poniedziałek, 20 lutego 2012

Tag: 5 rzeczy których mieć nie chcę mieć

Od kilku dni w blogosferze krąży ten tag. Postanowiłam na niego odpowiedzieć, ponieważ dawno nie było tak ciekawego.


Zasady :
- napisz, kto Cie otagował i zamieść zasady TAG'u
- zamieść baner TAG'u i wymień 5 rzeczy z działu kosmetyki ( akcesoria, pielęgnacja, przechowywanie, kosmetyki kolorowe, higiena), które Twoim zdaniem są Ci całkowicie zbędne bo:

- maja tańsze odpowiedniki
-są przereklamowane
- amatorkom są niepotrzebne
- bo to sposób na niepotrzebne wydatki...
...i krótko wyjaśnij swój wybór
- zaproś do zabawy 5 lub więcej innych blogerek 



1) Beauty Blender- bardzo mnie fascynuję ta gąbeczka, ale cena 70 zł jest dla mnie zaporową. Poza tym tyle pieniędzy wydać na coś co po pół roku będziemy musieli wyrzucić. Nigdy. Moim zdaniem lepiej zainwestować w porządny pędzel do podkładu np. flat top. Ja pomimo, że mam pędzel do podkładu używam najczęściej używam palców. Są najszybszą metodą. Poza tym pranie tego cuda codziennie u mnie nie przejdzie. Chętnie przetestowałabym tańszą wersję, ale póki co nie jest to dla mnie najważniejsze.

2) Masła do ciała i żele pod prysznic The body Shop. Mają naprawdę piękne zapachy, niechemiczne, ale póki co, tak jak wyżej cena dla mnie jest za wysoka. Jestem pewna że wśród drogeryjnych półek znajdę godnych zastępców, w o wiele niższej cenie.


3) Płyn micelarny Bioderma. Nigdy jej nie miałam, ale po co mam przepłacać jeśli płyn micelarny z Bourjois  spełnia moje wszystkie wymagania. Poza tym jego cena jest taka przyjemna dla portfela.


4) Drogie lakiery do paznokci. Nie rozumiem jak można wydać 49zł na lakier opi lub essie  w Douglasie, albo jeszcze więcej na lakier Chanel lub Dior. Czym one się różnią od tych w przedziale 5-10zł. Same malują paznokcie? Mniej zróżnicowana gamą kolorystyczną? Najdroższy w mojej kolekcji jest Inglot, który mam 2,5 roku. I na pewno długo nie skuszę się na kolejny.


5) Nail tek. Podczas wakacji to nim chciałam reanimować moje paznokcie. Na szczęście bardzo długo się zbierałam, aby go kupić. Stacjonarnie można go kupić w Sephorze za bagatela 50zł (?). Oczywiście za sztukę. Na szczęście na allegro sprawa wygląda o niebo lepiej. W końcu nie kupiłam. Dałam szansę polskiej marce Eveline i odżywce 8w1. Był to absolutny strzał w 10-tkę, za jedynę 9,99.

Mnie nikt do zabawy nie zaprosił, więc ja nikogo nie wyznaczam. Podoba ci się ten tag? To śmiało, zrób go. Chętnie poczytam co jest dla ciebie stratą kasy.

A wy do czego nie czujecie przysłowiowej "mięty"?
Napiszcie!

Pozdrawiam
Naomi

niedziela, 19 lutego 2012

The Body Shop- masło do ust: marakuja

Na początku listopada kupiłam wyżej wymienione masełko do ust. Dziś chciałabym się podzielić opinią na jego temat. Muszę najpierw sprostować, że wcześniej myślałam, że to jest granat. Przygotowując się do tej notki odkryłam, że to marakuja. No cóż ani tego, ani tego nie miałam okazji spróbować.

Te masła można kupić w salonach The body shop i szczerze mówiąc nie mam pojęcia gdzie jeszcze. Kosztuje 20 zł za 10 ml, należy zużyć w ciągu 12 miesięcy. Na pewno na plus, że do każdego rodzaju masełka był tester, a nowy produkt zabezpieczony przed otwarciem. Dzięki temu mamy pewność, że to my go pierwszy raz otwieramy.

Skład (źródło: wizaż.pl)
"(Passion Fruit) Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Ricinus Communis (Castor Seed) Oil, Beeswax, Brassica Campestris/ Aleurites Fordi Oil Copolymer, Lanolin, PEG-8 Beeswax, Hydrogenated Castor Oil, Citrullus Vulgaris (Watermelon) Seed Oil, Passiflora Edulis Seed Oil, Passiflora Incarnata Seed Oil, Flavor, Silica, Tocopheryl Acetate, Limonene, Ammonium Glycyrrhizate, Linalool, Tocopherol, Geraniol, Citral, Citronellol, Alpha-Isomethyl Ionone, Titanium Dioxide, Red 7 Lake, Blue 1 Lake. "


Moja opinia:
Masełko jest zapakowane w przyjemny plastikowy pojemniczek. Zakrętka przedstawia nam zawartość.
Konsystencja jest nieco tępa, ale dzięki temu masełko jest bardzo wydajne. Niestety nie będzie ratunkiem dla mocno spierzchniętych ust. Pozostawi biały nalot. Dla zadbanych ust będzie ok. Można go nałożyć pod szminkę. Takie opakowanie uniemożliwia nam higieniczne aplikowanie produktu. Na koniec największy plus tego masełka, jest niesamowity. Na pewno nie chemiczny, sztuczny. Przywodzi  nam na myśl prawdziwy owoc.  


Podsumowując:
Za 20 zł, dostajemy średniej jakości kosmetyk, za słabymi właściwościami nawilżającymi. Uważam ten kosmetyk za taki bajer do torebki, z nieziemskim zapachem. I tak zawsze noszę ze sobą Carmexa.

Pozdrawiam
Naomi

piątek, 17 lutego 2012

Dzień Mruczka

Dziś taki mniej kosmetyczny post. Niemniej bardzo bliski memu sercu. Mianowicie dziś jest obchodzony światowy dzień kota. Moje kociaki coś bardzo praktycznego, czyli zapas w karmy, a w gratisie drapanie za uszkiem. 

Chciałabym też przekazać życzenia wszystkim mruczkom od Bonifacego i Filemona dużo ciepła i pełnej miski.


 
Bonifacy i jego poważna minka.


Filemon i jego pytanie, czy na pewno nie mam nic innego do roboty. Ponieważ on zdjęć sobie nie życzy.

A wy sprezentowałyście coś ekstra swoim mruczkom? Jeśli nie, macie jeszcze czas do 24.

Macie jakiś futrzastych przyjaciół? Napiszcie!

Pozdrawiam
Naomi, Bonifacy i Filemon
Miau

czwartek, 16 lutego 2012

Essence LE Soul sista -zapowiedź

Wczoraj pojawiły się zapowiedzi nowej edycji limitowanej. Większość produktów jest taka sobie z jednym wyjątkiem. O tym na dole posta ;) Kolekcja jest inspirowana latami siedemdziesiątym i pojawi się w obrębie linii Sun Club. Pojawi się w połowie marca (zapewne w Niemczech).

Źródło: http://kosmetikaddicted.blogspot.com/
  
Skład wchodzą:
-dwie paletki cieni
-dwa brokatowe eyelinery
-błyszczyki do ust
-bronzer w płynie
-puder brązujący
-pędzel kabuki
-pięć lakierów do paznokci

Ja mogę tylko rzec: limitowanko przybywaj. Jak się domyślacie, albo nie najbardziej podoba mi się pędzel kabuki.

A co wam się spodobało? Napiszcie!

Pozdrawiam
Naomi

wtorek, 14 lutego 2012

TAG: Co jest w mojej torebce?

Dziś post z serii tych luźniejszych, a o tej porze nie chcę mi się już nic tworzyć składnego. Nim zacznę muszę napisać, że coś nie lubią mnie schody. Wczoraj wchodząc do domu o coś zahaczyłam o coś i się wywróciłam. Najśmieszniejsze, albo najtragiczniejsze jest, że w jednej dłoni trzymałam słoik, a w drugiej jajka. Jakimś cudem się nic nie rozbiło i nie było jajecznicy na podłodze. Dziś powtórka z rozrywki. Wychodzę ze szkoły, śpieszę się i nagle trach, poślizgnęłam się na schodach wyjściowych. Ugryzłam glebę i szybko na autobus, który odjechał na moich oczach. Ja to mam szczęście. 

Tak poza tym pzedwczoraj skończyły się moje ferie, więc pewnie mnie tu będzie mniej. Z czego nie jestem zadowolona, ale będę się starać, aby posty pojawiały się często.

Wróćmy do tematu. Ogólnie mam kilka torebek. Do szkoły zabieram głownie dwie. Pierwsza jest już mocno zmasakrowana. Ratuję mnie kiedy mam dużo książek i zeszytów do zabrania. Głównie zdarza się to w poniedziałki. Nie jest zbyt ciekawa, więc ja pokaże wam te bardziej reprezentatywną,   która mi towarzyszy we wtorek, czwartek i piątek. Poza tym jest świetna na każde wyjście. Ostatnio jest moją ulubienicą. Kupiłam ją w Deichmannie w listopadzie. Jak na ten sklep jest świetnie wykonana. Ma długi pasek, czyli to co najbardziej lubię.

W mojej torebce nie ma nic odkrywczego. Często muszę ograniczać rzeczy, które zabieram, ponieważ jest nie zbyt pakowna. W mojej torebce znajdziemy zwykle:
-zeszyty, na zdjęciu do chemii, fizyki, matematyki i historii
-piórnik z najpotrzebniejszymi przyrządami (niebieski, czarny, czerwony, zielony długopis, dwa cienkopisy, gumka do gumowania, linijka oraz ołówek automatyczny)
-kalendarz EURO 2012,co by nie zapomnieć o żadnym sprawdzianie,
-słuchawki do telefonu, rzadko słucham MP3, ale za to uwielbiam Radio
-telefon i etui
-miniaturka kremu Kamill
-kokosowa terapia skóry i zmysłów Ziaja
-szminka Essence z LE "50's girls reloaded" (brzoskwiniowa)
-błyszczyk Manhattan Water flash lipgloss 65W
-lusterko, portfel, miniaturki perfum, chusteczki, szczotka do włosów, paragony, bilety
-masło do ust TBS granatowe
-Carmex w słoiczku
-kosmetyczka jest w torebce, gdy nie ma zeszytów, działają wymiennie

Zawartość kosmetyczki. Czasami zdarza się, że rodzice mówią jedziemy, a ja bez makijażu (choć nie jest to dla mnie najważniejsze, to lubię, aby był). Wtedy szybko ładuję do kosmetyczki taki zestaw, którym jestem w stanie podczas jazdy z robić makijaż:
-pędzel kabuki Sephora
-baza pod cienie ArtDeco
-korektor Alverde
-cień do powiek Catrice nr 100
-tusz do rzęs Catrice "Lashes to kill"
-puder matujący KOBO
-puder Essence z LE "Blossoms etc...)
-podkład Maybelline Affinitone

A wy co nosicie w swoich torebkach? Napiszcie.

Pozdrawiam
Naomi

poniedziałek, 13 lutego 2012

Ostatnie zakupy

Podczas ferii skusiłam się na kilka drobiazgów. Jedne trochę bardziej potrzebne, pozostałe mniej. Spójrzcie same:

-ostatnio był kupon we Fleszu na -30% na wybrany kosmetyk Sephora w perfumeriach Sephora. Ja się skusiłam na pędzel kabuki. Brakuje mi takiego w moich zbiorach oraz chciałam ostatnio taki kupić. Z kuponem zamiast 39 zł, zapłaciłam tylko 27,30 zł.
-nie miałam też ostatnio typowego podkładu. W końcu kupiłam Maybelline Affinitone również w promocji. Mam najjaśniejszy kolor 03 "Light Sandbeige". Na razie jestem zadowolona, ale jeszcze czas pokaże.
-lakier do paznokci Essence z serii Colour&Go w kolorze 08 "Ultimate pink". Kocham ten odcień różu.
-konturówka Essence z serii Long Lasting czarna
-zmywacz do paznokci Isana
-płatki kosmetyczne Cleanic, w Rossmann była promocja: przy zakupie paczki 120 szt, 50 gratis

Jak widać nie jest tego dużo. O czym chcielibyście najszybciej usłyszeć?

Pozdrawiam
Naomi

niedziela, 12 lutego 2012

Bielenda Awokado 2-fazowy płyn do demakijażu oczu

Znowu na blogu recenzja dwufazówki. Na szczęście ta będzie o wiele bardziej pochlebna. W chwili obecnej zużywam dwie dwufazówki (tą i z Nivea), pewnie w najbliższym czasie obie zużyje. Potem na pewno wrócę do płynów micelarnych, które kosztują podobnie, działają nawet lepiej i jest ich więcej.

Tą dwufazówkę kupiłam zawiedziona efektami jakimi dawała ta z Nivea. Szukałam wtedy wody micelarnej, nie znalazłam żadnej ciekawej. Za to ta dwufazówka była w promocji. Naczytałam wiele pochlebnych recenzji, więc kupiłam. Normalnie kosztuję około 10 zł, ja kupiłam za 8 zł. W butelce jest 125ml, które należy zużyć w ciągu 12 miesięcy. Testowany dermatologicznie i nietestowany na zwierzętach. Może być używany przez osoby noszące szkła kontaktowe.


Informację podane przez producenta:


Skład:

Moja opinia:
O niebo lepszy niż ten z Nivea. Dobrze zmywa tusz i eyeliner, niestety nie miałam przetestować na wodoodpornym tuszu. Nie podrażnia oczu. Zapomniałam dodać do recenzji dwufazówki Nivea, że on niemiłosiernie szczypie i podrażnia oczy. Z reguły moje oczy są odporne na takie ekscesy. Po wstrząśnięciu wolno wraca do stanu wcześniejszego. Nie pachnie intensywnie. Jest to zniesienia. Jak obiecuję producent nie pozostawia tłustej warstwy. Jedynym minusem jest buteleczka, w której się znajduję. Moim bardziej mogłaby bardziej schludna i informacje na niej zawarte bardziej przejrzyście. Bardzo mi się podoba, że całość jest zawarta w tonacji zielono-żółtej. Swoim wyglądem  wyróżnia się na półce w sklepie. Kolejnym minusem jest wydajność, ale w sumie jest to minus wszystkich dwufazówek.

Podsumowując:
Jest to jeden z fajniejszych zmywaczy. Gdyby nie ta wydajność, to na pewno zagościłby w mojej kosmetyczce na stałe. Jak wspominałam planuję wielki comeback do płynów micelarnych. Niemniej polecam.

Pozdrawiam
Naomi

sobota, 11 lutego 2012

Catrice Smoky eyes set nr 050 "Love, Peas & Harmony"

Złapałam dziś trochę słońca. Zdjęcia w słońcu chyba pierwsze od kilku miesięcy. Trzy dni z rzędu robiłam sobie bagniste oczy, ponieważ kolory tej paletki są to takie zgniłe zielenie. Zdecydowałam się na taką paletkę, ponieważ jakimś cudem w moich zbiorach brak zieleni. Może poza starą czwórka z Sensique, gdzie są dwie zielenie, ale jeśli się nie mylę termin przydatności minął jakieś pół roku. Co za tym idzie zakup absolutnie uzasadniony i w dodatku jest to nowość. Wchodzi skład LE "Nymphelia" i już na zdjęciach promocyjnych mnie zauroczył. Niektóre kosmetyki z LE weszły do stałej oferty. On w tym zacnym gronie się znalazł.

Jak pewnie wiadomo kosmetyki Catrice dostępne są wyłącznie w Drogeriach Natura. Kasetka zawiera 3 cienie oraz eyeliner. Wyprodukowane w Chinach (dokładnie Made in PRC). Tutaj małe zaskoczenie, ponieważ te   kosmetyki zwykle były produkowane w Europie. W pudełku jest 7,45g i należy je zużyć w ciągu 12 miesięcy. Kosztuje 17,99 zł.

Skład (źródło catrice.eu):
MICA, TALC, NYLON-12, DIMETHICONE, MAGNESIUM STEARATE, OCTYLDODECANOL, BIS-DIGLYCERYL POLYACYLADIPATE-2, OCTYLDODECYL STEAROYL STEARATE, CETYL DIMETHICONE, SIMMONDSIA CHINENSIS (JOJOBA) SEED OIL, TOCOPHERYL ACETATE, ALOE BARBADENSIS LEAF EXTRACT, COCOS NUCIFERA (COCONUT) OIL, ISOPROPYLPARABEN, ISOBUTYLPARABEN, BUTYLPARABEN, CI 77891 (TITANIUM DIOXIDE).
                                           


Moja opinia:
Po pierwsze te cienie są zapakowane w bardzo ładną, ale schludną kasetkę. Sam wygląd cieszy oko. Z drugiej strony znajduję się informacja w języku angielskim i niemieckim jak wykonać makijaż smoky eyes. Nieco mnie martwi fakt, że są wyprodukowane w Chinach. Z tym cieniami dobrze się współpracuję. Dobrze się rozcierają i łączą. Mają lekko"kremową" formułę, dzięki czemu się nie osypują. Moim zdaniem pigmentacja jest poprawna. Mogłoby być lepiej, ale dają radę. Na bazie ArtDeco są nie zdarcia. Ostatnio pomalowałam nimi oczy rano i bez zmian trzymały się do wieczora. Czasami mam problem z cieniami, że się zlewają w jeden kolor, ale tutaj absolutnie tak się nie dzieję.
Eyeliner jest dość twardy, ale jeśli kilka razy potrzemy pędzelkiem to uzyskamy ładną czerń. W opakowaniu znajduję się aplikator w postaci pacynki i pędzelka skośnego do eyelinera. Ja ich nie używałam ze względu na to, że mam własne pędzle. Poza tym pędzelek do eyelinera jest dość miękki, ostatecznie da się nim namalować kreskę, ale trzeba dwa razy nabierać eyeliner na pędzelek. Za pierwszym razem nie da się zrobić idealnej kreski. Na opakowaniu brakuje mi składu. Na szczęście wszystko da się znaleźć na stronie producenta. 



Podsumowując:
Jestem bardzo zadowolona z moich jedynych zielonych cieni. Szczerze mówiąc nabrałam również ochoty na występujący w nowościach granatowy set. Granatowych cieni również próżno szukać w moich zbiorach. Dziwne <myśli> ;)

Pozdrawiam
Naomi

Golden Rose nr 307

Dziś ostatni lakier z firmy Golden Rose który kupiłam w sierpniu. Oczywiście nie było to moje pierwsze użycie, tylko kolejne, ale wcześniej nie miałam okazji go sfotografować. Między innymi dzięki temu ten lakier prezentuje dopiero teraz.

Ogólnie lakiery z tej serii, czyli z proteinami są bardzo dobrej jakości. Zwłaszcza w cenie za którą proponuje nam producent. Poza tym wielkie wrażenie robi gama kolorystyczna tej serii. Niestety ciężko jest z dostępnością.

Ten lakier, czyli nr 307 jest bardzo energetycznym, wpadającym w neon różem. Niestety przy takiej pogodzie, która jest za oknem nie da się ładnie uchwycić koloru. Lakier ma dobrej jakości pędzelek, dla mnie trochę za cienki. Myślę, że największą jego wadą jestem za rzadka konsystencja, która wylewa się poza paznokieć. Są małe problemy ze zmyciem niego z paznokci. Trzeba nałożyć dwie warstwy, aby kolor był intensywny. Te dwie warstwy wysychają dość wolno, ale nie ma tragedii. 

Top Eveline 3w1, który miałam okazję potestować również na tym lakierze, zupełnie tutaj się nie sprawdza. Co prawda przyśpiesza wysychanie lakieru i przedłuża trwałość lakieru, ale niestety tworzy nieestetyczne bąbelki.  









Pozdrawiam
Naomi

piątek, 10 lutego 2012

Bubel: Nivea dwufazowy płyn do demakijażu oczu

Dziś chciałabym was przestrzec przed małym koszmarkiem o imieniu dwufazowy płyn do demakijażu oczu.

Myślę że można go kupić w wielu miejscach. Na pewno Rossmann, Drogerie Natura, drogerie niesieciowe i hipermarkety. Za około 10 zł dostajemy 125 ml. Na zużycie tego cuda mamy 6 miesięcy.

                                             

Moja opinia:
Jest to dla mnie po prostu koszmarek. Ciesze się, że go nie kupiłam tylko był w jakimś zestawie, ponieważ za 10 zł dostajemy bardzo kiepski produkt. Jego jedyną zaletą jest... ładna butelka. Poza tym pierwszym co się rzuca w oczy jest to, że po wstrząśnięciu bardzo szybko wraca do poprzedniego stanu. Niemożliwym jest jego wstrząśnięcie przy zamkniętym wieczku. Ja zawsze przytrzymuje otwór, wstrząsam i szybko wylewam na wacik. Gdy tak robię często go rozlewam, a co za tym idzie marnuję produkt. Gdyby chociaż dobrze zmywał tusz, darowałabym mu to szybkie roztwarzanie. Nie da się nim porządnie zmyć tuszu, nawet niewodoodpornego. Słabo go rozpuszcza, choć przykładam wacik na kilkadziesiąt sekun do rzęs. Gdy dotykam rzęs nadal czuj tusz. Tworzy tłustą warstwę wokół oczu. Ma brzydki chemiczny zapach. Ten typ produktów do zmywania makijażu oczu jest bardzo niewydajny. Gdybym go używała codziennie zużyłabym go w ciągu 2-3 tygodni.

Informację od producenta z opakowania:

Skład:

Podsumowując:
Jest to jeden z większych kosmetycznych bubli, na który wpadłam. Gdybym go sama, a kilka razy chciałabym spróbować na pewno plułam sobie w brodę (której nie mam). Moim zdaniem nie warto wydawać  tych 10 zł na ten produkt, lepiej kupić za to dwie butelki Ziaji.

Pozdrawiam
Naomi

Catrice ultimate nail lacquer nr 830 "Salmon&Garfunkel"

Tak jak wspominałam wczoraj, dziś zdjęcia i pierwsze w wrażenia w stosunku do nowego lakieru Catrice. 
Spodobał mi się, ponieważ wyróżniał się niebanalnym kolorem, którego brak w mojej kolekcji. Jest to jeden z niewielu tak jasnych kolorów w mojej kolekcji. 

Można go nabyć w Drogeriach Natura za 9,99zł za 10 ml. Do wyboru jest około 30 bardzo zróżnicowanych kolorów. Niestety nie pamiętam dokładnie ile.   
Przepraszam za skórki jakoś nie chcą współpracować. Ostatnio też miałam etap na mocno fuksjowe paznokcie, nie dało się tego dokładnie zmyć. Widać gdzieniegdzie różowe prześwity.

Lakiery, które weszły wraz z nowościami mają nowe pędzelki. Moim zdaniem są nieco grubsze i bardziej zbite, oraz ścięte z jednej strony.  Na następnym zdjęciu można go porównać do poprzedniego pędzelka Catrice w lakierze nr 020 "Man, go Tango".

Lakier jest nieco gęsty. Pierwsza warstwa smuży, ale producent zaleca nakładać dwie warstwy. Wtedy wszystko się wyrównuje. Po dwóch warstwach, ja jeszcze widziałam prześwity, więc nałożyłam trzecią warstwę. Ten efekt widzicie na zdjęciach. Kolor porównałabym do brzoskwiniowego. Pierwszy raz spotkałam z takim kolorem lakieru. Nie mam pojęcia, która firma kosmetyczna miałaby podobny. Schnie nieco długo. Pokryty topem Eveline 3w1 zasycha szybciej, ale tworzą się nie estetyczne bąbelki. Nie zmienia to faktu, że końcówki się szybko ścierają. Po dwóch, trzech dniach tworzą się odpryski. Na paznokciach wytrzymuje około 3 dni.






Podsumowując może nie jest to najlepszy lakier w tym przedziale cenowym, ale kolor jest wart grzechu. Również nowy pędzelek nie jest tragiczny.

Pozdrawiam
Naomi 

czwartek, 9 lutego 2012

Nowości Catrice + nowy sprzęt

Oficjalnie wracam do blogowego świata ,i to nie z byle czym. Po tytule możecie się domyślać o co chodzi. Gdy nie miałam dostępu do komputera dopadłam nowości Catrice. Kupiłam wszystko co mnie interesowało. Jestem z tego bardzo zadowolona. Oczywiście biorę się do testowania.

W moich łupach znalazły się kosmetyki, które mnie od początku zainteresowały, czyli:
-lakier do paznokci nr 830 "Salmon&Garfunkel" (już na paznokciach:)
-Smoky Eyes set nr 050 "Love, peas & Harmony"
-sypki puder transparentny z efektem matującym
-kredka kajal designer nr 110 "Deep forest green"- gratis w Drogeriach Natura, przy zakupie 2 kosmetyków Catrice

 

Dorobiłam się w końcu nowego sprzętu, właściwie pieniądze z konfirmacji czekały 2,5 roku na wykorzystanie, aż do dzisiaj. Dlatego, że poprzedni w tamtym czasie był dobry i nie było powodu zmiany sprzętu. Mam nadzieje, że współpraca z nowym przyjacielem Asusem będzie długa i owocna. 

Z góry przepraszam za zdjęcie, robione późno z lampą błyskową ;)

niedziela, 5 lutego 2012

Problemy techniczne

W związku z tym, że mój komputer zbuntował się na amen. Musiało się to stać wtedy kiedy mam czas na pisanie.  Jestem zmuszona zrobić sobie przerwę od blogowania. Nad czym niezmiernie ubolewam, ponieważ miałam przygotowane zdjęcia na kolejne kilka notek. Niestety prawdopodobnie te zdjęcia utracę. Będę musiała je zrobić ponownie. Pech :(. Mam nadzieję, że ta przerwa będzie jak najkrótsza.

Trzymajcie się ciepło 
Naomi

sobota, 4 lutego 2012

Ulubieńcy ostatnich miesięcy

Ostatnio były zużycia ostatnich miesięcy, to wypadało też zrobić ulubieńców. Miałam zrobić recenzję czegoś innego, ale teraz jest tak późno, że mam ochotę tylko na takiego luźnego posta. Zobaczycie tu kosmetyki, które są w mojej kosmetyczce od dłuższego czasu, ale też takie zupełne nowiki. Z którymi póki co się bardzo polubiliśmy.

U góry pojawiła się nowa zakładka "wymianka". Na razie nic tam nie ma, ale mam zrobione zdjęcia kosmetyków do wymienienia. Gdy tylko będę  miała czas uzupełnię ją,o czym was oczywiście powiadomię.

Z góry przepraszam za zdjęcie jest katastrofalnej jakości. Mam nadzieję, że wszystko widać. W najbliższym czasie postaram się go zamienić na lepsze.


Aby było łatwiej każdemu ulubieńcowi przyporządkowałam numerek:
1) Puder rozświetlający Essence z LE "Blossoms etc...". Kupiłam go, ponieważ wszyscy go chcieli mieć. Na początku się nie polubiliśmy. Teraz odkrywam go na nowo. Kocham taflę którą daję.

2) Paleta cieni i róży Catrice z LE "Big city live", produkt bardzo kontrowersyjny. Jednakże ja nie żałuję, że go kupiłam. Może nie grzeszy zbytnim napigmentowaniem, ale dla mnie jest ok. Bardzo często używam satynowego różu z tej palety. Nim nie trudno zrobić sobie krzywdę. Poza tym jest świetnie wykonana. Dbałość o szczegóły bardzo cieszy oko.

3) Płyn dwufazowy do demakijażu oczu Bielenda "Awokado", to jest nowość w mojej kosmetyczce, ale pierwsza dwufazówka, którą lubię. O poprzedniej (Nivea) niedługo przeczytacie. Zmywa tusz jak należy. Rano nie mam tuszu pod oczami.

4) Kokosowy krem do rąk Ziaja, kosmetyk jeden z nowszych. Ze względu na zapach nie mogło go tu zabraknąć. Ciągle trapi mnie pytanie, jak mogłam się bez niego obyć. Niedługo recenzja :)

5) Krem tonujący Ziaja 01. Przyznam, że znalazł się tu ze względu na to, że cały czas go używam. Aktualnie nie mam żadnego podkłady, więc ten krem zdaję egzamin.

6) Baza pod cienie Art Deco. Świetna już wiem czemu wszyscy się nad nią zachwycają. Wyrównuje kolory powieki. Przedłuża i podbija kolor cieni do powiek.

7) Cień do powiek Catrice nr 100 "Welcome to Miami Peach". Jeden z elementów makijażu na szybko. Kładę go na całą powiekę i wygląda bosko. Na bazie Art Deco trwa na moich powiekach od rana do wieczora.

8) Konturówka Avon "Sugar Plum". Ostatnio oswajam kredki zwłaszcza na linii wodnej i jakoś często ta tam lądowała. Nie powala pigmentacją, ani trwałością, ale niech jest.

9) Cień matowy MySecret nr 505. Lubie go, ponieważ hmm... patrz punkt 7. Poza tym często go używam jako cienia bazowego i wyrównania kolorytu powieki. Jesyny cień, w którym zaczynam dobijać denka. Owację poproszę ;)

10) Pędzel do pudru Essence. Ze względu na jego małe rozmiary jest idealny do torebki i kosmetyczki. Ma bardzo miękkie włosy. Świetnie nadaję się do poprawek w ciągu dnia.

11) Trochę go zakryła szminka, ale jest to języczkowy pędzel do cieni do powiek Maestro z serii 320, w rozmiarze 10 Czymś muszę nałożyć cień na całą powiekę, a on świetnie się do tego nadaję.

12) Zany i lubiany Carmex. Nie straszna mu zima, a moje usta w końcu wyglądają świetnie. Przydatny jako podkład pod szminkę.

13) Masło do ust z TBS "Marakuja". Może nie ma tak cudownych właściwości jak Carmex. Może zostawia biały osad na ustach, ale ze względu na zapach wybaczam mu wszystkie minusy. Sprawdza się jako baza pod szminki

14) Krem nawilżający Soraya "Care&Control". Póki co intensywnie testuję. Nawilża, ale bez fajerwerków. Osoby z suchą skóra mogą być zawiedzione. Bardzo ciesze się, że w tym kremie jest pompka. Co czyni jego użytkowanie bardziej higieniczne.

15) Szminka Essence z LE "50's girls reloaded", nie mam jej pod ręką, ale chodzi mi o tą brzoskwiniową. Idealnie kremowa, świetna do dziennego makijażu, ponieważ nie rzuca się w oczy. Podkreśla suche skórki, ale na to jest sposób, trzeba pod nią użyć balsamu.

16) Tonik do twarzy Soraya "Care&Control". Jemu już robiłam taką reklamę, więc kto czyta mojego bloga na bieżąco wie, że go wręcz ubóstwiam. A dlaczego, zapraszam do szerszej recenzji TU.

Miał być szybki post, a wyszło jak zwykle. Cóż...

Trzymajcie się ciepło
Naomi

Edit 9.02.2011:
Zmieniłam fotkę tak jak obiecywałam :)

czwartek, 2 lutego 2012

Zużycia z ostatnich kilku miesięcy

Ostatni tego typu post był tutaj chyba końcem września/początkiem października, więc przyszedł czas się pochwalić co od tamtego czasu zużyła :) Na szczęście nie jest tego mało. Z całej gromadki 4 kosmetyki wyleciały ze względu na przeterminowanie i to, że teraz w ogóle nie sprawdzają się w swojej roli. Uprzedzam was, że będzie to post z cyklu tych strasznie długich, ale na końcu czeka na was malutki bonusik ;)

Na początek cała grupka zużytych kosmetyków:

Przyjrzymy się nim z bliska:

 Na początek mój ulubiony tonik do twarzy z Soraya. Jak widać zużyłam dwie butelki, w trzeciej jestem w połowie. Napisałam o nim obszerniejszą recenzję  TU i mój zachwyt nad nim trwa nadal. Szybko się wchłania, przyjemnie pachnie, odświeża.
 Alterra szampon nadajacy połysk morela i pszenica do włosów pozbawionych blasku i łamliwych. Bardzo fajny, choć nie za bardzo się pienił. Było to spowodowane brakiem SLS. Na pewno kupie kolejny gdy tylko skończy się ten, który używam obecnie. Zapraszam do szerszej recenzji TU

 Szampon Syoss Shine Boost, poprzednik Alterry. Bardzo poprawny, myję, dobrze się pieni. Ma nadawać połysk włosom i rzeczywiście coś jest. Bez promocji trochę kosztuję, ale gdy jest promocja cena bardziej przyjazna, zwłaszcza, że jest to butelka 500 ml.    
 Peeling do ciała BeBeauty Mango, całkiem fajny zwłaszcza za cenę oferowaną w Biedronce. Więcej TU. Szkoda, że jest słabo wydajny. ładnie pachnie.
Dezodorant mineralny Garnier Action Control, dobrze działał, ładnie pachnie. Ogólnie dobrze sprawdzał się w roli do której został przeznaczony. Pod koniec bardzo ciężko się go użytkowała, ze względu że  tego sztyftu było coraz mniej, rozpadał się i latał wszędzie.
Garnier 3w1: żel myjący+peeling+maseczka, jeden z niewielu produktów Garnier, który mi pasuje.
Jak wymienił producent można go używać na trzy sposoby. Ja najczęściej używam go jako peeling. W tej roli sprawdza się doskonale. Raczej nie nadaje się  do cery suchej ponieważ może wysuszać, ale do mojej nadaje się świetnie, ale nie używam go codziennie. Więcej o nim pisałam  TU  
Krem do rąk Isana rumiankowy, spełniał się w swojej roli. Mógłby szybciej się wchłaniać. Gdy się kończy trzeba się nieźle nagimnastykować, aby resztki wydobyć.
Bezacetonowy zmywacz do paznokci Isana. Gorzszy niż jego brat z acetonem. Największy plus za małe rozmiary, dzięki czemu można bez problemu wziąć w podróż.
Isana zmywacz do paznokci z acetonem. Szybko łatwo i przyjemnie zmywa lakier. Dzięki migdałom jego zapach nie jest tak uciążliwy.
Płyn micelarny Bourjois, odkrycie zeszłego roku. Gdy tylko zużyje moje dwufazówki na pewno do niego wrócę. Jest niezastąpiony Więcej o ni w recenzji TU
Zapomniałam zrobić zdjęcie chusteczkom odświeżającym Alterra, które również mi się skończyły. Sa nie zastąpione w swoim przedziale cenowym. Nawet niektóre minusy można nim wybaczyć. Mają również swoją recenzję TU.

Na koniec cztery kosmetyki które wyleciały z kosmetyczki, ze względu na to, że są przeterminowane lub nie spełniają swojej roli. W tym zaszczytnym gronie znalazły się:

Cienie do powiek kredce Avon z serii Color Trend. Jak widzicie na załączonej fotce, posiadam 3 koloryz 4:
-peach nectar
-pink peony
-violet bloom.
Gdy nie interesowałam się bardzo makijażem były idealne, na szybkie poprawienie urody. Niestety szybko się zbierały w załamaniu, wtedy na to nie zwracałam uwagi. Poza tym są bardzo delikatne, może nadawałyby się na kolorowe bazy, ale mam je już 3 lata, a należało je zużyć w ciągu 12 miesięcy. W związku z tym, ich aktualnym przeznaczeniem jest kosz. 


 Ostatnim produktem jest absolutny bubel tego roku, czyli lakier pękający od Lovely. W ty momencie jest tak zgluciały, że nie da się w ogóle go używać. Nawet nie zdążyłam go użyć 3 razy. Więcej w mojej recenzji TU.


B O N U S
Na koniec oczekiwany bonusik, czyli co Bonifacy sądzi o tak mroźnej zimie ;)

Trzymajcie się ciepło
Naomi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...