Witajcie, dzisiaj zamiast kolejnych życzeń świątecznych (czy tylko ja mam ich dość, widząc je na każdym blogu?) chciałabym wam przedstawić moją opinię na temat JoyBoxa. Miałam z nim małe kłopoty, ale cóż przynajmniej miałam urozmaicone życie. ;)
Informacja o starcie tego boxa pojawiła się niespodziewanie i od razu zatrzęsła przede wszystkim blogowym światem. Zamysł tego boxa bardzo mi się spodobał, dlatego postanowiłam go zamówić.
Największym plusem tego pudełka jest fakt, że zamawiając go wiemy, co się w nim znajduje. Możemy przekalkulować czy się opłaca, czy nie. Czy kosmetyki zawarte w zestawie nam się przydadzą. W skład pudełka wchodzi 6 podstawowych kosmetyków (są to miniatury, saszetki maseczek, ale również kosmetyki pełnowymiarowe), które otrzymuje każdy. Następnie z pośród trzech grup: kosmetyki półselektywne, selektywne oraz prezenty wybieramy po jednym kosmetyku. Zawartość kategorii jest bardzo zróżnicowana i każdy znajdzie coś dla siebie. Znajdziemy tam za równo kosmetyki pielęgnacyjne i jak kolorowe.
Za całość płacimy 49 zł. W cenie mamy zawarte koszty przesyłki i porządne kartonowe opakowanie. Kolejnym ogromnym plusem dla mnie jest to, że za pudełko mogę zapłacić normalnym przelewem. Nie muszę mieć karty kredytowej, czy paypala. Może błahy problem, ale dla mnie istotny, który powodował, że dotychczas nie zdecydowałam się na beGlossy, czy ShinyBox. A przyznam, że kilkukrotnie byłam bliska zamówienia. Przedostatnią podstawową sprawą, o której chciałabym wspomnieć jest to, że pudełko zamawiamy wtedy kiedy chcemy. Nie ma subskrypcji, przymusu zakupu. Zamawiamy, kiedy odpowiada nam zawartość.
Ostatnią kwestią, o której chciałabym wspomnieć jest czas przesyłki. W teorii 5 dni od zamówienia. W moim przypadku wyniósł ponad dwa tygodnie, ponieważ mam nietypowy adres (przede wszystkim moja miejscowość nie ma ulic) i wysyłka została wstrzymana. Dopiero po kilku dniach napisano do mnie w celu wyjaśnienia. Gdyby wysłali na adres jaki podałam to paczka by doszła o wiele szybciej. Następnym razem będę zamawiać na adres studencki.
W pudełku znalazłam papierowe wiórki wypełniające pustą przestrzeń oraz wybrane przeze mnie kosmetyki. Zero kuponów i innych dyrdymałów. Zdecydowałam się na to pudełko, ponieważ wśród kosmetyków selektywnych można było wybrać masło shea z Organique, które uwielbiam i powoli się kończy. Drugim kosmetykiem który mnie skusił było Balmi, które od dłuższego czasu mnie interesowało. Za te same kosmetyki musiałabym osobno zapłacić około 60 zł. Dzięki temu boxowi za niższą kwotę mam dodatkowo 7 kosmetyków, pudełko i dostawę pod same drzwi.
Kosmetyki, które znajdowały się w każdym pudełku to:
- Original Source kokosowy żel pod prysznic (kosmetyk pełnowymiarowy),
- Bielenda hydrożelowa maseczka ultra nawilżająca (kosmetyk pełnowymiarowy),
- Eveline Luksusowy krem-serum do rąk Argan& Vanilla (miniatura),
- Bell Błyszczyk do ust Permanent MakeUp Lip Tint (kosmetyk pełnowymiarowy),
- Vaseline Wazelina Pure Petroleum Jelly (kosmetyk pełnowymiarowy),
- Signal Pasta Signal White Now Gold (kosmetyk pełnowymiarowy).
Myślę, że wszystkie kosmetyki z tej puli są dość użyteczne i prędzej, czy później je zużyję. Na razie używałam tintu z Bell i bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Nigdy wcześniej nie miałam czegoś tak bardzo trwałego.
Kosmetyki które wybrałam sama to:
- Kneipp pielęgnujący olejek do kąpieli o zapachu kwiatów migdałów. Z grupy kosmetyków półselektywnych najtrudniej było mi coś wybrać dla siebie. Ostatecznie wybór padł na firmę, która nie dawno pojawiła się w drogeriach i mnie zainteresowała.
- Organique masło shea o zapachu mleka. Zapach nie do końca przypadł mi do gustu. Mam nadzieje, że będzie miał równie dobre działanie jak posiadana przeze mnie wersja z lnem i grapefruitem. Zapach mógł być o wiele lepiej skomponowany, ale nie jest źle.
- Balmi o zapachu truskawkowym, kosmetyk robi furorę na youtube i cieszę się, że w końcu mogę go przetestować.
Podsumowując cieszę się, że taki box pojawił się na polskim rynku. W jego przypadku nie zamawiamy kota w worku i nie ma obawy, że zawiedziemy się zawartością. Z chęcią zamówię kolejne pudełko, jeśli zawartość będzie mi odpowiadać.
Na sam koniec chciałabym Wam życzyć:
Wesołych i Zdrowych Świąt!
Naomi
Tintu z Bell, a nie Bielendy :D Ja sama się na te tinty czaję, ale póki co mam jeden z BeBeauty i jest w miarę fajny :)
OdpowiedzUsuńO dzięki. Nie zauważyłam tego. Spieszyłam się i taki chochlik się wkradł. Już poprawiam.
UsuńSwego czasu dużo o tych tintach czytałam, ale nie kupiłam. Teraz mam i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.
Zawartość bardzo fajna, sama mam chęć sobie sprawić jakiś box :)
OdpowiedzUsuńPS Też już mam dość postów z życzeniami świątecznymi ;PP
Masakra. Co roku w okolicach świąt, kiedy mam więcej czasu, to nie ma co czytać. Tryliard życzeń, wolałabym żeby były przy okazji jakiegoś bardziej sensownego posta. ;) W chwili obecnej każdy post na liście czytelniczej to życzenia. :/
UsuńHmm może kiedyś zamówię, może będzie tak fajne jak Shinybox i Beglossy bo tak się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w styczniu pudełko będzie równie fajne. Do SB i BG podchodzę z rezerwą, ponieważ nigdy nie wiadomo co się trafi, choć niektóre pudełka są nawet fajne.
UsuńAle Super! Wesołych Świat! ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMiałam zamówić, ale nie miałam pieniędzy :/
OdpowiedzUsuńJa na szczęście miałam jakieś zaskórniaki. :)
UsuńTeż spotkałam się z Balmi na yt. Powinien się sprawdzić. ;]
OdpowiedzUsuńWesołych świąt!
Użyłam go już kilka razy i podoba mi się jego działanie. :)
UsuńCiekawa zawartość
OdpowiedzUsuń