promocja w Rossmannie zbliża się wielkimi krokami, a ja chciałabym Wam przedstawić tusz do rzęs, na który warto zwrócić uwagę. Na punkcie tej kategorii kosmetyków mam lekkiego bzika i bardzo trudno mnie zadowolić. Mam bardzo duże wymagania, aczkolwiek myślę, że są do spełnienia. W ostatnim czasie eksperymentowałam z droższymi markami i zazwyczaj wychodziło mi to na dobre. Początkiem lutego potrzebowałam tuszu, który od pierwszego użycia zapewni mi pożądany efekt (L'oreal Million Lashes był za rzadki i potrzebował czasu aby "dojrzeć"). W Hebe moją uwagę przykuła szeroko polecana mascara Volume Celebrities z Eveline. Czy sprostała moim oczekiwaniom?


Kosmetyki Eveline są dostępne w Hebe i Rossmannie. Jeśli się dobrze orientuje, to w obu tych drogeriach tusz kosztuje 14,99 zł za 7 ml, które należy zużyć w ciągu 6 miesięcy. U mnie zwykle tusze egzystują krócej, ponieważ nie lubię gdy są zbyt gęste. Mascara występuje w jednym, czarnym kolorze.


Moje rzęsy nie należą do najpiękniejszych. Są stosunkowo krótkie i proste. Na szczęście jest ich sporo. W tuszach do rzęs szukam przede wszystkim wydłużenia, podkręcenia i uniesienia w widoczny sposób. Delikatne muśnięcie tuszem nie jest dla mnie. 

Pod tym względem mascara spisała się bardzo dobrze, ponieważ od pierwszego użycia zapewniała efekt na rzęsach, na jakim mi zależało. Nie musiałam czekać aż zgęstnieje, chociaż niewykluczone, że zawdzięczam to klientkom, które przede mną otworzyły ten kosmetyk. :(

Tusz już po pierwszej aplikacji w widoczny sposób podkreśla rzęsy. Są rozdzielone, uniesione, podkręcone i wydłużone. Zyskują również na objętości. Niestety czasami są trochę sklejone. Problem ten nasila się, gdy mascara podeschnie. Niestety w chwili obecnej nie jestem w stanie jej już używać, a minęło dopiero 2,5 miesiąca od zakupu. Na szczęście nie zostawia grudek. Nie osypuje się i nie kruszy. Łatwo ją zmyć zarówno płynem dwufazowym, jak i płynem micelarnym.


Opakowanie tuszu cieszy oko. Jest ładne i dobrze wykonane. Napisy się nie ścierają. Szczoteczka ma ciekawy kształt. Łatwo nią dotrzeć do każdej rzęsy.

Poniżej możecie zobaczyć jak tusz wygląda na rzęsach. Na żywo efekt jest o wiele bardziej widoczny


Podsumowując tusz okazał się całkiem ciekawym kosmetykiem. Żałuję tylko, że nie mam możliwości zakupu egzemplarza, który nie byłby otwierany przede mną. Myślę, że gdyby nie to, to tusz posłużyłby mi o wiele dłużej i głównie ten fakt mi się nie podoba. Poza tym mascara bardzo dobrze się spisała. Przede wszystkim wydłużała i unosiła rzęsy, a na tym szczególnie mi zależało. Polecam.

Naomi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...