wtorek, 31 lipca 2012

Ostatnie zakupy w lipcu + prezenty urodzinowe

W lipcu starałam się kupować raczej to co mi się skończyło, ale zwykle z różnym skutkiem. Większość moich nowych kosmetyków już pokazywałam na blogu.

Przypomnijmy:

  • 6 lipca - spore zakupy, ale wszystkie jeszcze z czerwca, więc załóżmy, że się nie liczą
  • 13 lipca - kilka drobiazgów, coś z promocji oraz lakier z serii Paris za 4,99, żal nie wziąć
  • 24 lipca - zakupy z DM-a, zaczynam mieć wrażenie, że przydałby mi się jakiś mały odwyk, ale wszystko tak ładnie pachnie i wygląda
Pomijając post z 6 lipca da się to przeżyć, ale ostatnio miałam okazje być w Drogerii Natura i tam kupiłam dwa kosmetyki: podkład z Kobo professional Ideal Cover make up nr 402 Nude beige oraz lakier z Essence z kolekcji "Ready for boarding" (z tej samej co wczoraj pokazywałam lakier) nr 04 "via airmail!". Później wstąpiłam do Rossmanna, gdzie skusiłam się na szampon koloryzujący póki był w promocji. Efekty można podziwiać tutaj


Na koniec zostało mi się pochwalić prezentem urodzinowym od moich przyjaciółek. Naprawdę trafiły w moje gusta. Co prawda link do palety im podesłałam, ale książką raz się zachwycałam jakiś czas temu. Nie spodziewałam się, że ją dostanę. Byłam bardzo zaskoczona i dziękuje :*


Paleta to oczywiście limitowany Sleek "Glory". Wyprodukowany specjalnie z okazji igrzysk olimpijskich. Samo pudełko jest śliczne, a zawartość to zupełnie bajka. Książka to oczywiście "Bobbi Brown perfekcyjny makijaż". Na pewno wielką zaletą tej książki są piękne zdjęcie.

Jestem bardzo zadowolona z zakupów, a tym bardziej prezentów. Swatche palety i jakiś makijaż na pewno wkrótce się na blogu pojawiam. Chciałabym dodać, że w tym miesiącu daruje sobie zużycia lipca. Jest ich zaledwie 3, czy 4. Poczekam do końca sierpnia. Jak wiadomo od jutra obowiązuje w Biedronce gazetka "Moje piękno". Zamierzam jutro się tam wybrać i co nieco kupić. Głównym celem są płyny dwufazowe z Bielendy (5,99 szt).

Pozdrawiam
Naomi 

poniedziałek, 30 lipca 2012

Essence LE Ready for boarding 02 beauty on tour

W ogóle nie planowałam zakupu tego lakieru, ale gdy ostatnio zobaczyłam go na wyprzedaży za jedyne 20 koron, nie wahałam się włożyć go do koszyka. Jedynie mogłam żałować, że nie było więcej kolorów.

Jest to śliczny kolor czerwony wpadający w pomarańcz, albo pomarańcz wpadająca w czerwień. Jak kto woli. Swego czasu chorowałam na taki kolor, ale nie mogłam nigdzie takiego zdobyć. Aktualnie nie jest to może bardzo odkrywczy kolor i wiele marek kosmetycznych ma go w swojej ofercie. Bardzo fajnie komponuje się z lekko opalona skórą. Jest idealnym kolorem na lato.

Sam lakier jest bardzo fajny. Ma dobry pędzelek. Równo przycięty i gęsty. Łatwo się nim maluję. Lakier jest dość gęsty, ale nie utrudnia to malowania. Pierwsza warstwa równo pokrywa płytkę, ale są prześwity. Nie smuży. Druga warstwa daję zadowalający efekt. Lakier szybko schnie. 

Jego trwałość osobiście mnie zaskoczyła. Czytałam recenzję innego koloru z tej kolekcji i była nie pochlebna. Paznokcie pomalowałam tym kolorem w piątek. Dziś praktycznie nie ma żadnego uszczerbku. Jedynie na jednym paznokciu nieznaczny odprysk i bardzo lekko starte końcówki. Chciałabym dodać, że nie używałam żadnego top coatu. Jak dla mnie jest to wynik bardzo dobry. 









P.S. Przepraszam za palec wskazujący, ale kroiłam coś i przy okazji chciałam pokroić sobie palec. Nie wiem jak to zrobiłam, ale jest i na szczęście prawie się zagoiło :).

Pozdrawiam
Naomi

sobota, 28 lipca 2012

Palette Color Shampoo 255 Nugatowy brąz

Ostatnio kupiłam szampon do włosów farbowanych, ale ja takich włosów nie mam. W związku z tym postanowiłam to zmienić. Jeśli chodzi o naturalny kolor moich włosów, średnio mi się podoba. Mogłyby być ciemniejsze, albo jaśniejsze. Nic więc dziwnego, że wybrałam szampon koloryzujący w odcieniu brązu.

Miesiąc temu zużyłam szamponetkę (pokazywałam tu), ale kolor po jednej wizycie na basenie się zmył. Nie było co pokazywać.

Pudełko i zawartość:



W środku znajduję się standardowa zawartość, czyli rękawiczki (swoją drogą okropne, już podczas założenia jedna rękawiczka mi się rozerwała), instrukcja, tubka z kremem koloryzującym oraz 2 saszetki z emulsją rozwijającą.

Obietnicę producenta:





Skład:


Moje włosy przed:


Po:

Moja opinia:
Nie będę ukrywać spodziewałam się ciemniejszego koloru, ale na szczęście efekt bardzo mi eis podoba. Włosy są wyraźnie przyciemnione, ale nie jest to efekt karykaturalny. W końcu mogę zdefiniować jaki mam kolor włosów. Szampon nie zawiera amoniaku. Co jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ nie chcę poprzez nierozważne zabiegi zniszczyć swoich włosów. Myślę, że kolor wyszedł podobny do tego na pudełku. Włosy w słońcu ładnie się błyszczą. Nie są wysuszone, miłe w dotyku. Ładnie się układają. Szampon nie śmierdzi. Minus za brak odżywki. Nie wiem jak będzie z trwałością, ponieważ jest to prawie relacja na gorąco. Na pewno kolor nie wytrzyma 24 myć, szybciej się wypłuczę.  Oczywiście na plus duża gama kolorów i cena. Ja w promocji w Rossmannie kupiłam go za 9,99 zł.

Podsumowując jestem zadowolona z efektu i mam nadzieję, że kolor długo będzie się utrzymywał. Później równomiernie wypłuczę. Ogólnie polecam spróbować.

Pozdrawiam
Naomi

piątek, 27 lipca 2012

wszystko w jednym - to możliwe?

Utarło się, że jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Ja czasami próbuje kosmetyków, które mają kilka zastosować. W zeszłym roku pisałam o 3w1 Garniera, z którym się bardzo polubiłam. Zużyłam nawet dwie tubki. Jednak po zużyciu drugiej zapragnęłam spróbowania czegoś podobnego, ale innej firmy. Padło na Nivea visage
           ALL - IN - 1 
              Żel - peeling - maska

Dziś chciałabym podzielić się kilkoma refleksjami na temat tego kosmetyku. Używam go blisko trzy miesiące, w miarę regularnie.


Z dostępnością kosmetyków Nivea nie zauważyłam większych problemów. Można je kupić zarówno w drogeriach, jak i hipermarketach. Osobiście swoją tubkę kupiłam w Auchan. W tubce jest 150 ml, które należy zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. W zależności od sklepu kosztuję 10-15 zł.

Informacje od producenta:


Skład:
Aqua, Kaolin, Glycerin, Alcohol Denat., Polyethylene, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Buyrospermum Parkii Butter, Caprylic/Capric Triglyceride, Magnolia Officinalis Bark Extract, Xantham Gum, Potassium Cetyl Phosphate, Hydrogenated Palm Glycerides, Dimethicone, Trisodium EDTA, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, Citronellol, Alpha-Isomethyl Ionene, Limonene, Parfum, CI 77891, CI 42090


Moja opinia:
Jak zwykle zacznę od opakowania. Jest to typowa tubka. Świetnie sprawdzająca się w przypadku tego typu kosmetyków. Szata graficzna jest ok, trafiająca w gust nastolatek, które są grupą docelową tej linii. Żel-peeling jest bardzo gęsty. W związku z tym wydajny. Niewielka ilość wystarczy na całą twarz. Dziwnie pachnie, ale nie jest to absolutnie żadny minus. Po prostu nie mogę go do niczego porównać.

Bardzo dobrze oczyszcza, nie powoduje zaskórników. Nie rozszerza porów, a nawet je zwęża. Po użyciu skóra jest gładka. Chciałabym zauważyć, że używałam głownie go jako peeling. W tej roli sprawdził się doskonale. Jednak nie ma dużych drobinek. Odradzam używanie go codziennie, ponieważ może wysuszyć i tylko zaszkodzić naszej skórze. Po użyciu skóra jest lekko zmatowiona, ale nie utrzymuje się to długo. Zmywanie nim makijażu to też nie jest dobry pomysł, ewentualnie resztek. Nie podrażnił mnie.




Podsumowując nie mam mu niczego do zarzucenia. Polubiłam go, ale bez rewelacji. Raczej nie kupię go ponownie, ponieważ chciałabym wypróbować taki stricte peeling. Teraz i tak tego typu kosmetyki używam zwykle jako peeling.


Pozdrawiam
Naomi

czwartek, 26 lipca 2012

Moje mazidła do ust: szminki

Dziś przyszedł czas na kolejną część kosmetyków na ustnych. Szczerze mówiąc (pisząc?) szminkami zainteresowałam się stosunkowo niedawno. Póki co mam kilka szminek na liście must have, ale nigdy nie miałam natchnienia aby je kupić. W tym momencie mam na myśli m.in. Catrice oraz Rimmel (kultowa "Airy Fairy" mocno kusi).


Jak widać na powyższym zdjęciu kolekcja szminek jest bardzo skromna (od lewej):

1) Maybelline Color Sensational 025 "Pink please". Kupiłam na allegro jakiś czas temu. Bardzo ją polubiłam. Subtelnie podkreśla usta. Świetnie nadaje się do makijaży, gdzie oczy grają pierwsze skrzypce. W miarę długo się utrzymuje, później stopniowo znika. Nie warzy się. Jedynym minusem może być fakt, że wymaga bardzo dobrze zadbanych ust. Wszelkie suche miejsca podkreśli.

2) Essence LE "50's girls reloaded" nr 02 "I'm Sailing". Absolutnie moja ulubiona szminka. Pasuje do praktycznie każdego makijażu. Najczęściej jej używam. Utrzymuje się na ustach do pierwszego picia, czy jedzenia. Nie warzy się. Może podkreślać suche skórki.

3) Essence LE "50's girls reloaded" nr 01 "Back to the 50's". Kilka razy nosiłam się z zamiarem włożenia jej do zakładki "wymianka". Z drugiej strony taką klasyczną czerwień powinna mieć każda kobieta w swoich zbiorach. Czasami lubię się nią pomalować i "postraszyć" ludzi. Jeśli chodzi o walory pielęgnacyjne zachowuję się tak samo jak poprzedniczka.


4) Avon "pink pop". Została jeszcze z czasów zafascynowania Avon -em. Aktualnie nie lubię jej używać. Jak dla mnie za dużo brokatu. Jest bardzo miękka, nieraz się złamała. Jest półprzezroczysta. Jedynie nie mogę się przyczepić do opakowania, jest bardzo ładne i dopieszczone. 


Kolory:


Od lewej: 2, 1, 3, 4

Jacy są wasi szminkowi ulubieńcy? Napiszcie, chętnie poczytam :)

Pozdrawiam
Naomi

wtorek, 24 lipca 2012

Zakupy z czeskiego DM-a + szufladki z Biedronki

Nie będę ukrywać, będę się chwalić. W końcu zaczęłam korzystać z tego, że mieszkam blisko granicy czeskiej. Ogólnym celem miały być kosmetyki do konkursu (który swoją drogą w tym tygodniu ogłoszę) oraz korektor. Chciałam kupić Dermacol, ale po pierwsze nie wiedziałam ile kosztuję, a nie chciałam zaliczyć tzw. zonka przy kasie. Poza tym były same ciemne kolory, widocznie nie tylko w Polsce myślą, że kobiety mają bardzo ciemną karnację.

Całe zakupy prezentują się tak:


Króluje tu ogólnie pojęta pielęgnacja:
- szampon do włosów farbowanych (coś mi się butelki pomyliły, bo ja włosów farbowanych nie mam; tak to jest jak się jest na bakier z językami)
- żel pod prysznic o zapachu melona - boski zapach
- balsam do rąk z kokosem i ekstraktem z ananasa


Do koszyka wpadło też:
- chusteczki odświeżające
- maseczki (jedna peel-off i limitowana)
- malinowy balsam do ust 


Prawie już wychodziłam, zmierzałam do kasy i znalazłam koszyczek wyprzedażowy z różnymi LE. Znalazłam tam Ready for boarding, która dopiero pojawia się w naturach. Wszystko przecenione o połowę. Kupiłam to co chciałam od początku:
- podwójna kredka (kosztowała 20 koron; po przeliczeniu około 3,40 zł)
- lakier do paznokci (20 koron)
- lip&cheek 02 (były oba kolory)


Tydzień wcześniej też tam byłam aby zrobić mały rekonesans. Wtedy też coś wpadło:
- krem do rąk - Mango (tak świetnego kremu, jeszcze nigdy nie miałam
- maseczka z Aloe Vera
- kredka Basic (cielista 10) - kiedyś pisałam, że najbliższego schlekera mam za granicą ;)


Kupiłam też wczoraj kolejne szufladki z Biedronki. Aktualnie są tam najtańsze. Ewentualnie od czwartku będą dostępne w Tesco za 17,99 zł, czyli złotówkę droższe niż w Biedronce. Widziałam też te szufladki w Castoramie za prawie 30 zł. Takie szufladki to świetny sposób na organizacje kosmetyków. Polecam!


Pozdrawiam
Naomi

poniedziałek, 23 lipca 2012

Jak mieszkają moje kosmetyki - update

Ostatni post z tego cyklu pokazywałam rok temu. Od tego czasu kilkukrotnie się to zmieniało. Kiedyś wyglądało to tak - klik-klik.


Nie mam miejsca w pokoju na toaletkę, więc jej funkcję pełni biurko. Na szczęście jest duże i wiele się na nim mieści.  Od jakiegoś czasu wygląda to tak: Mieszka tutaj głównie kolorówka. Po lewej, na sąsiadującym regale stoją kosmetyki do demakijażu i balsam do ciała, który aktualnie używam.

Takie szufladki to świetna sprawa. Odłączyłam jedną szufladkę, aby mieć miejsce na górze na lakiery, których jeszcze nie użyłam, perfumy, czy puszkę z maseczkami.

Po prawej stoi lusterko, kosmetyczka, która krąży pomiędzy biurkiem a torebką, koszyk z tuszami do rzęs. Dwa słoiki: jeden z pędzlami do twarzy (widoczny tylko jeden do podkładu, reszta się suszy), drugi z kredkami, pędzlami do oczu i itp. Jest tam także puszka po zegarku, gdzie mieszkają płatki kosmetyczne i patyczki. Dalej stoi też zwykle laptop.


Niedaleko znajduję się komoda, gdzie dwie szuflady są zajmowane przez kosmetyki i itp.

W pierwszej znajduję się zmywacz do paznokci: patyczki kosmetyczne z Lilibe, zestaw z The body shop, kokosowy balsam i żel pod prysznic, krem do twarzy, który czeka na swoją kolej oraz lakiery do paznokci.


W drugiej znajduję się zestaw pojemniczków z Sephory, jakieś pudełka, kosmetyczki, płatki kosmetyczne, kosmetyki, które zostały jeszcze na wymianę oraz nagrody.


Jak to wygląda u was? Macie toaletkę z prawdziwego zdarzenia, czy tak jak u mnie pełni jej funkcję biurko?

P.S. Podobne szufladki jak ja mam są od dziś w cenie 16,99 zł w Biedronce. Właśnie się tam wybieram i zobaczymy, czy wpadną jakieś do mojego koszyka ;)

Pozdrawiam
Naomi

sobota, 21 lipca 2012

Moje mazidła: balsamy do ust

Ostatnio doszłam do wniosku, że zrecenzowałam wam większość kosmetyków, które chciałam. Kolejne testuję, ale na razie nie wyrobiłam sobie o nich zdania. Nie chciałabym pisać o czymś, co użyłam raz, czy dwa razy.


 Od dziś chciałabym wam prezentować moje szminki, balsamy, błyszczyki i inne kosmetyki, które zebrały się w mojej kosmetyczce. Swego czasu były to przeze mnie najczęściej kupowane kosmetyki, teraz zdarza się sporadycznie.

Póki co nie jestem w stanie się wypowiedzieć, czy jestem bardziej szminkowa, czy błyszczykowa. Lubię oba typy kosmetyków kolorowych, choć ostatnio bardziej fascynują mnie szminki ;)

W dzisiejszej pierwszej części, chciałabym wam zaprezentować balsamy do ust.


Od lewej:
1) Carmex wszystkim znany, na powyższym zdjęciu w wersji słoiczkowej. Ja już go kończę. Jak widać opakowanie trochę sfatygowane. Na pewno skuszę się na kolejny, ale tym razem w wersji sztyftu. Świetnie działa, w zeszłym roku doprowadził moje usta do stanu używalności. Aktualnie używam go sporadycznie, kiedy czuję, że moje usta są mocno wysuszone.

2) Avon Color Trend balsam do ust gruszkowy. Kupiony ze względu na to, że potrzebowałam balsamu do ust, a chciałam żeby był ciekawy oraz w intrygującym kolorze. Nie ma jakiś nadzwyczajnych właściwości pielęgnacyjnych. Aktualnie nie używam go często, a wkrótce jego jedynym przeznaczeniem będzie kosz.

3) Balsam do ust Garnier Nourish. Kupiony na Słowacji. Ostatnio widziałam je w czeskim DM-ie. W Polsce nie widziałam balsamów do ust Garnier i dobrze. Nie polubiłam się nim. Nie działał na moje usta, a właściwie je podrażnił. Bardzo piekły i były wysuszone. Jeden z niewielu kosmetyków, który spowodował u mnie uczulenie. Nie polecam. Aktualnie leży i czeka aż minie termin na jego wykorzystanie.

4) Isana rozświetlająca malinowa pomadka. Jeden z moich balsamowych ulubieńców. Zapach może drażnić, ale jest do wytrzymania. Dobrze pielęgnuje i nawilża usta, pozostawiając im lekki blask. Zapobiega wysuszeniu ust. Jest stałym bywalcem mojej podręcznej kosmetyczki.

W następnej części pokaże wam błyszczyki :)

Miałyście któryś z wyżej wymienionych balsamów? Jak wrażenia?

Pozdrawiam
Naomi

piątek, 20 lipca 2012

Od dziś pełnoletnia :)

Tak jak w tytule dziś skończyłam 18 lat. W świetle prawa stałam się dorosła, ale na razie nie czuję żadnej różnicy ;).

źródło: http://gify.magazynek.org/pictures/%C5%9Awi%C4%99ta/Urodziny,%20imieniny/Torty/012.gif

Pamiętam o rozdaniu, o którym wspominałam po powrocie z Berlina. Jestem w czasie kompletowania nagród, a zdradzę, że będą bardzo ciekawe.

Chciałabym także podziękować, ponieważ kilka dni temu stukło mi 50 obserwatorów oraz ponad 15 000 wyświetleń (w chwili obecnej 15 386). Niedługo napiszę także 200 post.

Pozdrawiam 
Naomi :)

wtorek, 17 lipca 2012

p2 nail polish "break the rules"

Ostatnio pokazywałam jeden z lakierów kupionych w Berlinie (klik-klik). Dziś chciałabym wam pokazać drugi z lakierów, niestety ostatni. Żałuję, że przywiozłam dla siebie tylko dwa lakiery p2. Są  fenomenalne. Kolor, który zobaczycie poniżej noszę już trzeci dzień bez żadnego top coatu. Nie zdarły mi się w ogóle końcówki raz nie mam żadnych odprysków. Co dla mnie jest wynikiem zachwycającym, a myślę, że potrwa dłużej.


Lakier schnie ekspresowo. Niczym nie ustępuje swojemu poprzednikowi (link do niego już podałam). Nie będę się rozpisywać nad jego działaniem. Poprzednio już o tym pisałam i nic się nie zmieniło. Ostatnio tylko zapomniałam napisać co nieco o pędzelku. Pędzelek jest świetny. Gęsty, nie za szeroki, równo przycięty. Można pomalować paznokcie trzema ruchami.









Pozdrawiam
Naomi

poniedziałek, 16 lipca 2012

Wibo extreme volume lashes - recenzja

Mascara kupiona pod wpływem pozytywnych recenzji na blogach i wizażu. Zwykle blogowe hity dobrze się u mnie sprawdzają, jak będzie tym razem? Czytajcie dalej.

Kosmetyki Wibo dostępne są w praktycznie każdym Rossmannie. Nie spotkałam jeszcze Rossmanna bez szafy Wibo, a byłam już w wielu. Tusz kosztuję około 10 zł za 8 ml. Wyprodukowany został w Polsce. Nie był testowany na zwierzętach.


Opis producenta(ze strony www):
"Ekstremalnie nadbudowane rzęsy, ekspresowe pogrubienie i wydłużenie! Extreme lashes volume mascara zapewnia super trwałość przez cały dzień. Idealnie stylizuje rzęsy, nie sklejając ich. Dostępna w atrakcyjnym różowym opakowaniu."

Moja opinia:
Mascara znajduje się w w intensywnie różowym kolorze. Wyróżnia się kolorem na tle innych. Napisy się nie ścierają. Cena jest bardzo korzystna w stosunku do jakości i wydajności. Szczoteczka nabiera idealną ilość tuszu. Dobrze rozdziela rzęsy. Tusz lekko śmierdzi, ale zupełnie tak jak inne.


Na samym początku jej używania zastanawiałam się dlaczego ten tusz jest tak zachwalany. Na samym początku praktycznie nic nie robił z moim rzęsami. Po jakimś czasie, gdy podsechł ładnie pogrubiał rzęsy. Niestety tylko tyle, żadnego wydłużenia. Zaczęłam go używać w parze z tuszem wydłużającym, wtedy efekt był o niebo lepszy. 

Tusz się osypuje, skleja rzęsy, ale długo utrzymuje. Nie robi efektu tak zwanej pandy, ale owadzich nóżek już tak. Tworzy grudki. Plusem jest to, że łatwo się go zmywa. Bardzo łatwo nim pomalować dolne rzęsy i dotrzeć do tych w kącikach.


Podsumowując w ogóle się u mnie nie sprawdził ten tusz. Jedynie co zrobił to pogrubił rzęsy. Niestety poza tym skleja rzęsy, osypuje się. Ogólnie efekt nie jest ciekawy. Nie kupię go ponownie. :)

Pozdrawiam
Naomi

niedziela, 15 lipca 2012

moja pierwsza 10-tka

Ostatnio zapytałam was, czy chciałybyście zobaczyć w całej okazałości moją paletę 10-tke Inglot. Co prawda jest wypełniona Inglotem tylko w 80%, reszta to KOBO.

Tak prezentuje się w całej okazałości:


Górny rząd od lewej to:

  • Inglot 353 Matte
  • KOBO 104 "Pale peach"
  • Inglot 111 Amc Shine
  • Inglot 112 Amc Shine
  • Inglot 337 Matte
Dolny rząd od lewej to:
  • Inglot 440 Pearl
  • KOBO 205 "Golden Rose"
  • Inglot 423 Pearl
  • Inglot 414 Pearl
  • Inglot 428 Pearl
Swatche:
  • górny rząd
  • dolny rząd

*  u góry bez bazy, na dole na bazie ArtDeco

Nad jakością, ilością kolorów i wykończeniami nie będę się rozwodzić. Na ten temat powiedziano już wszystko :). Potwierdzają to także swatche wykonane przeze mnie.

Jestem bardzo zadowolona z mojej pierwszej paletki, ale na pewno nie będzie ostatnią. Chcę, żeby jedna była typowo dzienna, a druga z bardziej szalonymi kolorowymi cieniami. Paletka w połowie jest już stworzona. Widać to zwłaszcza po górnym rzędzie.

Szczerze polecam te cienie. Za niewygórowana cenę, mamy jakość na najwyższym poziomie.

Jakie cienie warto mieć z Inglot? Podajcie swoje must have :)

Pozdrawiam
Naomi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...