sobota, 4 kwietnia 2015

The Body Shop: krem do rąk i masło do ciała

Witajcie, dzisiaj chciałabym Wam krótko opisać dwa kosmetyki z The Body Shop. Kosmetyki tej firmy rzadko goszczą w mojej kosmetyczce, ponieważ nie należą do najtańszych, a poza tym są bardzo słabo dostępne. W Krakowie nie ma tego sklepu, a najbliższy jest w Katowicach. O mniejszych miastach nie będę nawet wspominać. Pierwszy z kosmetyków to truskawkowy krem do rąk, a drugi to masło do ciała o zapachu kandyzowanego jabłka.


Zacznę od tego pierwszego, ponieważ w ostatnim czasie pokochałam kosmetyki, które są oparte na bazie truskawek. Zgrabna tubka zawiera 30 ml kremu, które kosztuje 19 zł, czyli dość dużo. Krem należy zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. Aczkolwiek uważam, że czasami wolno sobie pozwolić na odrobinę luksusu. 

Ze względu na niewielkie gabaryty szczególnie lubiłam go nosić w torebce. Nie zabiera dużo miejsca, a kolor tubki ułatwia poszukiwanie jej wśród tłumu innych rzeczy. Do gustu przypadł mi także sam kształt tubki, gdyż jest wyjątkowy i nie spotkałam się z czymś podobnym wśród innych firm. Poza tym bardzo podoba mi się szata graficzna. 


Największą zaletą tego kremu jest cudowny zapach, który jest doskonale odwzorowany. Nie wyczuwam w nim gram sztuczności. Poza tym długo utrzymuje się po aplikacji. Konsystencja kremu jest dość lekka, która szybko się wchłania. W kryzysowych sytuacjach jest ratunkiem, ponieważ nawilży dłonie, ale nie uniemożliwi szybkiego powrotu do porzuconych zadań.

Ze względu na lekką konsystencje nie jest to regenerujący krem, który odżywi nam dłonie. W tym celu z powodzeniem używam masła shea z Organique (więcej o nim już wkrótce). Krem nie zostawia tłustej warstwy.

Podsumowując działanie nie jest najwyższych lotów, ale krem bardzo dobrze się sprawdzał w terenie, kiedy chciałam szybko i skutecznie nawilżyć dłonie bez tłustych powłoczek i długiego wchłaniania. Poza tym jego zapach jest oszałamiający i nie wykluczam zakupu kolejnych kosmetyków z tej linii zapachowej.


Drugim kosmetykiem, któremu chciałabym poświęcić miejsce na blogu jest miniatura masła o zapachu kandyzowanego jabłka. Niestety nie jest już dostępny, ponieważ wchodził w skład świątecznej edycji limitowanej. 


Miniaturowe opakowanie zawiera 50 ml masła i należy je zużyć w ciągu 12 miesięcy od otwarcia. Kosztowało 20 zł. Jest wykonane z bardzo twardego i porządnego plastiku. Szata graficzna doskonale wpisuje się w mój gust i fajnie nawiązuje do okresu, w którym był sprzedawany (świąteczno-zimowy).

Ogromną zaletą jest jego zapach, który nie jest za bardzo intensywny, ale wyczuwalny. W nucie zapachowej za mocno nie przebija się jabłko, czego się obawiałam. Dla mnie jest to przyjemny aromat przełamany owocową nutą. 


Masła do ciała z The Body Shop są znane z tego, że to bardzo dobre nawilżające kosmetyki. Tak też jest w tym przypadku. Masło ma bardzo gęstą konsystencje, która dość łatwo się rozsmarowuje. Szybko się wchłania pozostawiając skórę miękką i nawilżoną, dodatkowo cudownie pachnącą. Nie pozostawia tłustej warstwy. Był bardzo wydajny. To niewielkie opakowanie wystarczyło mi na blisko dwa tygodnie stosowania.

Bardzo polubiłam się z tym kosmetykiem i chętnie kupiłabym go ponownie, ale w większym opakowaniu.


Jak można wywnioskować z wpisu kosmetyki The Body Shop przypadły mi do gustu. Pozostaje mi tylko żałować, że miały takie niewielkie pojemności. Pomimo to okazały się bardzo wydajne i mogłam się nimi cieszyć przez stosunkowo długi czas. Na pewno nie są to moje ostatnie kosmetyki z The Body Shop.

Naomi

16 komentarzy:

  1. W Katowicach jest body shop?! Omojboze czemu mi to powiexzialas?! Teraz w drodze z Krakowa do domu będę tam zakupy robiła!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Z TBS lubię bardzo krem do rąk Hemp Oil.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze nie miałam okazji go używać, ale jest na mojej liście zakupów.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ja też rzadko bywam. Zdecydowanie mi tam nie po drodze. :(

      Usuń
  4. Jabłuszkowe masełko cały czas za mną chodzi :) Chociaż zapewne truskawkowemu kremowi też bym sie nie oparła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jabłkowe masło to poezja. Jeśli gdzieś je dorwiesz, to gorąco polecam.

      Usuń
  5. Masełka TBs bardzo mnie kuszą, ale niestety w pobliżu mnie nie ma tego sklepu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam do niego kawałek, bo ponad 70 km. ;)

      Usuń
  6. Zgadzam się w 100% z recenzją kremu do rąk. :) Szkoda, że nie jest bardziej treściwy, bo wtedy na 100% bym go kupiła ponownie. A tak to mam wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem dlaczego, ale w tym przypadku mi to nie przeszkadza. Jest ok. ;)

      Usuń
  7. oh, truskaweczka :) chciałabym :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie podobał mi się zapach tego jabłkowego masła, ale ten krem truskawkowy mogłabym spróbować skoro mówisz, że nie zostawia warstwy. Ja mam wciąż jeden krem z TBS, którego nie mogę wykończyć bo meeeeeeeeeega długo się wchłania...

    OdpowiedzUsuń
  9. opakowania mają świetne:) ja mam na razie jedno masęłko musk chyba :) z TBS

    OdpowiedzUsuń
  10. Miałam ogromną chrapkę na to jabłkowe masło, w sumie to nadal mam. Do tej pory miałam tylko jeden ich produkt, to masełko z olejkiem arganowym... chce więcej!!!!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...