Pokazywanie postów oznaczonych etykietą perfecta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą perfecta. Pokaż wszystkie posty

sobota, 7 marca 2015

Walka z saszetkami rozpoczęta

Próbki, saszetki, miniaturki, próbeczki każda z nas uwielbia je dostawać do zakupów lub znajdować w czasopismach. Poza tym podczas zakupów wrzucamy do koszyka kolejne maseczki i peelingi. Nie kosztują wiele, a cieszą. Niestety ja w ten sposób wpakowałam się w niezły "kanał", ponieważ zebrał mi się ogromny stos wszelkiej maści saszetek z rozmaitą zawartością. Nie spieszyło mi się, żeby je zużyć i w kółko to odkładałam. Początkiem stycznia przejrzałam moje zbiory i postanowiłam zrobić z tym porządek.


Przede wszystkim przejrzałam daty i czy przypadkiem coś mi się nie przeterminowało. Niestety musiałam kilka próbek wyrzucić. Następnie ponumerowałam maseczki, którym w tym roku kończy się termin do zużycia, żeby wiedzieć, którą użyć w pierwszej kolejności. Poza tym starałam się jak najczęściej zaglądać do koszyka z próbkami i wybierać kolejne ofiary do zużycia. Koszyk stał w widocznym miejscu, co by cały czas o sobie przypominał.

Taka organizacja przyniosła wymierne korzyści i zużyłam sporą jak na mnie ilość saszetek. Poniżej możecie zobaczyć co zużyłam, a pod koniec co jeszcze mi zostało.


Na sam początek maseczki i peelingi. Bardzo lubię peelingi Perfecty i dość często kupuję je w takiej formie, ponieważ szybciej mi zużyć saszetkę niż całą tubkę, z którą zazwyczaj się przez długi czas męczę. Poza tym do gustu przypadły mi owocowe maseczki, czyli waniliowo-malinowa z Balea, truskawkowo-waniliowa z Rival de Loop (tą szczególnie polecam) oraz ananasowo-brzoskwiniowa z Efektimy. Często polecana maska oczyszczająca z Ziaji okazała się niestety taka sobie.



Na poprzednim zdjęciu znalazła się również czekoladowa maska z Schaebens, która najbardziej mnie zaskoczyła ze wszystkich. Ma genialny zapach i działanie, które widać. Żaden wcześniej kosmetyk tak nie oczyszczał porów jak ta maska. Bardzo żałuję, że jest dostępna tylko w Niemczech. :(


Następnie chciałabym wspomnieć o płatkach oczyszczający na nos, brodę i czoło. Testowałam dwie firmy: Marion i Beauty Formulas. Niestety nie spełniły moich oczekiwań i nie robiły właściwie nic. Szkoda, zwłaszcza, że z BF zostały mi jeszcze 4 płatki.


Na powyższym zdjęciu znajduje się zbiór próbek z różnych firm, między innymi Natura Siberica, La Roche Posay, Tołpa, Vichy... Niestety żadna z nich mnie nie zainteresowała.


Nazbierało mi się kilka próbek z Organique, które okazały się genialne. Zużyłam dwie próbki peelingów do ciała o zapachu kawy i żurawiny oraz kawowe masło do ciała. Na pewno na któryś z tych kosmetyków się skuszę. Z próbek kremów do twarzy z LRP najbardziej przypadł mi próbka Toleriane Ultra. Krem bardzo fajnie nawilżał skórę. Może kiedyś go kupię w pełnowymiarowym opakowaniu.

Podsumowując zużyłam ponad 30 saszetek. Niestety nie mogę Wam podać dokładnych liczb, ponieważ zgubiłam kartkę, gdzie miałam to zapisane. Pomimo to uważam rezultat za całkiem niezły i mam nadzieje, że dalej pójdzie mi tak dobrze. 

Poniżej zdradzam co siedzi w moich zapasach i mam nadzieję systematycznie zużywać.


Na początek prezentuje maseczki. Na zdjęciu doliczyłam się 13. Najwięcej na zużycie czeka z Tołpy, następnie z Balea, Bielendy i Ziaja.


Tutaj mamy resztki Natury Siberici oraz chusteczkę zapachową z Yves Rocher.


Następnie różności i kolejna saszetka peelingu z Perfecty, które aktualnie używam (wystarcza mi na kilka użyć). Później kapsułki nawilżające z Rival de Loop, płatek oczyszczający z Marion (już zużyty) oraz płatki z Beauty Formulas (zostały jeszcze 4).   


Na powyższym zdjęciu znajduje się spora kolekcja rozmaitych próbek z Tołpy w ilości 16 sztuk.


Na koniec zbieranina różności do twarzy. Znajdziemy tutaj Organiwue, Palmer's, Ziaję, Sylveco oraz podkłady Yves Rocher (w bardzo ciemnych kolorach, z którymi nie wiem co zrobić).

Na szczęście to już koniec. Trochę się tego zebrało. Mam nadzieje, że w najbliższym czasie uda mi się choć trochę ograniczyć ich ilość.  Jeśli chcecie zobaczyć, jak moja kolekcja maseczek i próbek wyglądała 1,5 roku temu to zapraszam >tutaj<.

Naomi

piątek, 8 listopada 2013

Tym razem skromnie, o październikowych zużyciach.

Po ostatnich bardzo bogatych zużyciach nadszedł czas na trochę skromniejsze, ale zawsze coś. Mogę w końcu otworzyć coś nowego, ale nim to uczynię, to czas rozliczyć się z poprzednim miesiącem. ;)


Jak zwykle najpierw zdjęcie grupowe. Z powodu na niewielką ilość tym razem wyjątkowo łatwo było mi wszystkie kosmetyki ustawić do zdjęcia. 


Marion Spa witaminowa maska skompresowana 
4,5 zł/6 ml

Maskę kupiłam w celu eksperymentu. Nigdy nie miałam takiej w postaci płata nakładanego na twarz, a nowość Marion bardzo mnie zainteresowała. Po użyciu maski nie zauważyłam żadnych spektakularnych efektów. Maska dobrze przylega do skóry, a otwory są wycięte w odpowiednich miejscach. 

Raczej nie kupię jej ponownie, ale było to miłe doświadczenie. Dla zabawy można wypróbować. Na pewno nie zrobi krzywdy. 


50 zł/325 ml
*Szampon otrzymałam na spotkaniu blogerek w Katowicach w lipcu.

Początkowo nie planowałam go używać, ale jak zaczęłam to zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona i szkoda, że się skończył. Można mu zarzucić, że był bardzo rzadki, ale z drugiej strony już niewielka ilość wystarczała do umycia włosów. Świetnie się pienił, nie miał zapachu, dobrze oczyszczał włosy ze wszelkich zanieczyszczeń. Nie obciążał i nie powodował ich szybszego przetłuszczania.

Chętnie bym do niego wróciła, ale cena jest dla mnie kosmiczna i wątpię, że kiedykolwiek będę chciała wydać na szampon tyle pieniędzy.


Alverde masło do ciała o zapachu miodowego melona 
30 Kc/50 ml ~ 5 zł

Do kosmetyków Alverde nie pałam jeszcze zbyt wielką miłością, ale wszystko przede mną. Na masełko za bardzo nie polowałam, ale gdy zobaczyłam w DM-ie mniejszą wersję stwierdziłam, że spróbuję. Po zużyciu 50 ml nie można za wiele napisać, ale pewne pierwsze wrażenia się już ma. Masełko ma dość rzadko konsystencje. Zwykle masła są bardzo gęste, to takie nie jest. Dość topornie się rozsmarowuję i trzeba tej czynności poświęcić chwilę czasu, ale nawilżenie jak najbardziej mi odpowiada. Dość szybko się wchłania, a skóra jest nawilżona. Największe zastrzeżenia mam do zapachu. Mój nos wyczuwa dość mocne nuty alkoholu, które zdecydowanie mi się nie podobają. Później dopiero słodki zapach melona.

Cieszę się, że miałam okazję przetestować mini wersje. Na pełnowymiarowe opakowanie na pewno się nie zdecyduję ze względu na alkoholowy zapach. Natomiast nie wykluczam innego wariantu zapachowego.


30 Kc/ 300 ml ~ 5 zł 

Żel pod prysznic, który wpadł niespodziewanie w moje ręce. Byłam pewna, że jest taki sam jak pozostałe żele Balea, ale nie, ten jest lepszy. Ma rewelacyjny, odświeżający, orzeźwiający zapach, idealny na wiosnę i lato. Również bardzo odpowiada mi konsystencja, która jest znacznie gęstsza. Żel bardzo fajnie się pieni oraz myje ciało.

Na pewno kupię go ponownie. Jest świetny.


Isana krem do rąk z kakao oraz masłem shea
5 zł/100 ml

Krem do rąk o ślicznym zapachu. Miał bardzo fajną dość lekką konsystencje, która dość szybko się wchłaniała i nie pozostawiała tłustej warstwy. Całkiem dobrze nawilża. Co prawda na niezbyt długo, ale jest to typowo torebkowy krem, który ma szybko działać i szybko się wchłaniać. Minusem jest fakt, że była to edycja limitowana.

Chętnie kupiłabym go ponownie, ale niestety nie będzie mi to chyba dane. :(


21 zł/70 ml

Kolejny krem do rąk, z zupełnie odwrotnymi właściwościami w stosunku do Isany. Zacznę od zapachu, który początkowo bardzo mi się podobał, ale później stał się dla mnie męczący. Również wolno się wchłaniał, ale z drugiej strony bardzo dobrze nawilżał i pielęgnował skórę. Coś za coś. Ostatecznie skończył na stopach, gdzie nawilżenia nigdy dość. Na tej partii ciała sprawdził się bardzo dobrze. Miał całą noc aby się wchłonąć, a zapach nie był aż tak uciążliwy.

Z pewnością nie kupię ponownie tej wersji zapachowej, ale w zapasach już czeka zielona herbata oraz wanilia.


Próbki, saszetki:

  • The Secret Soap Store krem do rąk o zapachu zielonej herbaty: bardzo fajny, ziołowy zapach, przyzwoite nawilżenie. Kupiłam już wersję pełnowymiarową.
  • The Secret Soap Store krem do rąk o zapachu pomarańczy: okropny, sztuczny zapach przypominający mi tabletki musujące. Nawilżenie jak u reszty rodzeństwa, ale zapach jest dla mnie nie do przejścia.
  • Perfecta peeling gruboziarnisty: wg mnie nic specjalnego. Nie zauważyłam porządnego ścierania. Również zapach bardzo nieciekawy. Plusem jest wydajność, ta niepozorna saszetka wystarczyła mi na kilka użyć.
Jak widzicie nie jest tego sporo, ale lżej na sercu, gdy można choć kilka pustych opakować wyrzucić do śmieci.

Jak Wam poszło w minionym miesiącu?

Naomi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...