sobota, 14 marca 2015

Lutowe zakupy

Witajcie, dzisiaj chciałabym Wam pokazać zakupy, które zrobiłam w lutym. Posty z zakupami są moimi jednymi z ulubionych. Lubię je pisać, ale również czytać. W zeszłym miesiącu przybyło mi sporo, jak na mnie kosmetyków kolorowych. Kilka chodziło mi po głowie wcześniej i w lutym nadarzyła się świetna okazja żeby je kupić. Większość kosmetyków już używałam i mogę co nieco o nich napisać. 



Jak możecie zobaczyć na załączonym obrazku nie jest tego dużo. Myślę, że dość spokojna ilość (jak na mnie). W osobnym poście pokazywałam Wam jeszcze nowości z Balea.


Swoimi promocjami najpierw skusiło mnie Hebe. Początkiem lutego była tam akcja polegająca na zakupie 2 kosmetyków kolorowych, a trzeci dostawało się gratis. Dotyczyło to również Essence i Catrice, więc musiałam skorzystać. Niestety gdy tam dotarłam nie było wielu kosmetyków, które mnie interesowało. Ostatecznie mój wybór padł na Lip Smoother w kolorze nr 2 Apricot Cream oraz konturówkę o nr 060 Moss Undercover z Catrice oraz tusz do rzęs Volume Celebrities z Eveline. Zwłaszcza ten ostatni kosmetyk bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. 


Następnie uzupełniłam zapasy kosmetyków do włosów. Potrzebowałam szamponu i odżywki. Nie miałam pomysłu za bardzo co kupić, dlatego wybrałam kolejny wariant szamponu z Garnier Fructis. W ostatnim czasie głośno jest o serii gęste i zachwycające. Muszę przyznać, że i u mnie się on sprawdza. Również bardzo głośno jest o nowej serii do włosów z olejkami z Isany. Najczęściej mówi się o masce, a ja przez przypadek wzięłam odżywkę. Na szczęście sprawdza się bardzo dobrze. Przedostatnim kosmetykiem do włosów jest odżywczy olej z Banii Agafii


Ostatnim kosmetykiem do włosów jest litrowa maska do włosów Kallos. Wybrałam wersje bananową i nie żałuje, chociaż w planach zakupowych zamieściłam wersje wiśniową. Ta pachnie cudownie i już nie mogę się doczekać, kiedy nałożę ją na włosy.


Później złożyłam małe zamówienie na stronie Tołpy. Do każdego zamówienia był dodawany kosmetyk z nowej serii Green. Wybrałam miniaturę płynu micelarnego, a gratis otrzymałam nawilżający krem łagodzący. Do zamówienia dobrałam również trochę próbek.


Ostatnie zakupy pochodzą z Drogerii Natura, w której kupiłam plasterki na nos z Beauty Formulas, które mnie trochę zawiodły. Do koszyka wpadła również nowość Rimmel, czyli Color Rush w kolorze nr 600 On Fire. Truskawkowy balsam do ust kupiłam w Yves Rocher, ponieważ chciałam dostać gratisowy żel pod prysznic. Nawiasem mówiąc znalazł już nowego właściciela i nie ma go na zdjeciu.

Znacie coś z moich nowości? Co o nich sądzicie?

Naomi

sobota, 7 marca 2015

Walka z saszetkami rozpoczęta

Próbki, saszetki, miniaturki, próbeczki każda z nas uwielbia je dostawać do zakupów lub znajdować w czasopismach. Poza tym podczas zakupów wrzucamy do koszyka kolejne maseczki i peelingi. Nie kosztują wiele, a cieszą. Niestety ja w ten sposób wpakowałam się w niezły "kanał", ponieważ zebrał mi się ogromny stos wszelkiej maści saszetek z rozmaitą zawartością. Nie spieszyło mi się, żeby je zużyć i w kółko to odkładałam. Początkiem stycznia przejrzałam moje zbiory i postanowiłam zrobić z tym porządek.


Przede wszystkim przejrzałam daty i czy przypadkiem coś mi się nie przeterminowało. Niestety musiałam kilka próbek wyrzucić. Następnie ponumerowałam maseczki, którym w tym roku kończy się termin do zużycia, żeby wiedzieć, którą użyć w pierwszej kolejności. Poza tym starałam się jak najczęściej zaglądać do koszyka z próbkami i wybierać kolejne ofiary do zużycia. Koszyk stał w widocznym miejscu, co by cały czas o sobie przypominał.

Taka organizacja przyniosła wymierne korzyści i zużyłam sporą jak na mnie ilość saszetek. Poniżej możecie zobaczyć co zużyłam, a pod koniec co jeszcze mi zostało.


Na sam początek maseczki i peelingi. Bardzo lubię peelingi Perfecty i dość często kupuję je w takiej formie, ponieważ szybciej mi zużyć saszetkę niż całą tubkę, z którą zazwyczaj się przez długi czas męczę. Poza tym do gustu przypadły mi owocowe maseczki, czyli waniliowo-malinowa z Balea, truskawkowo-waniliowa z Rival de Loop (tą szczególnie polecam) oraz ananasowo-brzoskwiniowa z Efektimy. Często polecana maska oczyszczająca z Ziaji okazała się niestety taka sobie.



Na poprzednim zdjęciu znalazła się również czekoladowa maska z Schaebens, która najbardziej mnie zaskoczyła ze wszystkich. Ma genialny zapach i działanie, które widać. Żaden wcześniej kosmetyk tak nie oczyszczał porów jak ta maska. Bardzo żałuję, że jest dostępna tylko w Niemczech. :(


Następnie chciałabym wspomnieć o płatkach oczyszczający na nos, brodę i czoło. Testowałam dwie firmy: Marion i Beauty Formulas. Niestety nie spełniły moich oczekiwań i nie robiły właściwie nic. Szkoda, zwłaszcza, że z BF zostały mi jeszcze 4 płatki.


Na powyższym zdjęciu znajduje się zbiór próbek z różnych firm, między innymi Natura Siberica, La Roche Posay, Tołpa, Vichy... Niestety żadna z nich mnie nie zainteresowała.


Nazbierało mi się kilka próbek z Organique, które okazały się genialne. Zużyłam dwie próbki peelingów do ciała o zapachu kawy i żurawiny oraz kawowe masło do ciała. Na pewno na któryś z tych kosmetyków się skuszę. Z próbek kremów do twarzy z LRP najbardziej przypadł mi próbka Toleriane Ultra. Krem bardzo fajnie nawilżał skórę. Może kiedyś go kupię w pełnowymiarowym opakowaniu.

Podsumowując zużyłam ponad 30 saszetek. Niestety nie mogę Wam podać dokładnych liczb, ponieważ zgubiłam kartkę, gdzie miałam to zapisane. Pomimo to uważam rezultat za całkiem niezły i mam nadzieje, że dalej pójdzie mi tak dobrze. 

Poniżej zdradzam co siedzi w moich zapasach i mam nadzieję systematycznie zużywać.


Na początek prezentuje maseczki. Na zdjęciu doliczyłam się 13. Najwięcej na zużycie czeka z Tołpy, następnie z Balea, Bielendy i Ziaja.


Tutaj mamy resztki Natury Siberici oraz chusteczkę zapachową z Yves Rocher.


Następnie różności i kolejna saszetka peelingu z Perfecty, które aktualnie używam (wystarcza mi na kilka użyć). Później kapsułki nawilżające z Rival de Loop, płatek oczyszczający z Marion (już zużyty) oraz płatki z Beauty Formulas (zostały jeszcze 4).   


Na powyższym zdjęciu znajduje się spora kolekcja rozmaitych próbek z Tołpy w ilości 16 sztuk.


Na koniec zbieranina różności do twarzy. Znajdziemy tutaj Organiwue, Palmer's, Ziaję, Sylveco oraz podkłady Yves Rocher (w bardzo ciemnych kolorach, z którymi nie wiem co zrobić).

Na szczęście to już koniec. Trochę się tego zebrało. Mam nadzieje, że w najbliższym czasie uda mi się choć trochę ograniczyć ich ilość.  Jeśli chcecie zobaczyć, jak moja kolekcja maseczek i próbek wyglądała 1,5 roku temu to zapraszam >tutaj<.

Naomi

środa, 4 marca 2015

Denko styczniowo-lutowe

Mamy już marzec, a co za tym idzie wypadałoby zrobić "porządek" z zużytymi opakowaniami i co nieco o nich napisać. W tym poście zabraknie próbek, saszetek, maseczek, ponieważ chciałabym nim poświęcić osobny post. Uwierzcie jest tego trochę. W poniższym wpisie zaprezentuje Wam kosmetyki, które zużyłam w styczniu i lutym. Nie jest tego dużo, ale wystarczająco żebym miała o czym pisać.


W styczniu i lutym zużyłam przede wszystkim duże objętościowo kosmetyki: szampony, żele, maski. Niestety zabrakło kolorówki. 


Na sam początek żele pod prysznic z Balea z zimowej edycji limitowanej o zapachu lilii&czarnych malin oraz białych kwiatów&owoców acai. Niestety uważam, że są ta jedne ze słabszych wariantów. Z tych dwóch jeszcze wersja różowa jako się broni, ale biała to klapa. Poza tym żele dobrze sprawdzają się w swojej podstawowej roli. Tych wariantów zapachowych na pewno nie kupię ponownie

Z Joy Boxa zużyłam pielęgnujący olejek o zapachu kwiatu migdała. Zapach całkiem mi przypadł do gustu. Olejek dodany do kąpieli fajnie nawilżał i natłuszczał skórę. Powyższe (20 ml) opakowanie wystarczyło mi na dwa użycia. Raczej nie kupię ponownie, ponieważ myślę, że cena 5-6 zł za takie maleństwo jest zbyt wygórowana.


Niestety dna sięgnęła moja jedna z ulubionych masek. Mam na myśli oczywiście drożdżową od Babuszki Agafii. Ma przepiękny zapach i doskonałe działanie. Po więcej zapraszam Was tutaj. Z pewnością kupię kolejne opakowanie.

Następny kosmetykiem, który zużyłam jest drugie opakowanie delikatnego szamponu z Alverde. Bardzo go lubię ze względu na dobry skład i delikatne działanie. Stosuje go na przemian z czymś silniejszym i w takiej konfiguracji sprawdza się doskonale. Na pewno kupię ponownie.

Mocniejszym szamponem który w ostatnim czasie zużyłam jest szampon wzmacniający z Garnier Fructis. Wiem, że wielu osobom on nie pasuje, ale u mnie sprawdza się wyjątkowo dobrze. To jest moja druga butelka i na pewno nie ostatnia.

Ostatnim kosmetykiem do włosów jest "olejek arganowy" z Marion. Oleju arganowego jest w nim nie wiele, ale świetnie sprawdza się do zabezpieczania końcówek. Ma przyjemny zapach. Planuje zakup kolejnego opakowania, ale w większej pojemności.


Następnie w minionych miesiącach zużyłam kilka kosmetyków do pielęgnacji ciała. Jako pierwsze znalazła się miniatura masełka z Alverde. Miało przyjemne działanie, ale nie do końca odpowiadał mi zapach, ponieważ wyczuwałam w nim alkohol. Raczej nie kupię ponownie.

W końcu po kilkunastu miesiącach zużyłam balsam po depilacji z Joanny, który kiedyś dostałam. Nie przypadł mi do gustu i na pewno nie kupię kolejnego opakowania.

Kolejnym kosmetykiem, który zalegał mi przez dłuższy czas jest balsam do rąk (używałam go do ciała) o zapachu borówkowym z Balea. Nie mogę mu nic zarzucić, ponieważ podobał mi się zapach, działania, ale ogromna pojemność była męcząca. Raczej nie kupię ponownie tego typu kosmetyku ponownie.


W zeszłym roku przeczytałam gdzieś pozytywną opinie o kremie do rąk z Pharmaceris. Naszukałam się go w różnych miejscach strasznie i niestety okazał się totalną klapą. Na pewno nie kupię ponownie. 

O wiele lepiej sprawdziły się u mnie limitowane zimowe kremy do rąk z Essence. Na razie zużyłam ciasteczka&migdały oraz wanilię&cynamon. Niestety to były słabsze zapachowo warianty. Na szczęście miały bardzo fajne właściwości pielęgnacyjne. Na pewno będę polować na kolejne edycje limitowane.


Kosmetykiem, który wyrzucam jest roll-on pod oczy z Yves Rocher z serii Elixir 7.9. Niestety nie przypadł mi do gustu tego typu kosmetyk i niestety się przeterminował. Na szczęście go dostałam w prezencie. Na pewno nie kupię kolejnego opakowania.

Następnie pusta butelka po odkryciu ostatnich miesięcy, czyli płynie micelarnym z Tołpy. Zawsze pisałam, że używam tylko płynów dwufazowych, ale on sprawił, że czasami warto spróbować czegoś innego. Tołpa spisała się u mnie doskonale i na pewno nie było to moje ostatnie opakowanie.


Na sam koniec puste woreczki po płatkach kosmetycznych. Moimi ulubionymi pozostają Tami. Świetna jakość i cena. Płatków Lilibe i Yves Rocher nie lubię ponieważ się rozwarstwiają i są zbyt grube. Do Tami na pewno wrócę. 

W końcu dobrnęliśmy do końca. Cieszę się, że niektóre kosmetyki się skończyły, ponieważ zbyt długo u mnie zalegały. Do kilku wkrótce z przyjemnością wrócę.

Naomi

niedziela, 1 marca 2015

Truskawkowe Balmi - recenzja

W grudniowym Joy Box'ie znalazł się kosmetyk, który przez długi czas chodził mi po głowie, a stosunkowo wysoka cena powodowała, że odwlekałam zakup. Na szczęście był dostępny w wyżej wymienionym pudełku i jego cena wraz z innymi kosmetykami była do przełknięcia. Oczywiście mam na myśli Balmi, balsam do ust uwielbiany przez wiele vlogerek. Zainteresował mnie, ponieważ ma inne opakowanie niż wcześniej używane przeze mnie kosmetyki tego typu.


Przez ostatnich kilka tygodni używałam wersji truskawkowej. Niestety nie miałam wpływu na wariant zapachowy, ale na szczęście ekipa Joy Box trafiła w mój gust. Dostępne są jeszcze trzy zapachy: malina, mięta i kokos. Balsamy Balmi możemy kupić w wielu drogeriach internetowych (np. Minti Shop) oraz w Super-pharm. W zależności od miejsca zakupu kosztuje od 15 do 23 zł. Opakowanie zawiera 7 g kosmetyku i zostało wyprodukowane w Chinach (!).


Do gustu przypadło mi przede wszystkim opakowanie, które jest niespotykane. Różowa kostka cieszy oko i przykuwa uwagę. Pierwszy raz spotykam się z takim opakowaniem balsamu do ust. Niestety w czasie użytkowania opakowanie bardzo szybko niszczeje. Zamknięcie nie domyka się do końca, a "folia", którą pokryte jest opakowanie zaczyna schodzić. Poza tym jasny kolor zbiera brud i niestety opakowanie przestaje być estetyczne. 

Balsam ma przyjemny i delikatny zapach. Niestety nie wyczuwam w nim ani grama truskawki :(.


W chwili obecnej moje usta są w bardzo dobrej kondycji. Przez całą zimę niestraszne były nim mróz, wiatr i inne zjawiska atmosferyczne. Zapobiegawczo używałam jednak kosmetyków, które miały za zadanie chronić usta. Podobnych właściwości oczekiwałam od Balmi i na szczęście na zawiodłam się. Doskonale zabezpieczał i nawilżał usta. Nadawał wargom blask. Balsam łatwo się rozprowadza i nie jest tępy. Nie uczula i nie podrażnia. 


Podsumowując nie zawiodłam się na tym kosmetyku, aczkolwiek muszę zaznaczyć, że nie wymagałam od niego zbyt wiele. Jedynie nie podoba mi się to, że czas użytkowania nie jest łaskawy dla opakowania. Nie wiem, czy kupię ponownie, ponieważ bardziej traktowałam to jako gadżet, aniżeli kosmetyk pielęgnujący. Jeśli chciałybyście spróbować zamiennika, to od zeszłego poniedziałku są dostępne w Biedronce podobne balsamy do ust. 

Znacie Balmi?

Naomi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...