środa, 30 stycznia 2013

Podsumowanie styczniowych zakupów =)

Styczeń się kończy a co za tym idzie czas na podsumowanie. Dziś pokaże wam co kupiłam. Wraz z postanowieniami noworocznymi obiecałam sobie, że w styczniu wydam maksymalnie 100 zł. Jak się przekonacie poniżej, niestety przekroczyłam tą kwotę.

Miesiąc styczeń upłynął mi pod znakiem studniówki. Sama się na nią malowałam, więc potrzebowałam kilka drobiazgów.



  • podkład Match Perfection 010 Light Porcelain; 22,19 zł
  • bibułki matujące Infinity; 8,99 zł
  • korektor rozświetlający Catrice 020 Light Beige; 15,99 zł
  • baza pod makijaż Inglot; 20 zł




  • chusteczki nawilżane dla dzieci (nie używam ich do demakijażu, ale do wytarcia dłoni, które zwykle służą mi jako podręczna paleta do sprawdzenia np koloru cieni itd.); 3,99 zł
  • Catrice Infinite Matt 020 honey beige (niestety nie było jaśniejszej wersji, więc kupiłam tą; będę używać latem jak się opalę); 26,99 zł
  • Bell eyeliner Glam night (nie warto, o wiele lepsze jest Wibo); 5,53 zł
  • Bell wydłużający tusz do rzęs; 9,99 zł
  • Marion maseczka Peel off; 4,40 zł
  • Farmona Sweet Secret Słodkie trufle i migdały; 5,70 zł
  • Soraya Care&Control tonik przeciwtrądzikowy (poniżej); 10,99 zł

Razem: 134,67 zł

Przekroczyłam założoną kwotę o 34,67 zł. Zawsze mogłoby być gorzej, choć z drugiej strony jest lepiej niż w grudniu. ;)

W lutym chcę również wydać maksymalnie 100 zł. Mam nadzieję, że się uda. 

Pozdrawiam 
Naomi

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Balea Young truskawkowa pianka - Hit czy Kit

Pianka, o której chcę dziś napisać była ostatnio bardzo popularna i zachwalana, dlatego postanowiłam ją wypróbować. Jej dokładna nazwa to: Balea pianka pod prysznic z ekstraktem z truskawki oraz proteinami jogurtu.


W opakowaniu znajduję się 150 ml kosmetyku, które należy zużyć w ciągu 18 miesięcy. Kosztuję 1,25 €. Niestety jest to edycja limitowana, ale podejrzewam, że w mniej obleganych DM-ach powinno się coś jeszcze uchować. Niestety nie spotkamy DM-ów w Polsce. Kosmetyki Balea w Polsce można kupić na przykład na allegro. Niestety cena jest o wiele wyższa. 


Pianka znajduje się w wysokiej smukłej puszcze. Przypomina taką, w której znajduje się bita śmietana. Opakowanie jest bardzo kolorowe i utrzymane w czerwonej kolorystyce. Zwraca na siebie uwagę. Aplikator bardzo dobrze działa. Nic się nie marnuje.

Piana, którą uzyskujemy jest bardzo gęsta, przyjemna i miła w dotyku. Ma zapach truskawek, ale dla mnie jest nieco chemiczny. Mi bardzo przypomina zapach truskawkowych lodów Algida. Wbrew pozorom pianka jest bardzo wydajna. Używam ją bardzo często i jej sobie nie żałuję, a w opakowaniu jest jej nadal sporo.


Niestety trochę się zawiodłam na tej piance. Zwłaszcza ze względu na zapach. Podejrzewałam, że będzie pachniała naturalniej truskawkami. Poza tym jest bardzo subtelny i trzeba bardzo się wysilić aby go poczuć. Kolejnym minusem jest to, że zapach w ogóle nie utrzymuje się na skórze. Na szczęście jest kilka istotnych plusów. Pianka bardzo dobrze myje. Taka forma produktu jest bardzo fajnym urozmaiceniem. Przecież nie samymi żelami pod prysznic człowiek żyje. 


Podsumowując nie jest to dla mnie kit, ale również nie zasługuje na miano hitu. Mam do tej pianki neutralny stosunek. Ma fajne kolorowe opakowanie i aplikator się nie zacina. Jestem trochę rozczarowana zapachem, spodziewałam się bardziej naturalnego zapachu. Z chęcią wypróbowałam inną wersję zapachową. Nie mniej jest to coś nowego wśród zwykłych żeli i olejków pod prysznic.

Co sądzicie o takiej formie kosmetyku pod prysznic?

Pozdrawiam
Naomi

niedziela, 27 stycznia 2013

6 kosmetycznych faktów o mnie

Jakiś czas temu postanowiłam, że w niedzielę będę publikować luźne notki. Czasami zgodne z profilem bloga, a czasami nie. Dziś przyszedł czas notkę z 6-ma kosmetycznymi faktami o mnie. Podobny tag nie dawno krążył w blogosferze i wyjątkowo mi się spodobał.

1. Nie jestem fanką brokatów. Wiem, że są osoby, które je uwielbiają, ale do mnie nie trafiają. Dla mnie są ciut kiczowate. Dodatkowo strasznie ciężko je zmyć. Wiem, że mam bazę peel-of, ale ona strasznie obniża trwałość mojego manicure. Posiadam jeden brokatowy lakier i nie kupię więcej. Ten tylko jest ozdobą mojej lakierowej kolekcji.


2. Jak napisałam powyżej nie lubię brokatowych lakierów, ale uwielbiam te bezdrobinkowe, które mają piękny połysk. Jest to moje ulubione wykończenie. Zawsze wygląda dobrze.


3. Jestem w trakcie poszukiwania tuszu idealnego. Mam już kilka typów, ale nadal kupuję kolejne. Może  następny okaże się ciut lepszy niż poprzednik. Dzięki temu w swojej kolekcji mam 8 otwartych mascar i jedną nieużywaną (brak na zdjęciu). Było więcej, ale w ciągu 4 dni zepsułam zamknięcia dwóch tuszy do rzęs. Na dzień dzisiejszy moim typem jest Maybelline One by One Satin Black.


4. Nigdy nie byłam kremocholiczką, ale ostatnio mnożą się one u mnie na potęgę. Zwłaszcza kremy do rąk. Dzielę je na dwie kategorie: te, które świetnie nawilżają oraz takie, które gorzej pielęgnują, ale mają nieziemski zapach.


5. Jedynym kosmetykiem, który kupiłam kilka razy jest tonik z Soraya. Zwykle zużywam jakiś kosmetyk i kupuję zupełnie inny. Jest moim ideałem, co prawda miałam krótki romans z innymi, ale nie dawały mi tego co ten. Bardzo dobrze działa na moją cerę, szybko się wchłania. Jedynym minusem jest wydajność.


6. Odkąd nauczyłam się rysować równą kreskę na górnej powiece nie wyobrażam sobie bez niej makijażu. Moja kolekcja kredek i eyelinerów nie jest wielka, ponieważ bardzo trudno znaleźć coś fajnego w ładnym kolorze. Czekam na nowości Catrice, ponieważ mają pojawić się konturówki w świetnych kolorach.


Pozdrawiam
Naomi

sobota, 26 stycznia 2013

OOTD Studniówkowo

Moje pierwsze OOTD i pewnie jedno z niewielu. Chciałabym wam pokazać co założę na studniówkę, która zaczyna się za dwie godziny. Wyjątkowo nie było mi trudno znaleźć sukienki, gorzej było z torebką, którą wczoraj znalazłam i kupiłam. 


Sukienkę kupiłam w New look. Jest bardzo zwiewna i lekka. Nigdy nie podobały mi się takie typowe studniówkowe sukienki. Przednia część sięga mi nad kolana, a tylna do połowy kostek.


Buty kupiłam wraz z sukienką. Są bardzo wygodne, mają niecałe 9 cm. Na zdjęciu dodatkowo lakier, którym pomaluje sobie paznokcie. Jest to klasyczna czerwień. Lakier to Joko nr J120 "Sexy lady".


Kopertówka kupiona w ostatniej chwili. Jest prosta, ale cała pokryta brokatem, który w sztucznym świetle pięknie skrzy. Jest dość spora, więc zmieści się do niej całkiem sporo.


Moja jedyna biżuteria. Stwierdziłam, że góra sukienki jest wystarczająco strojna, więc ograniczyłam się do niewielkich srebrnych wkrętek.


Pozdrawiam
Naomi

P.S. Notka została opublikowana automatycznie. Na komentarze odpowiem w niedziele. :)

piątek, 25 stycznia 2013

Oko na dziś: studniówka już jutro

Jeszcze nie było okazji wspomnieć, ale jutro moja studniówka. Już dawno temu stwierdziłam, że na studniówkę pomaluje się sama. W związku z tym od początku stycznia popełniam na sobie różne makijażowe zbrodnie. Myślę, że poniższy makijaż jest całkiem ok i nadaje się na studniówkę. Jeszcze nie wiem czy jutro sobie taki zmaluje. Zobaczymy.



Na oku mam:

  • baza pod cienie ArtDeco
  • Sleek paleta "Oh so special" cień "Organza oraz "Bow"
  • Inglot nr 147 
  • Inglot nr 428
  • mascara Maybelline One by one Satin black
  • eyeliner Wibo
  • Kohl Kajaj  nr 040 White


Co sądzicie? Chętnie przeczytam wszelkie rady i uwagi.

Pozdrawiam
Naomi

czwartek, 24 stycznia 2013

Wymiankowo

Tydzień temu przyszła do mnie moja wymiankowa paczuszka od madzi miziające mazidła. Jestem bardzo zadowolona z wymianki, ponieważ pozbyłam się moich nieużywanych kosmetyków, a w zamian dostałam moją ulubione lakiery z Golden Rose oraz mineralny korektor, który od dawna chciałam wypróbować. Niestety jest za ciemny i chyba dopiszę go do wymiankowej zakładki.

od lewej: 136, 119, 135, 151, 57, 150

Co sądzicie o wymianach? 
Napiszcie :)

Przy okazji zapraszam do zaglądnięcia do zakładki  >wymiana<

Pozdrawiam
Naomi

środa, 23 stycznia 2013

Hit w puszcze, czyli o masełkach Nivea Caramel Cream oraz Macadamia&Vanilia

Nivea nie jest moją ulubioną marką kosmetyczną choć mam w niej dwóch ulubieńców. Mają świetne żele pod prysznic, najbardziej ubóstwiam Free time oraz antyperspiranty w kulce. Zużyłam kilkanaście opakowań różnych wersji. Jednak bardzo zainteresowałam mnie ich nowość, czyli Nivea Lip Butter. Pojawiły się w sklepach w listopadzie zeszłego roku i szturmem zdobyły polską blogosferę. Osobiście skusiłam się na dwie wersję: Caramel Cream i Vanilia&Macadamia.


Początkowo były bardzo trudno dostępne. Aktualnie znajdziemy je w Rossmannie, Drogeriach Natura, Super-pharm oraz w mniejszych drogeriach również internetowych. W zależności od sklepu są różne ceny. Na przykład w Rossmannie kosztuje 9,99 zł a w Naturze 12,49. W puszcze znajduje się 16,7 g/ 19 ml masełka. Zostały wyprodukowane w Belgii. Na zużycie jest 12 miesięcy od otwarcia. Poza wersjami zapachowymi, które ja posiadam dostępne są: Raspberry Rose oraz Original.


Masełka znajdują się w puszcze, a te początkowo w kartonikach. Puszki świetnie się prezentują. Bardzo podobają mi się wzory puszek. Nie są za proste, ale też nie przesadzone. Zwracają na siebie uwagę. Wieczko bardzo łatwo ściągnąć i obawiam się, że przez przypadek może się otworzyć, na przykład w torebce. Z tyłu puszki jest zamieszczony skład, z czego bardzo się cieszę, ponieważ kartoniki zwykle wyrzucam, a na balsamach producenci rzadko go umieszczają. Minusem może być niehigieniczny sposób aplikacji. 



Oba masełka mają bardzo miękką konsystencję, którą łatwo nabrać na palec. Karmelowe masełko ma kolor ecru. Bardzo ładnie pachnie. Mi przypomina masę krówkową, jednak zapach jest delikatniejszy. Drugie masełko ma kolor kolor kości słoniowej. Również bardzo ładnie, słodko pachnie. Nie jest to zapach bardzo intensywny. Prawie w ogóle nie wyczuwam w nim wanilii. Oba masełka nie mają smaku. Są bardzo wydajne.



Z dużym optymizmem podeszłam do tych masełek i się nie zawiodłam. Co prawda nie miałam w stosunku do nich wielkich wymagań. Głównie zależało mi aby nie pogorszyły stanu moich ust, które po Carmexie są w stanie idealnym. Wystarcza mi najzwyklejszy (ale bez przesady) balsam. Masełka bardzo dobrze wywiązały się ze swojej roli. Usta są nawilżone i miękkie, lecz lekko się kleją. Zabezpieczają usta przed wysychaniem i mrozem. Nadają nim blasku, co nie bardzo mi się podoba, ponieważ efekt jest dla mnie bazarkowy. 



Podsumowując nie zawiodłam się na tych masełkach. Z drugiej strony wiele od nich nie wymagałam. Nie wykluczam, że dla osób, które mają bardzo wysuszone usta, ten kosmetyk może być niewystarczający. Pozostałe osoby powinny być zadowolone. 

Co sądzicie o tych masełkach? Poddałyście się modzie na nie?

Pozdrawiam 
Naomi

wtorek, 22 stycznia 2013

-40% na podkłady w Rossmannie + mój zakup

Z pewnością każdy już wie o tym, jaka promocja trwa w Rossmannie od niedzieli. Mianowicie wszystkie podkłady oprócz Lovely są tańsze o 40%. Promocja trwa do 27 stycznia.

Sama miotałam się czy kupić coś, czy nie. Ostatecznie stwierdziłam, że żal nie skorzystać. Zwłaszcza, że miałam na oku jeden z podkładów Rimmel. Wszyscy się zachwycają żelowym Match Perfection, ale dla mnie ma niestety za ciemny kolor. Na szczęście jego zwykły brat ma śliczny jaśniutki odcień. Zamiast 36,99 zł zapłaciłam za niego tylko 22,19 zł.

Najjaśniejszy odcień to: 010 Light Porcelain 


Porównanie z innymi podkładami, które posiadam:


Skusiłyście się na coś? Napiszcie =)

Pozdrawiam
Naomi

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Wibo - eyeliner płatający figle ;)

Do eyelinerów podchodziłam kilkukrotnie. Początkowo swoją przygodę rozpoczęłam z eyelinerami w żelu. Niestety kreski zawsze wychodziły krzywe i psułam sobie makijaż. Do czasu, gdy w listopadzie kupiłam eyeliner Wibo w kałamarzu. Polecany przez kilka z was. Złożyło się to z promocją -40% na kolorówkę w Rossmannie. Dzięki temu kosztował grosze.


Kosmetyki Wibo są dostępne praktycznie w każdym Rossmannie. Występuje w 4 kolorach: czarnym (również w wersji wodoodpornej), brązowym, niebieskim oraz srebrnym. Opakowanie zawiera 4 ml eyelinera. Kosztuje ok. 8 zł, ja zapłaciłam w promocji 4,39 zł.


Eyeliner znajduje się w prostym opakowaniu. Z przodu nie ma nazwy firmy. Gdyby nie to, że wzięłam go z szafy Wibo, to nie wiedziałabym kto go wyprodukował. Napisy nie ścierają się z opakowania. Fajne jest to, że opakowanie jest w kolorze eyelinera. Bardzo dobrze trzyma się w dłoni. Pędzelek jest cienki i sprężysty. Czarny jest naprawdę czarnym kolorem. Jest dobrze napigmentowany.


Nie pachnie w żaden specyficzny sposób. Według mnie pachnie jak każdy inny eyeliner. Konsystencja eyelinera nie jest gęsta ani rzadka. Jest idealna do malowania.


Bardzo polubiłam go za łatwość malowania. Wcześniej miałam znikome doświadczenia z takimi eyelinerami. Bardzo się zdziwiłam, ponieważ już za pierwszym razem wyszła mi prosta kreska. Niestety miałam początkowo problem, ponieważ wychodziły mi niesymetryczne. Jednak trochę prób i błędów, i moje kreski są coraz bliższe ideału. Dzięki pędzelkowi bardzo łatwo namalować kreskę, nawet taką cienką. Zastrzeżenia mam do dwóch rzeczy. Po pierwsze do czasu wysychania. Po namalowaniu kresek muszę przez kilkanaście sekund popatrzeć w górę, ponieważ mam efekt ksero. Drugim minusem jest to, że kreska utrzymuje się na oczach, tak długo jak się podoba. Czasami są to tylko 4 godziny na dobrze przygotowanej powiece (baza + cienie). Innym razem trzyma się przez wiele godzin na gołej powiece. Ostatnio lepiej utrzymuje się na przypudrowanej powiece i przetrwał ze mną całą studniówkę.


Podsumowując jest to fajny eyeliner za grosze, który utrzymuje się tak długo jak mu się podoba. Choć ostatnio lepiej niż gorzej. Nie mniej jestem z niego bardzo zadowolona, ponieważ kosztuje niewiele, łatwo nim namalować kreskę nawet przez tak początkujące osoby jak ja. 

Co myślicie o tym eyelinerze? Używałyście?
Miałyście podobny problem do mojego, czyli kreska lepiej utrzymywała się bez niczego niż na cieniu?

Pozdrawiam
Naomi

niedziela, 20 stycznia 2013

Inwentaryzacja, czyli z czym przywitałam nowy rok

Widziałam coś podobnego na innych blogach, również zagranicznych. Jest to idealny pretekst do przejrzenia zbiorów oraz wyrzucenia, tego co się nie nadawało już do użytku. Przedwczoraj wszystko podliczyłam i przyznam, że było to męczące. Chciałabym zaznaczyć, że czasami nie wszystko jest na zdjęciach, więc nie doszukujcie się u mnie problemów z umiejętnością liczenia. :P

Kosmetyki pielęgnacyjne


żele, pianki pod prysznic - 4
balsamy, masła do ciała - 2
pianka do golenia - 1


kremy, balsamy do rąk - 7


maski do włosów - 2
szampony do włosów - 3
odżywki do włosów - 4
lakier do włosów - 1
olejek - 1


kremy - 2
płyny, chusteczki do demakijażu - 3
peeling - 1
pianki, żele do mycia twarzy - 2
tonik - 1


próbki - 9
maseczki - 6

Kosmetyki kolorowe


puder w kamieniu - 2
puder sypki - 1
podkłady - 4
korektor - 2
rozświetlacz - 3
róże - 3


set do brwi - 1
baza pod cienie - 2
paletka 3,4 cienie - 3
cienie pojedyncze - 5
cienie w kremie - 2
pigment - 1
eyeliner w żelu - 2


palety Inglot 10 - 2
palety Sleek - 4
inne - 1


kredki - 12
eyeliner w kałamarzu - 2


tusze do rzęs - 11 (jest już 9)


szminki - 5
błyszczyki - 5
lip tint - 2
balsamy - 4

Paznokcie


lakiery do paznokci - 64


bazy pod lakier - 2
odżywki - 3
top coats - 3
żel do skórek - 1

Pędzle


pędzle - 20

Może zauważyłyście coś, o czym chciałybyście poczytać? 
Napiszcie :)

Pozdrawiam
Naomi
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...