wtorek, 23 września 2014

Yves Rocher: żel do mycia twarzy, który się u mnie nie sprawdził

W ostatnim czasie przybyło mi sporo kosmetyków Yves Rocher. Nie mogłam się powstrzymać od skorzystania ze świetnych okazji. Kilka powoli już kończę, dlatego w najbliższym czasie im poświęcę recenzje. Dziś przyszedł czas na napisanie mojej opinii na temat głęboko oczyszczającego żelu do mycia twarzy z serii Pure System. Powyższa seria przeznaczona jest do cery trądzikowej. Moja również do takiej się zalicza, więc żel miał okazje się wykazać, ale czy się sprawdził?


Kosmetyk jest dostępny w sklepach firmowych Yves Rocher oraz online. Jego cena katalogowa to aż 29,90 zł. Na szczęście nie ma zielonego punktu, dlatego podlega zniżkom. Jeszcze taniej można go kupić w internecie korzystając z odpowiedniego kodu. Tubka zawiera tylko 125 ml żelu, które należy zużyć w ciągu dwóch lat. 

Opakowanie jest wykonane z porządnego twardego plastiku, które utrudnia wydobycie zawartości do końca. Zamknięcie początkowo dość opornie działało, ale z każdym kolejnym użyciem było lepiej. Zastrzeżenia mam do otworu, przez który wydobywał się kosmetyk, ponieważ był zbyt duży. Za każdym razem wylewało się za dużo kosmetyku. Ogólnie stylistyka kosmetyków Yves Rocher bardzo przypadła mi do gustu. Aczkolwiek mam zastrzeżenia do naklejki z polskim tłumaczeniem. Jest to po prostu zwykła kartka, która pod wpływem wilgoci bardzo szybko się niszczy. Myślę, że taka firma mogłaby o to lepiej zadbać. 


Do gustu nie przypadła mi również konsystencja żelu, która jest bardzo rzadka i wręcz przelewa się przez palce. Niestety wpływa to na bardzo słabą wydajność kosmetyku. Nie podoba mi się zapach, który jest bardzo specyficzny, choć nie kojarzy mi się z niczym konkretnym. W żelu zatopione jest całkiem sporo peelingujący drobinek. Niestety są to tak niewielkie, że suma summarum nie wpływają w istotny sposób na działanie kosmetyku. Jest to podobna historia do innego żelu z tej firmy, ale przeznaczonego do ciała.


Producent obiecuje oczyszczenie porów, usunięcie nadmiaru sebum, likwidacje zaskórników i zapobieganie ich powstawaniu. Niestety kosmetyk spełnia się w tych rolach tylko częściowo. Mam wrażenie, że poprzednicy o wiele lepiej sobie radzili. Dobrze zmywa resztki makijażu, ale nie do końca oczyszcza pory. Skóra po jego użyciu była gładka i miękka w dotyku. Nie likwiduje zaskórników, a tym bardziej nie zapobiega ich powstawaniu. Bardzo neutralnie działa na moją cerę. Na szczęście nie pogorszył jej staniu, ale nie zrobił nic, aby była w lepszym stanie. Czasami skóra po jego użyciu była wysuszona i ściągnięta. Marzyła o nałożeniu kremu. Nieźle się pieni. Nie podrażnił, ani mnie nie uczulił. Nie należał do najwydajniejszych ze względu na swoją konsystencje oraz otwór, przez który wydobywał się żel.


Podsumowując nie jestem z tego żelu zadowolona. Za cenę, którą trzeba za niego zapłacić spodziewałam się czegoś lepszego. Jest to dla mnie najzwyklejszy żel z drobinkami, które nie robią nic. O wiele lepiej sprawdził się u mnie żel np. z Balea. Dodatkowo zdarza mu się wysuszać. Na pewno nie kupię go ponownie i nie polecam.

Znacie jakieś fajne żele do mycia twarzy?

Naomi

piątek, 19 września 2014

Starting over tag, czyli zaczynając od zera

Różnego rodzaju tagi bardzo rzadko pojawiają się na moim blogu. Kiedyś, na początku mojej przygody z blogiem pojawiało się ich więcej, ale po pewnym czasie zauważyłam, że większość nie wnosi nic ciekawego. W związku z tym zrezygnowałam z odpowiadania na nie. Jednak czasami robię wyjątek, dla tych które idealnie wpisują się w profil mojego bloga.

Jednym z nich jest "Starting over tag", który w ostatnim czasie stał się bardzo popularny na youtube. Polega on na tym, żeby wyobrazić sobie, że budzimy się rano i nasze wszystkie kosmetyki kolorowe znikają. W związku z tym należy przedstawić kosmetyki, które kupiono by ponownie w pierwszej kolejności. Dla mnie jest to takie top 10 z kosmetyków, które bardzo lubię i wolałabym, żeby nigdy się nie kończyły. 


Kosmetyki w notce nie mają specjalnej kolejności. Opisuje je w takiej kolejności, jak się wgrały zdjęcia. ;) Jeśli jesteście bardzo sumienne, to zauważycie, że kosmetyków jest więcej niż 10. Czasami z jednego typu mam więcej wariantów kolorystycznych. 


Tym razem na pierwszy ogień idą oczy i najnowszy w tej gromadce kosmetyk, a mianowicie tusz do rzęs Max Factor Masterpiece Max. Może nie używam go zbyt długo (ponad miesiąc), ale już teraz zalicza się do grona moich ulubieńców. Przede wszystkim ładny efekt mogłam uzyskać już od pierwszego użycia. Przy poprzedniku z L'oreal to nie było możliwe. Tusz bardzo dobrze rozdziela, wydłuża i pogrubia rzęsy. Ma świetną szczoteczkę, która dociera do każdej rzęsy.

Następnie chciałabym zwrócić uwagę na eyelinery L'oreal, a w szczególności te dwa, które ja mam, czyli Super Liner Blackbuster oraz Super Liner Black Lacquer, Oba bardzo lubię, ponieważ przy odrobinie wprawy można bardzo szybko namalować kreskę, która ma intensywny czarny kolor. Nie ściera się, nie odbija i przede wszystkim bardzo szybko zasycha. Utrzymują się na powiece od rana do wieczora i bardzo łatwo je zmyć płynem dwufazowym. 


Nie wyobrażam sobie makijażu oka bez bez bazy pod cieni. W tej kategorii nie eksperymentuje i stawiam na sprawdzoną bazę pod cienie z ArtDeco. Jest to już moje drugie opakowanie. Nie jest zbyt tania, ale biorąc pod uwagę jej wydajność i właściwości myślę, że jest tego warta. Świetnie podbija cienie i przedłuża ich trwałość. Cienie się nie rolują.

Z cieni do powiek stawiam na neutralne kolory. Z Inglota moim must have jest cielisty matowy cień (353 lub 355, oba mam i różnią się minimalnie), którym wyrównuje koloryt powieki lub nakładam jako taką bazę pod kolorową kredkę. W tych rolach sprawdza się doskonale i nie wyobrażam sobie bez niego makijażu.    

Na uwagę również zasługuje paletka nude z Catrice. Dostałam ją prawie rok temu i od razu polubiłam. Jest bardzo dobrze wykonana, a zbiór kolorów umożliwia stworzenie kilku bardzo ciekawych makijaży. Cienie są przyzwoicie napigmentowane, a na bazie prezentują się jeszcze lepiej i utrzymują na powiece od pomalowania do demakijażu.


Moje ulubione kredki do oczu pochodzą z Golden Rose na uwagę zasługują dwie serię Emily (105, 121, 120, 115, 106, 114, 107) oraz Dream Eyes (424, 422). Wśród kredek z obu serii znajdziemy wiele wyjątkowych kolorów zarówno matowych, jak i perłowych. Kredki w zależności od koloru mają bardziej miękki wkład lub twardszy. Kreski bardzo długo się utrzymują na powiekach. Nie ścierają się i nie rozmazują. Dużą zaletą jest niska cena, dlatego mam ich tak dużo.



Wśród kosmetyków do twarzy miałam duży problem, ponieważ aktualnie nie używam żadnego podkładu ani kremu bb (te, które miałam się przeterminowały i na razie nie czuję potrzeby wypełnienia tej pustki). Stawiam na dobry korektor oraz puder. Z korektorów na pewno kupiłam kolejny raz L'oreal True Match w najjaśniejszym kolorze Ivory. Przede wszystkim urzekł mnie bardzo jasnym odcieniem oraz dobrym kryciem. Jest bardzo lekki, więc świetnie sprawdza się pod oczy, ale również do zakrycia mniejszych i większych niespodzianek. Na uwagę zasługuję również fakt, że się nie utlenia, a niestety miałam styczność również z takimi przypadkami.

Do tagu załapał się również puder do twarzy z serii Fit Me z Maybelline. Nie należy do moich ulubieńców, aczkolwiek nie mogę mu nic zarzucić. Nie wiem co jest w nim takiego, że mnie nie do końca przekonuje. Po mimo to, jest to bardzo fajny, przyzwoity kosmetyk. Dobrze matuje i utrzymuje się przez kilka godzin. Nie ściera się. Ma bardzo ładne opakowanie, w którym ukryte jest lusterko z puszkiem. Niestety nie jest dostępny w Polsce. Kupiłam go w niemieckim DM-ie.


Z mazideł do ust wybrałam to co lubię i używam najbardziej. Na wyróżnienie zasługują przede wszystkim Carmexy, chociaż na zdjęciu jest brak mojej ulubionej limonkowej wersji. Carmexy świetnie nawilżają usta, ale również nadają nim blask, dlatego traktuje je jako błyszczyk. Chwilowo nie mam takiego prawdziwego błyszczyka. 

Wśród pomadek do ust miałam łatwiejszy wybór. Na uwagę zasługuje kosmetyk, który zawsze towarzyszy mi w torebce. Jest to Colour Whisper od Maybelline w kolorze 130 Pink Possibilities. Niestety nie grzeszy trwałością, ponieważ dość szybko się zjada. Natomiast lubię w niej półtransparentny kolor, który świetnie się sprawdza na co dzień i dopełnia makijaż. Dodatkowo pielęgnuje usta. Nie wysusza ich, a nawet trochę nawilża.

_________
W końcu dobrnęliśmy do końca. Powyżej przedstawiłam kosmetyki, które używam najczęściej i są to moje pewniaki. Nie widzę przeszkód aby kupić je ponownie. W ostatnim czasie bardzo ograniczyłam makijaż i zwykle gdy się maluje używam czegoś z tej puli. Również na zakupach staram się kupować kosmetyki mi potrzebne. Coraz częściej trochę droższe, ale lepszej jakości

 Miałyście, któryś z tych kosmetyków? Co o nich sądzicie?

Naomi

niedziela, 14 września 2014

Yves Rocher złuszczający żel peelingujący o zapachu truskawkowym

Dziś chciałabym Wam przedstawić moją opinię na temat całkiem nowego kosmetyku w ofercie Yves Rocher. Oczywiście chodzi o złuszczający żel pod prysznic o zapachu truskawek. Oprócz tej wersji zapachowej do wyboru mamy jeszcze: wanilie, jeżynę, brzoskwinie oraz malinę. Niestety peelingi o zapachu brzoskwini i posiadanej przeze mnie truskawki są edycją limitowaną i teoretycznie już niedostępne, ale ja jeszcze widziałam je w Krakowie.. Pozostałe wchodzą do stałej oferty.


Przezroczysta plastikowa tubka zawiera 200 ml żelu, które należy zużyć w ciągu 12 miesięcy. Kosmetyki Yves Rocher dostaniemy w sklepach firmowych oraz online. Zwłaszcza tą drugą drogę polecam ze względu na częste i atrakcyjne oferty. Niestety żel kosztuje dość sporo, a mianowicie 16,90 i jest opatrzony zielonym punktem, co oznacza, że nie obowiązują na niego żadne zniżki.

Do gustu bardzo przypadła mi szata graficzna. Ogólnie zauważyłam, że bardzo niewiele kosmetyków z Yves Rocher nie podoba mi się pod względem wizualnym. Reszta jest bardzo dobrze przemyślana. Najbardziej w tym kosmetyku spodobał mi się zapach, który jest bardzo naturalny i prawdziwie truskawkowy.


Niestety żel rozczarowuje konsystencją. W sumie powinnam pomyśleć, ponieważ producent określił to jako żel peelingujący, więc nie jest to stricte peeling tylko żel w którym zatopione są drobinki. Jest w nim ich dość sporo, ale są na tyle małe, że o większym złuszczaniu nie ma mowy. Dodatkowo jest bardzo rzadki wylewa się z opakowania i przelewa przez palce. Jak możecie zobaczyć na powyższym zdjęciu otwór, przez który wypływa kosmetyk jest dość spory.

Żel traktowałam jako zwykły żel pod prysznic, który ma za zadanie myć i jako urozmaicenie mamy drobinki. Żel całkiem nieźle się pieni i dobrze oczyszczać. Nie wysusza i nie podrażnia mojej skóry. Ze względu na rzadką konsystencje jet bardzo niewydajny.


Podsumowując lubię ten kosmetyk za zapach, który wyjątkowo przypadł mi do gustu. Niestety reszta jest do poprawki. Zauważyłam, że żele peelingujące zwykle bardziej przypominają zwykłe żele pod prysznic, aniżeli porządny peeling. Szkoda.

Co sądzicie o żelach peelingujących?

Naomi

poniedziałek, 8 września 2014

O bardzo dobrym kremie nawilżającym

Kilka dni temu skończył się mój ulubiony w ostatnim czasie krem do twarzy. Zupełnie nie spodziewałam się, że stanie się moim ulubieńcem, ponieważ na pierwszy, a nawet i drugi rzut oka nie do końca jest dla mnie przeznaczony. Według producenta jest to odmładzający przeciwzmarszczkowy krem do twarzy, a ja mam tylko 20 lat, więc póki co nie zależy mi na odmładzaniu. Natomiast zimą naczytałam się o nim sporo dobrego na portalu wizaż. Przede wszystkim chwalono go za bogaty, dobrze nawilżający skład. Korzystając z ówczesnych promocji skusiłam się na niego.


Jest to stosunkowo dość nowy kosmetyk na półkach drogerii, ponieważ pojawił się na przełomie stycznia i lutego. Początkowo można było go dostać w bardzo atrakcyjne cenie, ponieważ ja go kupiłam za niecałe 9 zł. Teraz kosztuje około 17 zł. Z jego dostępnością nie ma problemu, ponieważ znajdziemy go w praktycznie każdej drogerii (Rossmann, Natura) oraz w większych sklepach. Co ciekawe występuje w dwóch opakowaniach. Nim go kupiłam poleciłam go mamie. Moją uwagę przykuł szklany słoiczek. Później nieźle się zdziwiłam, gdy miałam już swoje opakowanie w rękach. Nastawiłam się na coś innego, a po otworzeniu kartonika ukazało się tandetne plastikowe opakowanie, które zdecydowanie nie przypadło mi do gustu. 


Kartonik jest jeszcze zabezpieczony folią, więc kupując krem mam niemal 100 % pewność, że to ja jestem pierwszą użytkowniczką. Na kartoniku znajdziemy sporo bardziej potrzebnych lub zbędnych informacji. Kolorystyka i design jak przystało na Eveline jest bardzo bogate. Mi nie do końca taka przaśność odpowiada. Wolałabym coś bardziej spokojnego. Zawartość słoiczka ma również dodatkowe zabezpieczenie w postaci sreberka.


Krem ma taki sobie zapach. Nie mogę go do niczego porównać, ani z niczym się mi nie kojarzy. O wiele lepiej byłoby gdyby kosmetyk był bezzapachowy. Po mimo tych wyżej wymienionych mniejszych i większych wad (opakowanie, zapach) krem zdobył moje uznanie między innymi konsystencją, która jest bardzo lekka. Dzięki temu krem bardzo szybko się wchłania. Rewelacyjnie sprawdza się pod makijaż. 


Niestety cera po nałożeniu tego kremu trochę się świeci i konieczne jest jej przypudrowanie. Nie wspomniałam jeszcze nic o mojej cerze, która jest tłusta. Jednakże nie do końca służą jej kosmetyki wysuszające. O wiele lepiej sprawdzają się nawilżające, dlatego moja cera bardzo polubiła ten krem. Skóra jest dobrze nawilżona, gładka i przyjemna w dotyku. Używając tego kremu zauważyłam, że trochę się uspokoiła. Ostatnio ma ciężki okres i szukam kosmetyków idealnych, które nie będę musiała ciągle zmieniać. W trakcie używania kremu nie zauważyłam aby coś nowego mi wyskakiwało. 


Podsumowując bardzo polubiłam ten krem. W tym wypadku można napisać, że nie należy oceniać kosmetyku po opakowaniu, ponieważ w drogerii sam z siebie by mnie nie skusił. Producent powinien popracować nad opakowaniem. Po mimo to krem bardzo mnie pozytywnie zaskoczył swoim działaniem, które idealnie wpasowało się w moje potrzeby. Świetnie nawilżał oraz pozostawiał skórę gładką i przyjemną w dotyku.

Znacie ten krem?

Co sądzicie o kosmetykach Eveline?

Naomi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...