piątek, 24 kwietnia 2015

Na co zwrócić uwagę podczas promocji -49% w Rossmannie

Wielka promocja  w Rossmannie rozpocznie się już za kilka godzin (gdyby ktoś nie wiedział od dziś -49% na podkłady, pudry, korektory i róże, a później przyjdzie czas na kolejne kategorie), więc postanowiłam Wam przedstawić kosmetyki, na które warto zwrócić uwagę. Nie jestem ogromną fanką marek kolorowych dostępnych w Rossmannie. Często takie same kosmetyki są dostępne online w bardzo przyjaznej cenie, a dodatkowo mam pewność, że nie były otwierane. 


Do dzisiejszego posta wybrałam ścisłych ulubieńców, których bym każdemu poleciła. Najwięcej takich kosmetyków znalazłam wśród kosmetyków do oczu, później do ust, a najmniej do twarzy. Myślę, że najmniej kosmetyków mam z tej ostatniej kategorii, ponieważ trudno mi znaleźć coś  w tej drogerii co będzie odpowiadać mi kolorem. 


Czasami jednak znajdują się perełki i można coś znaleźć naprawdę jasnego i dobrego. Rimmel nie dawno wypuścił nową serię do twarzy, w której znalazł się między innymi powyższy podkład Lasting Finish 25 hr Nude w bardzo jasnym kolorem 010 Light Porcelain. Minusem jest to, że ma różowe tony, ale na mojej twarzy nie są widoczne. Wyjątkowo dobrze kryje i bardzo długo się utrzymuje.

Drugim kosmetykiem jest korektor do twarzy z L'oreal z serii True Match. Również ma bardzo jasny kolor, dobre krycie, długo się utrzymuje i się nie ściera. Dodatkowo jest bardzo wydajny.


Wśród kosmetyków do oczy na szczególną uwagę zasługuje cień w kremie, czyli Color Tatoo z Maybelline w kolorze On&on bronze. Początkowo byłam nim rozczarowana i żałowałam zakupu, ale w ostatnim czasie bardzo go polubiła. Doskonale wygląda solo, ale również świetnie sprawdza się w roli bazy pod cienie. Makijaż oka wytrzymuje długie godziny. 

Następnie chciałabym Wam przedstawić kredki z Manhattan, które trafiły do mnie stosunkowo nie dawno, ale są doskonałe. Odpowiednio napigmentowane, łatwo się nimi rysuje, długo wytrzymują na powiece. Jestem zachwycona i może skuszę się na kolejny kolor. Moje kolory to Plummy i Brown Sugar.

Kolejny kosmetyk do oczu, który uwielbiam to czarny eyeliner w pisaku, czyli L'oreal Super Liner Perfect Slim. Ma bardzo precyzyjną końcówkę, którą możemy narysować nawet bardzo cienką kreskę. Myślę, że poradzi sobie z nim nawet największy laik. 



Następnym kosmetykiem, na który chciałabym zwrócić Waszą uwagę jest żel do brwi L'oreal Brow Artist Plumper w kolorze medium. Kupiłam go zupełnie przez przypadek w zeszłym roku i bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Ma bardzo precyzyjny aplikator. Doskonale układa włoski, a dodatkowo je przyciemnia. Efekt utrzymuje się od pomalowania aż do końca dnia.

Wśród tuszy do rzęs na chwile uwagi zasługują te produkowane z L'oreal. W chwili obecnej używam podstawowej wersji One Million Lashes i jestem z niej bardzo zadowolona. Świetnie wydłuża, unosi i pogrubia rzęsy. Drugą mascarą, która zasługuje na uwagę jest Eveline Volume Celebrities, o której niedawno pisałam. Również robi co do niej należy, ale bardzo szybko gęstnieje.


Na sam koniec zostawiłam sobie kategorie, którą zwykle pomijałam, ale ostatnio znalazłam wśród niej kilka perełek. Między innymi na uwagę zasługuje pomadki Colour Whisper od Maybelline, kredki Color Rush z Rimmel oraz szminki Color Senstational od Wibo. Powyższe kosmetyki do ust doskonale się u mnie sprawdzają i z chęcią kupię kolejne kolory.

Co polecacie z kosmetyków kolorowych dostępnych z Rossmanna?

Naomi

niedziela, 19 kwietnia 2015

Zakupy z ostatnich tygodni (MAC, Hebe, Natura, Golden Rose, E-zebra, Biedronka)

Witajcie, dzisiaj chciałabym Wam pokazać, co kupiłam w marcu i początkiem kwietnia. Znowu najwięcej przybyło mi kosmetyków kolorowych, ale były mi bardzo potrzebne (no w większości).

Na sam początek kosmetyk, z którego jestem najbardziej zadowolona. Pamiętacie moje plany zakupowe na rok 2015? Przewijała się tam marka Mac, ale w postaci pudru do twarzy. Korektor chciałam kupić z Nyxa, ale jedna z Was napisała, że lepiej zainwestować w Mac.


Poprzedni korektor z L'oreal używałam bardzo długo i doskonale się sprawdził. Używałam go pod oczy, ale również na niedoskonałości cery, dlatego postanowiłam poszukać czegoś podobnego w nowej dla mnie marce. Konsultantka w salonie dobrała mi korektor Pro Longwear w kolorze NW15 i to był strzał w dziesiątkę. Używam go od ponad miesiąca i na razie jestem zachwycona. Zdecydowanie był wart każdej wydanej złotówki.


Kolejnym kosmetyk, który przykuł moją uwagę jest masło do ciała z Bielendy o zapachu wanilli i pistacji. Kupiłam go w Biedronce za parę złotych i jest genialny. Również bardzo Wam go polecam jeśli lubecie słodkie zapachy.


Następnie w Hebe moją uwagę przykuły powyższe maseczki. Mają bardzo ciekawe opakowania oraz zapachy i właściwości. Moją uwagę najbardziej przykuły warianty z opuncją i czekoladą. Zwłaszcza z tą drugą wiążę duże nadzieje, ponieważ liczę, że będzie podobna do mojej ulubionej z Schaebens. 


W Drogerii Natura kupiłam tylko olejek do zabezpieczania końcówek z olejkiem arganowym z Marion. Sprawdza się u mnie bardzo dobrze.


W dzień kobiet w drogerii E-zebra była darmowa dostawa dla zakupów powyżej 30 zł. Nie mogłam przegapić tej okazji, zwłaszcza, że co nieco miałam na oku. Zamówienie złożyłam przede wszystkim dla dwóch nowych kosmetyków Rimmel, podkładu Lasting Finish 25HR Nude oraz kredki do ust Color Rush w kolorze 610 Sun Kissed. Do koszyka wrzuciłam jeszcze dwie kredki do oczu z Manhattanu, które kosztowały grosze. Zamówiłam kolory Plummy oraz Brown Sugar. Na sam koniec zamówiłam jeszcze spinki-żabki oraz wsuwki, których nigdy dość.


Na sam koniec małe zakupy z Golden Rose. Skusiłam się na lakier z nowej serii mini lakierów WOW oraz lakier z serii matowej. Niestety nie mogę Wam w chwili obecnej podać konkretnych kolorów, ponieważ lakiery zostały w Krakowie. Do zakupów dorzuciłam jeszcze kredkę do oczu z serii Dream Eyes w kolorze 423.

Jeszcze kupiłam dużą butle szamponu z L'oreal Elseve, ale niestety mu nie zrobiłam zdjęcia. ;) 

I to byłoby na tyle. Nie wiem, czy to dużo, czy to mało. Najbardziej cieszę się z korektora, który w chwili obecnej absolutnie uwielbiam.

Naomi

piątek, 17 kwietnia 2015

Eveline Volume Celebrities Mascara - recenzja

Wielka promocja w Rossmannie zbliża się wielkimi krokami, a ja chciałabym Wam przedstawić tusz do rzęs, na który warto zwrócić uwagę. Na punkcie tej kategorii kosmetyków mam lekkiego bzika i bardzo trudno mnie zadowolić. Mam bardzo duże wymagania, aczkolwiek myślę, że są do spełnienia. W ostatnim czasie eksperymentowałam z droższymi markami i zazwyczaj wychodziło mi to na dobre. Początkiem lutego potrzebowałam tuszu, który od pierwszego użycia zapewni mi pożądany efekt (L'oreal Million Lashes był za rzadki i potrzebował czasu aby "dojrzeć"). W Hebe moją uwagę przykuła szeroko polecana mascara Volume Celebrities z Eveline. Czy sprostała moim oczekiwaniom?


Kosmetyki Eveline są dostępne w Hebe i Rossmannie. Jeśli się dobrze orientuje, to w obu tych drogeriach tusz kosztuje 14,99 zł za 7 ml, które należy zużyć w ciągu 6 miesięcy. U mnie zwykle tusze egzystują krócej, ponieważ nie lubię gdy są zbyt gęste. Mascara występuje w jednym, czarnym kolorze.


Moje rzęsy nie należą do najpiękniejszych. Są stosunkowo krótkie i proste. Na szczęście jest ich sporo. W tuszach do rzęs szukam przede wszystkim wydłużenia, podkręcenia i uniesienia w widoczny sposób. Delikatne muśnięcie tuszem nie jest dla mnie. 

Pod tym względem mascara spisała się bardzo dobrze, ponieważ od pierwszego użycia zapewniała efekt na rzęsach, na jakim mi zależało. Nie musiałam czekać aż zgęstnieje, chociaż niewykluczone, że zawdzięczam to klientkom, które przede mną otworzyły ten kosmetyk. :(

Tusz już po pierwszej aplikacji w widoczny sposób podkreśla rzęsy. Są rozdzielone, uniesione, podkręcone i wydłużone. Zyskują również na objętości. Niestety czasami są trochę sklejone. Problem ten nasila się, gdy mascara podeschnie. Niestety w chwili obecnej nie jestem w stanie jej już używać, a minęło dopiero 2,5 miesiąca od zakupu. Na szczęście nie zostawia grudek. Nie osypuje się i nie kruszy. Łatwo ją zmyć zarówno płynem dwufazowym, jak i płynem micelarnym.


Opakowanie tuszu cieszy oko. Jest ładne i dobrze wykonane. Napisy się nie ścierają. Szczoteczka ma ciekawy kształt. Łatwo nią dotrzeć do każdej rzęsy.

Poniżej możecie zobaczyć jak tusz wygląda na rzęsach. Na żywo efekt jest o wiele bardziej widoczny


Podsumowując tusz okazał się całkiem ciekawym kosmetykiem. Żałuję tylko, że nie mam możliwości zakupu egzemplarza, który nie byłby otwierany przede mną. Myślę, że gdyby nie to, to tusz posłużyłby mi o wiele dłużej i głównie ten fakt mi się nie podoba. Poza tym mascara bardzo dobrze się spisała. Przede wszystkim wydłużała i unosiła rzęsy, a na tym szczególnie mi zależało. Polecam.

Naomi

wtorek, 14 kwietnia 2015

Targi kosmetyczne w Krakowie kwiecień - relacja i zakupy

Witajcie, dzisiaj chciałabym Wam pokazać krótką relacje z targów kosmetycznych, które odbyły się w miniony weekend (11-12 kwietnia) w Krakowie. To były trzecie targi, na które się wybrałam i się nie zawiodłam. Ta edycja podobała mi się najbardziej i pewnie duży wpływ miała na to wspaniała wiosenna aura. Pierwszy raz miałam okazje pójść wiosną. Wcześniej bywałam w listopadzie i niestety pogoda była niezachęcająca do niczego.


Po raz drugi targi odbyły się w zmienionej lokalizacji, a mianowicie w hali Expo. Ponownie myślę, że ta zmiana była jak najbardziej na plus. Pod halę podjeżdżał darmowy bus, więc każdy nieznający krakowskiej komunikacji mógł łatwo dotrzeć spod Galerii Krakowskiej.


Niestety w tym roku czekała mnie niemiła niespodzianka, ponieważ bilet na targi w przedsprzedaży zdrożał o 5 zł i teraz kosztuje aż 25 zł. Uważam, że to sporo i uważam, że koszt wejściówki mógłby być bardziej przyjazny dla portfela.


Oczywiście targi nie mogłyby obyć się bez zakupów. Na niektóre kosmetyki miałam już chęć od ostatnich targów, a reszta to typowe zachcianki.


Na ostatnich targach kupiłam pastę wybielającą z Blanx. Tym razem skusiłam się na tą samą wersję, ale w zestawie z ledową lampką, który ma ulepszyć jej działania. Do zakupów dostałam dwie próbki, długopis oraz garść ulotek. Na pewno będę wracać na to stoisko.


Następnie natrafiłam na stoisko nie znanej mi firmy Kanu Nature, gdzie skusiłam się na masło shea o zapachu marakui.


Nie mogłam będąc na targach nie kupić kolejnych pędzli z Maestro. Tym razem mój wybór padł na pędzel do nakładania maseczek o numerze 990 w rozmiarze 20 oraz drugi egzemplarz pędzelka do oczu o numerze 321 w rozmiarze 12. W ostatnim czasie bardzo go polubiłam i postanowiłam kupić drugi.


Na sam koniec zostawiłam sobie stanowisko, które najbardziej mnie zaskoczyło, czyli Bielenda Professional. Początkowo zamarzyła mi się maska algowa, której ostatecznie nie kupiłam. W końcu zdecydowałam się na wodę micelarną oraz tonik o działaniu antybakteryjno-normalizującym. Do zakupów dostałam olejek do pielęgnacji i masażu ciała, żel do włosów, kilka próbek i czekoladę. Uwielbiam takie prezenty.

Wydaje mi się, że tym razem nie poszalałam za bardzo, ale postawiłam na konkrety. 

Byłyście na krakowskich targach kosmetycznych? Co o nich sądzicie?

Naomi

sobota, 4 kwietnia 2015

The Body Shop: krem do rąk i masło do ciała

Witajcie, dzisiaj chciałabym Wam krótko opisać dwa kosmetyki z The Body Shop. Kosmetyki tej firmy rzadko goszczą w mojej kosmetyczce, ponieważ nie należą do najtańszych, a poza tym są bardzo słabo dostępne. W Krakowie nie ma tego sklepu, a najbliższy jest w Katowicach. O mniejszych miastach nie będę nawet wspominać. Pierwszy z kosmetyków to truskawkowy krem do rąk, a drugi to masło do ciała o zapachu kandyzowanego jabłka.


Zacznę od tego pierwszego, ponieważ w ostatnim czasie pokochałam kosmetyki, które są oparte na bazie truskawek. Zgrabna tubka zawiera 30 ml kremu, które kosztuje 19 zł, czyli dość dużo. Krem należy zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. Aczkolwiek uważam, że czasami wolno sobie pozwolić na odrobinę luksusu. 

Ze względu na niewielkie gabaryty szczególnie lubiłam go nosić w torebce. Nie zabiera dużo miejsca, a kolor tubki ułatwia poszukiwanie jej wśród tłumu innych rzeczy. Do gustu przypadł mi także sam kształt tubki, gdyż jest wyjątkowy i nie spotkałam się z czymś podobnym wśród innych firm. Poza tym bardzo podoba mi się szata graficzna. 


Największą zaletą tego kremu jest cudowny zapach, który jest doskonale odwzorowany. Nie wyczuwam w nim gram sztuczności. Poza tym długo utrzymuje się po aplikacji. Konsystencja kremu jest dość lekka, która szybko się wchłania. W kryzysowych sytuacjach jest ratunkiem, ponieważ nawilży dłonie, ale nie uniemożliwi szybkiego powrotu do porzuconych zadań.

Ze względu na lekką konsystencje nie jest to regenerujący krem, który odżywi nam dłonie. W tym celu z powodzeniem używam masła shea z Organique (więcej o nim już wkrótce). Krem nie zostawia tłustej warstwy.

Podsumowując działanie nie jest najwyższych lotów, ale krem bardzo dobrze się sprawdzał w terenie, kiedy chciałam szybko i skutecznie nawilżyć dłonie bez tłustych powłoczek i długiego wchłaniania. Poza tym jego zapach jest oszałamiający i nie wykluczam zakupu kolejnych kosmetyków z tej linii zapachowej.


Drugim kosmetykiem, któremu chciałabym poświęcić miejsce na blogu jest miniatura masła o zapachu kandyzowanego jabłka. Niestety nie jest już dostępny, ponieważ wchodził w skład świątecznej edycji limitowanej. 


Miniaturowe opakowanie zawiera 50 ml masła i należy je zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. Kosztowało 20 zł. Jest wykonane z bardzo twardego i porządnego plastiku. Szata graficzna doskonale wpisuje się w mój gust i fajnie nawiązuje do okresu, w którym był sprzedawany (świąteczno-zimowy).

Ogromną zaletą jest jego zapach, który nie jest za bardzo intensywny, ale wyczuwalny. W nucie zapachowej za mocno nie przebija się jabłko, czego się obawiałam. Dla mnie jest to przyjemny aromat przełamany owocową nutą. 


Masła do ciała z The Body Shop są znane z tego, że to bardzo dobre nawilżające kosmetyki. Tak też jest w tym przypadku. Masło ma bardzo gęstą konsystencje, która dość łatwo się rozsmarowuje. Szybko się wchłania pozostawiając skórę miękką i nawilżoną, dodatkowo cudownie pachnącą. Nie pozostawia tłustej warstwy. Był bardzo wydajny. To niewielkie opakowanie wystarczyło mi na blisko dwa tygodnie stosowania.

Bardzo polubiłam się z tym kosmetykiem i chętnie kupiłabym go ponownie, ale w większym opakowaniu.


Jak można wywnioskować z wpisu kosmetyki The Body Shop przypadły mi do gustu. Pozostaje mi tylko żałować, że miały takie niewielkie pojemności. Pomimo to okazały się bardzo wydajne i mogłam się nimi cieszyć przez stosunkowo długi czas. Na pewno nie są to moje ostatnie kosmetyki z The Body Shop.

Naomi

czwartek, 2 kwietnia 2015

Dobry puder do twarzy za grosze

W ostatnim czasie bardzo mało miejsca na blogu poświęcam kosmetykom kolorowym. Zdecydowanie muszę nad tym popracować, dlatego dziś mam dla Was recenzje pudru ryżowego z Miyo. Puder do twarzy jest moim podstawowym kosmetykiem do makijażu i zawsze muszę mieć go w kosmetyczce. Kiedyś lubiłam mieć wybór i miałam kilka kosmetyków tego typu równocześnie. Od pewnego cenie sobie jakość i wolę wydać więcej, ale mieć pewność, że będę zadowolona.

W przypadku Miyo trochę złamałam zasady, ponieważ jest to kosmetyk bardzo tani. Kosztuje około 13 zł. Chciałam dać szansę czemuś tańszemu i być może znaleźć perełkę. Czy tak się stało dowiecie się z kolejnych linijek tekstu.


Jak wspomniałam wyżej, jest to kosmetyk z niższej półki produkowany przez Pierre Rene. Opakowanie zawiera 9g produktu i należy je zużyć w ciągu na 12 miesięcy od otwarcia. Nie jestem pewna gdzie konkretnie jest dostępny, ponieważ przez przypadek znalazłam go w sklepie LadyMakeup.


Niestety opakowanie nie zachwyca, ale nie mamy czego oczekiwać od kosmetyku w tej cenie. Natomiast muszę przyznać, że pomimo słabej oprawy wizualnej puderniczka jest wykonana z bardzo twardego plastiku. Zatrzask się sam nie otwiera  i nie boję się go nosić w torebce. Puder to śnieżnobiały proszek, który jest bardzo drobno zmielony.  Nie ma charakterystycznego zapachu.


Mam cerę tłustą, która wymaga zmatowienia na wiele godzin. Nie spodziewałam się, że taki nie pozorny puder może się sprawdzić, a jednak. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył mnie swoimi właściwościami. Przede wszystkim matował na kilka długich godzin, a poza tym doskonale wtapiał się w skórę. Podczas nakładania trochę bieli skórę, ale szybko ten efekt znika. Dodam, że nakładałam go puszkiem, ponieważ mam wrażenie, że lepiej się utrzymuje. Nie spowodował żadnych  negatywnych skutków ubocznych.


Podsumowując muszę stwierdzić, że puder jest ok. Dobrze się spisał na mojej twarzy. Robił to, co do niego należało. Nie jestem pewna jednak, czy do niego wrócę, ponieważ nadal szukam ideału.


Naomi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...