Pokazywanie postów oznaczonych etykietą under twenty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą under twenty. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 stycznia 2014

Ulubieńcy 2013 - kolorówka

W końcu się uporałam ze zdjęciami, a w związku z tym mogę dokończyć serię z ulubieńcami minionego roku. W tym poście chciałabym się zająć kosmetykami kolorowymi wraz z lakierami do paznokci. Zastanawiam się jeszcze, czy nie stworzyć odrębnego posta, w którym przedstawiłabym ulubieńców wśród pędzli, akcesoriów do włosów i ogólnie przedmiotów, które umiliły mi 2013 rok. Chciałybyście o czymś takim przeczytać?


Wracając do sedna notki, coś co zabrakło przy poprzedniej, czyli zdjęcia grupowego. Z kolorówki uzbierało się więcej kosmetyków niż z pielęgnacji, ale tylko dlatego, że czasami do zdjęcia dołożyłam inne warianty kolorystyczne/zapachowe.


Z pewnością na uwagę zasługują lakiery Golden Rose z serii Rich Color. Od dłuższego czasu kupuję tylko lakiery tej firmy, a w szczególności upodobałam sobie tą serie. Pomimo niewygórowanej ceny zachwycają jakością. Szybko schną, mają rewelacyjne pędzelki, formułę oraz bogatą game odcieni. W mojej kolekcji znajduje się około 10 buteleczek tych lakierów. 


Pozostając w temacie lakierów do paznokci chciałabym wyróżnić lakiery piaskowe, które zawładnęły paznokciami w 2013 roku. Na szczególną uwagę zasługuję Golden Rose i seria Holiday, Barry M (powyższe zdjęcie nie przedstawia wszystkich moich piasków, część została w Krakowie) oraz najnowszy nabytek z zimowej limitowanki Lovely (w kolorze srebrnym; boski, wytrzymał na moich paznokciach równiutki tydzień). Wśród baz i lakierów nawierzchniowych zdecydowanie na uwagę zasługuje Essie Good to Go. Kupiłam go stosunkowo niedawno (w październiku), ale już od pierwszego użycia go pokochałam. Przede wszystkim jest dla mnie łatwiejszy w użytku niż Seche Vite. Niektórzy zarzucają mu, że nie nadaje takie blasku jak wyżej wspomniany, ale mi to nie przeszkadza. Najważniejszy dla mnie jest fakt, że ekstremalnie szybko wysusza emalie.  


Następnie przejdźmy do kosmetyków, które nakładałam na całą twarz. Na szczęście są tylko dwa. Pierwszym z nich jest niebieski puder z p2. W zeszłym roku również znalazł się w tym zaszczytnym gronie. Zużywam już drugie opakowanie i niestety zaczyna widać denko. Uwielbiam go za to, jak wygląda na mojej buzi. Matuje na długie godziny, wygląda świeżo, lekko rozjaśnia podkład.

 

Drugim kosmetykiem z tej kategorii jest BB krem z Under 20. Początkowo nie dawałam mu dużych szans, ale płynące pozytywne opinie z każdej strony skłoniły mnie do zakupu. Była to bardzo dobra decyzja, ponieważ krem tonujący (myślę, że to jest bardziej poprawne dla niego określenie) ma wyjątkowo jasny odcień. Do jego zalet można również zaliczyć: wyrównuje koloryt, dopasowuję się do koloru skóry, nie ciemnieje, łatwo się rozprowadza oraz cechuje się wyjątkowo dobrą trwałością.

Na zdjęcie również załapała się paletka z Catrice z jednej z edycji limitowanej z 2012 roku. Jest bardzo dobrej jakości, możemy nią wykonać zarówno dzienny, jak i wieczorowy makijaż. Cienie są dobrze napigmentowane i ładnie się ze sobą łączą.




Pozostając przy oczach, rok 2013 był dla mnie rokiem zwrócenia większej uwagi na brwi. Wcześniej podchodziłam zupełnie lekceważąco do tego aspektu. Zaczęłam podkreślać brwi bardzo popularnym kosmetykiem z Delii w kolorze brązowym. Spełnił wszystkie moje wymagania. Delikatnie podkreśla brwi i nadaję im wyrazu. Następnie jeden z lepszych tuszy, który miałam okazje używać w minionym roku. Jest śmiesznie tani i zaskakująco dobry. Zaskoczył mnie widocznym wydłużeniem i podkręceniem rzęs. Oczywiście chodzi Lovely Curling Pump up. Aktualnie zużywam drugie opakowanie i niestety nie jest już taki dobry poprzedni. Niestety podejrzewam, że trafiła mi się jakaś otwierana sztuka.


Pod koniec 2013 roku skusiłam się na pierwszy od kilku lat kosmetyk L'oreal. Nigdy nie byłam fanką tej firmy i pewnie nigdy się to nie zmieni, ale muszę przyznać, że Super Liner jest rewelacyjnym eyelinerem. Uwielbiam go za aplikator, głęboki czarny kolor oraz łatwość malowania. Poza tym utrzymuje się bardzo długo oraz łatwo go zmyć dwufazowym płynem do demakijażu. Z pewnością w najbliższym czasie pojawi się coś więcej na jego temat. Na uwagę zasługuje również jasna cielista kredka z Basic, która jest idealna na linie wodną. Niestety jest już nie do kupienia. Szkoda.


Następnie nie mogę nie wspomnieć o klasyku wśród klasyków, mianowicie o bazie pod cienie z ArtDeco. W czerwcu zużyłam swoje pierwsze opakowanie, ale kilka miesięcy później kupiłam kolejne. Nic tak nie podbija cieni i ich utrwala jak ona. Świetnie przedłuża trwałość makijażu, cienie się nie rolują. Jest bardzo wydajna. Pierwsze opakowanie zużywałam ponad rok.


W minionym roku miałam okazje używać dużo różnych błyszczyków i pomadek, ale żadna nie przypadła mi do gustu na tyle aby ją wyróżnić. Natomiast wśród balsamów do ust, które pełnią u mnie również rolę błyszczyka, na uwagę zasługują Carmex'y w tubce. Mam dwa warianty zapachowe: wiśnie i mięte. Zapachy nie każdemu się podobają, ponieważ są dość bardzo chemiczne, ale ja czasami lubię się takimi katować. Poza tym świetnie nawilżają i nadają ustom delikatny blask.

Miałyście może któryś z powyższych kosmetyków?

Co oczarowało Was w 2013 roku?

Naomi

piątek, 27 września 2013

Kosmetyki, które latem chwyciły mnie za serce.

Notka podsumowująca lato miała się pojawić wcześniej, ale jak zwykle u mnie wyszło inaczej. Chciałabym Wam w tej notce pokazać kosmetyki, które mnie w jakiś sposób zachwyciły i będą mi się kojarzyć z moją ulubioną porą roku.


Po lakierach pękających, magnetycznych itd. w tym roku rządziły piaski. W swojej kolekcji mam zarówno tez z brokatem i bez. Oba rodzaje skradły moje serce, choć te z brokatem mają jeden mankament, trochę ciężej się je zmywa od matowych. Poza tym kocham je za łatwość nakładania, wysychania i niecodzienny wygląd. W swojej kolekcji mam trzy lakiery z Golden Rose oraz po jednym z Barry M i Pierre Rene.


W lecie pod prysznicem rządziła Balea. Absolutnie uwielbiam każdy zapach wchodzący w skład letniej edycji limitowanej. Najbardziej moje serce skradło mango, ale pozostałym nie wiele brakuje. Prysznic w towarzystwie tych żeli był niezwykły. Mam nadzieję, że również w przyszłym roku Balea wypuści coś równie atrakcyjnego.


Latem pokochałam kosmetyki o zapachu owoców leśnych i borówek, dlatego bardzo często szukałam ich na sklepowych półkach. Na przeciw wyszło mi między innymi Yves Rocher z ich edycją limitowaną. Jest to mój pierwszy kosmetyk z tej firmy. Na razie jestem zadowolona. 

Następnie polubiłam odświeżoną serię Tutti Fruti od Farmony. Pierwszym kosmetykiem był peeling, który pokochałam za właściwości i zapach. W związku z tym kupiłam masło o tym zapachu. Jeszcze go nie używałam, ale mam nadzieję, że będzie podobnej jakości, jak peeling. Używając go będę wspominać lato. 


Na powyższym zdjęciu jest już wspomniana wcześnie borówkowa edycja Balei. Uwielbiam ten zapach, przyjemne dla opakowania i właściwości. Czego chcieć więcej. Na zdjęciu brakuje żelu pod prysznic.


Z kosmetyków kolorowych wybrałam trzy kosmetyki, które używałam w praktycznie każdym makijażu. W lecie bardzo go ograniczyłam i te trzy kosmetyki rewelacyjnie się sprawdziły. Krem BB z Under 20 nie jest ideałem, ale cenie go za bardzo fajne krycie i wyrównanie kolorytu. Dodatkowo ma wyjątkowo jasny kolor, jak na europejski BB krem. 

Następnie wszędzie polecany żółty tusz z Lovely. Ja również zostałam jego fanką. Świetnie podkręca i wydłuża rzęsy. Mogę mu tylko zarzucić szybkie wyschnięcie. Zaczęłam go używać w maju, a w sierpniu wyrzuciłam do kosza.

Na koniec pozostaje mi przedstawić ulubione mazidło do ust z Revlon. Nie spodziewałam się, że wrócę do tak jasnego różu i w dodatku z drobinkami. W lipcu zapragnęłam czegoś co podkreśli moje usta i nie będzie uciążliwe w używaniu. Lip Butter w kolorze 045 sprawdził się genialnie.

Trochę chaotyczna wyszła ta notka, ale chciałam Wam przedstawić kosmetyki, które pokochałam podczas lata za różne właściwości. 

Czym zachwyciłyście się latem?

Napiszcie :)

Naomi

środa, 4 września 2013

Bardzo się starałam i dużo zużyłam, czyli o sierpniowych zużyciach cz. 2

Dziś nadszedł czas na drugą część notki z denkami. Z założenia miał być tutaj miszmasz, ale wczoraj zapodziałam jedno ze zdjęć z balsamem do rąk. W związku z tym tutaj o nim wspomnę. 




Nic nie robiący bubel. Można go używać tylko raz dziennie, ponieważ okropnie przesusza skórę. Dobrze, że o tym wspomniał producent. Poza tym przez długi czas po użyciu skóra się lepi. Tonik brzydko pachnie. Nic nadzwyczajnego nie robi.

Na pewno nie kupię ponownie.


Isana zmywacz do paznokci

Rewelacyjny zmywacz do paznokci. Nie wiem już ile zużyłam butelek. Świetnie zmywa zarówno jasne i ciemne lakiery. Większe problemy ma z brokatami, piaskami, ale to już jest wyższa szkoła jazdy. Połowę opakowania zużyłam normalnie, reszta poszła na rozpuszczenie kleju na drzwiach.

Z pewnością kupię kolejną butelkę.



Nie jestem zadowolona z tej odżywki. Schody się już zaczynają przy wydobyciu zawartości z opakowania, które jest wykonane z bardzo twardego plastiku. Również odżywka jest bardzo gęsta, dość trudno ją rozsmarować. Trudności z nałożeniem nie wynagradza nam działanie, które jest kijowe. Odżywka w ogóle nie dyscyplinuje włosów. Są trudne do rozczesania.

Na pewno nie kupię jej ponownie.



Bardzo przyzwoita maska do włosów. Jest gęsta, ale dzięki dostosowanemu opakowaniu nie jest trudne wydobycie jej z opakowania. Ma przyjemny zapach. Ze względu na konsystencje trochę trudno ją rozprowadzić na włosach. Na szczęście działanie jest satysfakcjonujące. Włosy są lejące, fajne w dotyku oraz łatwo je rozczesać.

Może kupię ponownie. Zastanawiam się na inną wersją.


Rexona women antyperspirant wariant sexy

Przez dłuższy czas byłam wierna kulkom z Nivea. Niestety ostatnio zaczęłam czuć, że nie zapewniają mi dostatecznej ochrony. Musiałam znaleźć coś nowego. Wybór padł na sprawdzoną swego czasu Rexonę. Ma bardzo fajny zapach i zapewnia mi odpowiednią ochronę przed potem. Sprawdziła się także w czasie upałów.

Kupiłam już inną wersję zapachową (czarne opakowanie).



Całkiem niezły codzienny przy biurkowy umilacz, kiedy zależy nam na szybkim wchłonięciu. Nawilżenie na dłoniach utrzymuje się do pół godziny. Na ciele trochę dłużej. Ogromnym plusem jest pompka, która działała bez zarzutu od pierwszego do ostatniego użycia. 1/3 opakowania zużyłam na ciało, ponieważ chciałam go szybciej zużyć.

Tej wersji zapachowej na pewno nie kupię, ale w zapasach już czeka wariant borówkowy. 



Jest to bardzo miłe zaskoczenie, ponieważ nie zapłaciłam za niego nawet 3 zł. Minusem jest słabe pienienie się, ale można poradzić sobie z tym korzystając z metody kubeczkowej. Bardzo dobrze oczyszcza włosy. Po wysuszeniu mają większą objętość. Niestety dość mocno plącze włosy i użycie odżywki jest koniecznością.

Może kupię ponownie.


Marion Spa nawilżająca maska skompresowana

Pierwszy raz miałam taką maskę w jednym kawałku. Nie zauważyłam jakiś zdumiewających efektów po jej użyciu, ale było to ciekawe doświadczenie.

Nie wiem, czy kupię ponownie.



Żel okazał się bardzo miłym zaskoczeniem. Bardzo dobrze się pieni. Ma rewelacyjny zapach, który po prysznicu zostaje na skórze. Jest dość rzadki, ale nie przelewa się przez palce. Nie wysusza i nie podrażnia. Dobrze oczyszcza skórę z zanieczyszczeń.

Jest to dobry żel, ale nie wiem czy kupię ten wariant zapachowy ponownie.



Nie jest to żel o rewelacyjnych właściwościach, ale za taką cenę mogę wiele wybaczyć. Najważniejsze, że ma świetny zapach oraz bardzo dobrze myje. Więcej mi do szczęścia nie trzeba. 

Kolejne opakowanie czeka już w szufladzie.


No i tyle, nic więcej nie znalazłam w torbie z pustymi opakowaniami. Mam nadzieję, że również w tym miesiącu dobrze pójdzie mi zużywanie zalegających opakowań.

Naomi

niedziela, 1 września 2013

6 kosmetyków na 6, czyli ulubieńcy sierpnia

Ledwo pisałam podobną notkę o ulubieńcach lipca, a już muszę pisać o sierpniowych. Strasznie ten czas leci. Wakacje się skończyły, ja na szczęście w tym roku mam o miesiąc dłuższe. Wracając do tytułu notki przedstawiam kosmetyki, które mnie zachwyciły.


W sierpniu używałam kilku żeli pod prysznic, ale to ostatni mnie tak zachwycił, że musiałam go wyróżnić. Ogólnie cała limitowana edycja Balea na lato wyszła nim rewelacyjnie i trudno zrobić ranking zapachów. Myślę jednak, że mango znacząco się wyróżnia na tle marakuji i ananasa. Rewelacyjnie pachnie, ma świetny pomarańczowy kolor i najlepiej pieni się spośród pozostałych wersji zapachowych.

Następnie chciałabym pokazać wam kosmetyk, który totalnie mnie zaskoczył. Mianowicie chodzi o szampon Olsson. Dostałam go na spotkaniu blogerek w Katowicach i od razu go przekreśliłam. Miałam go komuś oddać, ale jednak ciekawość zwyciężyła i zaczęłam go używać. Bardzo mnie zaskoczył, ponieważ rewelacyjnie się pieni, dobrze myje, jest bezzapachowy i co najważniejsze w ogóle nie plącze włosów. Ostatnio nawet nie użyłam odżywki i nie miałam problemów z rozczesaniem. 


W minionym miesiącu starałam się zadbać o stopy, ponieważ krótko mówiąc nie było dobrze. W walce o piękniejsze stopy miał mi pomóc krem do stóp z The Secret Soap Store, który zawiera 15% masła shea. Pierwsze co mnie zaskoczyło to cytrynowy zapach. Myślałam, że krem będzie miał zapach typowy dla kosmetyków z masłem shea. Poza tym krem całkiem nieźle nawilżył moje stopy i myślę, że jest to dobry początek. 

Obok znajduje się kosmetyk, który bardzo dobrze sprawdził się w letnie upalne dni. Mowa o toniku z serii Herbal Garden Eva Natura. Świetnie odświeża skórę pozostawiając ją gładką i delikatną. Szybko się ulatnia z twarzy. Nie tworzy żadnej lepkiej warstwy. 


Na koniec dwa kosmetyki z kolorówki. Pierwszy z nich to Revlon Lip Butter w kolorze Cotton Candy. Na pierwszy rzut nie mój ulubiony kolor, a dodatkowo zawiera drobinki. Kupiłam go tylko dla tego, że kosztował 1/4 ceny standardowej i był to bardzo trafiony zakup. Świetnie wygląda na ustach, nadaje nim nienachalny blask. Bardzo dobrze sprawdza się, kiedy chcę delikatnie podkreślić usta. 

Przez całe lato zamiast podkładu używałam kremu BB z Under 20, który jako jeden z niewielu europejskich kremów ma bardzo jasny. Po porażce z p2 podchodziłam do niego z dystansem, ale pozytywne opinie zachęciły mnie do zakupu i nie żałuję. Krem bardzo fajnie dostosowuje się do cery, wyrównuje koloryt. Niestety wymaga przypudrowania.

Używałyście któregoś z tych kosmetyków? Co sądzicie?

Naomi

środa, 7 sierpnia 2013

Under Twenty bublowaty tonik łagodząco-matujący

Przez długi czas moim ulubionym tonikiem do twarzy była Soraya Care&Control. Zużyłam kilka butelek, ponieważ robił to co trzeba i nie kosztował zbyt dużo. Niestety po tym czasie zauważyłam, że moja skóra zaczęła się do niego przyzwyczajać i postanowiłam kupić coś nowego. Postawiłam na Under Twenty tonik łagodząco matujący. Wybrałam go, ponieważ był w promocji w Rossmannie oraz polecany przez moje przyjaciółki.


Kosmetyki Under Twenty są bardzo dobrze dostępne. Znajdziemy je w mniejszych drogeriach, sieciowych oraz w supermarketach. Marka Under Twenty ma kilka linii. Każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Opakowanie toniku zawiera 200 ml płynu, które należy zużyć w ciągu 9 miesięcy od otwarcia. Kosztuje około 15 zł. Został wyprodukowany w Polsce przez Laboratorium Kosmetyczne Dr Irena Eris.



Opakowanie toniku ma bardzo bogatą etykietę z różnymi obietnicami producenta. W drogerii na pewno zwróci na siebie uwagę. Mi nie do końca się podoba, wolę prostotę. Zamknięcie dobrze spełnia się w swojej roli. Łatwo się go otwiera, ale także dobrze trzyma. Nie powinno się samo otworzyć. Samo opakowanie jest wykonane z dość grubego, porządnego plastiku. Dużym plusem jest otwór, przez który wydobywamy płyn. Jest idealny, bardzo łato wydobyć pożądaną przez nas ilość płynu.


Bardzo nie odpowiada mi zapach toniku. Według mnie jest chemiczny. Podejrzewam, że producent chciał aby był świeży, odświeżający. Niestety mu się to zdecydowanie nie udało. Tonik ma konsystencję wody w przezroczystym kolorze.

Producent obiecuję, że tonik matuję i rzeczywiście to robi. Niestety przy okazji ściąga skórę i jest to bardzo nieprzyjemne uczucie. Dodatkowo długo wysycha, pozostawiając efekt klejącej skóry, który zdecydowanie mi się nie podoba. Prawie w ogóle nie odświeża cery (Soraya świetnie odświeżała skórę). Ważne jest aby używać go tak, jak radzi producent, czyli raz dziennie. Początkowo nie doczytałam tego i niestety moja skóra była bardzo wysuszona, a w gratisie podrażniona. W związku z tym musiałam kupić drugi tonik, który używam wieczorem. Niestety nic nie robi z rozszerzonymi porami. Nadal żyją swoim życiem. Mogę zgodzić się, że nie powoduję nowych nieprzyjaciół i niedoskonałości.


Podsumowując tonik niezbyt dobrze się u mnie sprawdził. Nie spełnia swojej podstawowej roli, czyli odświeża cery. Pozostawia lekko klejąca skórę. Nie mogę także wybaczyć pseudo świeżego zapachu. Na minus także zaliczam, to że mogę używać go tylko raz dziennie. Na szczęście nie pogorszył stanu mojej cery. Nie polecam.

Używacie toników?

Może znacie coś godnego polecenia dla mojej 19-letniej cery?

Naomi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...