Różnego rodzaju tagi bardzo rzadko pojawiają się na moim blogu. Kiedyś, na początku mojej przygody z blogiem pojawiało się ich więcej, ale po pewnym czasie zauważyłam, że większość nie wnosi nic ciekawego. W związku z tym zrezygnowałam z odpowiadania na nie. Jednak czasami robię wyjątek, dla tych które idealnie wpisują się w profil mojego bloga.
Jednym z nich jest "Starting over tag", który w ostatnim czasie stał się bardzo popularny na youtube. Polega on na tym, żeby wyobrazić sobie, że budzimy się rano i nasze wszystkie kosmetyki kolorowe znikają. W związku z tym należy przedstawić kosmetyki, które kupiono by ponownie w pierwszej kolejności. Dla mnie jest to takie top 10 z kosmetyków, które bardzo lubię i wolałabym, żeby nigdy się nie kończyły.
Kosmetyki w notce nie mają specjalnej kolejności. Opisuje je w takiej kolejności, jak się wgrały zdjęcia. ;) Jeśli jesteście bardzo sumienne, to zauważycie, że kosmetyków jest więcej niż 10. Czasami z jednego typu mam więcej wariantów kolorystycznych.
Tym razem na pierwszy ogień idą oczy i najnowszy w tej gromadce kosmetyk, a mianowicie tusz do rzęs Max Factor Masterpiece Max. Może nie używam go zbyt długo (ponad miesiąc), ale już teraz zalicza się do grona moich ulubieńców. Przede wszystkim ładny efekt mogłam uzyskać już od pierwszego użycia. Przy poprzedniku z L'oreal to nie było możliwe. Tusz bardzo dobrze rozdziela, wydłuża i pogrubia rzęsy. Ma świetną szczoteczkę, która dociera do każdej rzęsy.
Następnie chciałabym zwrócić uwagę na eyelinery L'oreal, a w szczególności te dwa, które ja mam, czyli Super Liner Blackbuster oraz Super Liner Black Lacquer, Oba bardzo lubię, ponieważ przy odrobinie wprawy można bardzo szybko namalować kreskę, która ma intensywny czarny kolor. Nie ściera się, nie odbija i przede wszystkim bardzo szybko zasycha. Utrzymują się na powiece od rana do wieczora i bardzo łatwo je zmyć płynem dwufazowym.
Nie wyobrażam sobie makijażu oka bez bez bazy pod cieni. W tej kategorii nie eksperymentuje i stawiam na sprawdzoną bazę pod cienie z ArtDeco. Jest to już moje drugie opakowanie. Nie jest zbyt tania, ale biorąc pod uwagę jej wydajność i właściwości myślę, że jest tego warta. Świetnie podbija cienie i przedłuża ich trwałość. Cienie się nie rolują.
Z cieni do powiek stawiam na neutralne kolory. Z Inglota moim must have jest cielisty matowy cień (353 lub 355, oba mam i różnią się minimalnie), którym wyrównuje koloryt powieki lub nakładam jako taką bazę pod kolorową kredkę. W tych rolach sprawdza się doskonale i nie wyobrażam sobie bez niego makijażu.
Na uwagę również zasługuje paletka nude z Catrice. Dostałam ją prawie rok temu i od razu polubiłam. Jest bardzo dobrze wykonana, a zbiór kolorów umożliwia stworzenie kilku bardzo ciekawych makijaży. Cienie są przyzwoicie napigmentowane, a na bazie prezentują się jeszcze lepiej i utrzymują na powiece od pomalowania do demakijażu.
Moje ulubione kredki do oczu pochodzą z Golden Rose na uwagę zasługują dwie serię Emily (105, 121, 120, 115, 106, 114, 107) oraz Dream Eyes (424, 422). Wśród kredek z obu serii znajdziemy wiele wyjątkowych kolorów zarówno matowych, jak i perłowych. Kredki w zależności od koloru mają bardziej miękki wkład lub twardszy. Kreski bardzo długo się utrzymują na powiekach. Nie ścierają się i nie rozmazują. Dużą zaletą jest niska cena, dlatego mam ich tak dużo.
Wśród kosmetyków do twarzy miałam duży problem, ponieważ aktualnie nie używam żadnego podkładu ani kremu bb (te, które miałam się przeterminowały i na razie nie czuję potrzeby wypełnienia tej pustki). Stawiam na dobry korektor oraz puder. Z korektorów na pewno kupiłam kolejny raz L'oreal True Match w najjaśniejszym kolorze Ivory. Przede wszystkim urzekł mnie bardzo jasnym odcieniem oraz dobrym kryciem. Jest bardzo lekki, więc świetnie sprawdza się pod oczy, ale również do zakrycia mniejszych i większych niespodzianek. Na uwagę zasługuję również fakt, że się nie utlenia, a niestety miałam styczność również z takimi przypadkami.
Do tagu załapał się również puder do twarzy z serii Fit Me z Maybelline. Nie należy do moich ulubieńców, aczkolwiek nie mogę mu nic zarzucić. Nie wiem co jest w nim takiego, że mnie nie do końca przekonuje. Po mimo to, jest to bardzo fajny, przyzwoity kosmetyk. Dobrze matuje i utrzymuje się przez kilka godzin. Nie ściera się. Ma bardzo ładne opakowanie, w którym ukryte jest lusterko z puszkiem. Niestety nie jest dostępny w Polsce. Kupiłam go w niemieckim DM-ie.
Z mazideł do ust wybrałam to co lubię i używam najbardziej. Na wyróżnienie zasługują przede wszystkim Carmexy, chociaż na zdjęciu jest brak mojej ulubionej limonkowej wersji. Carmexy świetnie nawilżają usta, ale również nadają nim blask, dlatego traktuje je jako błyszczyk. Chwilowo nie mam takiego prawdziwego błyszczyka.
Wśród pomadek do ust miałam łatwiejszy wybór. Na uwagę zasługuje kosmetyk, który zawsze towarzyszy mi w torebce. Jest to Colour Whisper od Maybelline w kolorze 130 Pink Possibilities. Niestety nie grzeszy trwałością, ponieważ dość szybko się zjada. Natomiast lubię w niej półtransparentny kolor, który świetnie się sprawdza na co dzień i dopełnia makijaż. Dodatkowo pielęgnuje usta. Nie wysusza ich, a nawet trochę nawilża.
_________
W końcu dobrnęliśmy do końca. Powyżej przedstawiłam kosmetyki, które używam najczęściej i są to moje pewniaki. Nie widzę przeszkód aby kupić je ponownie. W ostatnim czasie bardzo ograniczyłam makijaż i zwykle gdy się maluje używam czegoś z tej puli. Również na zakupach staram się kupować kosmetyki mi potrzebne. Coraz częściej trochę droższe, ale lepszej jakości
Miałyście, któryś z tych kosmetyków? Co o nich sądzicie?
Naomi
Nic nie miałam z Twoich kosmetyków, ale przyznam, że te kredki mnie zainteresowały :)
OdpowiedzUsuńPolecam wypróbować. Są bardzo tanie. Kupuję je już od 3,99 zł. :)
Usuńtak patrzę i chyba nic z tego nie miałam
OdpowiedzUsuńA może Cię czymś zainteresowałam?
Usuńza każdym razem jak widzę te Carmexy w czyichś ulubieńcach, nie mogę wyjść z podziwu, jak bardzo można mieć różny gust. Ty je uwielbiasz, a ja szczerze nie cierpię – ta wersja wiśniowa (jedyna, jaką miałam), była nie do przejścia! capiła kamforą z mentolem i wysuszała, zamiast nawilżać. za to też bardzo lubię tę paletkę z Catrice :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że wersja w tubce, czyli ta która jest na zdjęciach jest najsłabszą. U mnie daje radę, ale o wiele lepiej sprawdza się u mnie sztyft o zapachu limonkowym, którego na zdjęciach zabrakło. Nie mam pojęcia, gdzie go wsadziłam. ;)
Usuńcienie z inglota te jasne też kocham !
OdpowiedzUsuńU mnie się całkiem dobrze też sprawdzają perły. ;)
UsuńBardzo fajny ten tag, uwielbiam patrzeć, co dziewczyny odkupiłyby w pierwszej kolejności! :)
OdpowiedzUsuńMi też bardzo się spodobał. Dlatego stworzyłam jego blogową wersję.
UsuńJa też lubię patrzeć co dziewczyny kupują ponownie, ponieważ jest to dla mnie sygnał, że to jest naprawdę dobry kosmetyk, do którego chcę się wrócić. Z doświadczenia wiem, że czasami nam się jakiś kosmetyk sprawdzi, jest ok, ale nie czujemy chęci powrotu do niego.
Super pomysł z tym tagiem. Jeśli można to chętnie go podkradnę;) Z prezentowanych kosmetyków skuszę sie na kupno paletki :D Jest dokładnie w moim kolorach. Pozdrawiam. Cytrynapielegnuje
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, napisz swoją wersję. Ja go podkradłam z Youtube. Większość tamtejszych tagów mnie nudzi, ale ten wyjątkowo przypadł mi do gustu.
UsuńNiestety nie miałam nic z Twojej gromadki ale kredkami GR mnie zaciekawiłaś no i na Carmex'a choruję żeby kupić i w końcu wypróbować :)
OdpowiedzUsuńWczoraj sie zastanawiałam nad cieniami z H&M i zastanawiałam się nad trwałością i nad kolorem, czasami jest tak że kolor dobrze wygląda tylko skupiony na paletce a na powiece ma nieco inny - często bledszy kolor
OdpowiedzUsuńW związku z tym zapraszam też na mój blog:
www.spowiedzzakupoholiczki93.blogspot.com
Zaciekawiłaś mnie tymi kredkami Golden Rose, ostatnio spotkałam ich stoisko w galerii i ogromny produktów sprawił, że już nie wiedziałam, co wybrać, przygarnęłam tylko szminkę z serii Velvet Matte :P Następnym razem na pewno przyjrzę się tym kredkom.
OdpowiedzUsuń