W końcu się uporałam ze zdjęciami, a w związku z tym mogę dokończyć serię z ulubieńcami minionego roku. W tym poście chciałabym się zająć kosmetykami kolorowymi wraz z lakierami do paznokci. Zastanawiam się jeszcze, czy nie stworzyć odrębnego posta, w którym przedstawiłabym ulubieńców wśród pędzli, akcesoriów do włosów i ogólnie przedmiotów, które umiliły mi 2013 rok. Chciałybyście o czymś takim przeczytać?
Wracając do sedna notki, coś co zabrakło przy poprzedniej, czyli zdjęcia grupowego. Z kolorówki uzbierało się więcej kosmetyków niż z pielęgnacji, ale tylko dlatego, że czasami do zdjęcia dołożyłam inne warianty kolorystyczne/zapachowe.
Z pewnością na uwagę zasługują lakiery Golden Rose z serii Rich Color. Od dłuższego czasu kupuję tylko lakiery tej firmy, a w szczególności upodobałam sobie tą serie. Pomimo niewygórowanej ceny zachwycają jakością. Szybko schną, mają rewelacyjne pędzelki, formułę oraz bogatą game odcieni. W mojej kolekcji znajduje się około 10 buteleczek tych lakierów.

Pozostając w temacie lakierów do paznokci chciałabym wyróżnić lakiery piaskowe, które zawładnęły paznokciami w 2013 roku. Na szczególną uwagę zasługuję Golden Rose i seria Holiday, Barry M (powyższe zdjęcie nie przedstawia wszystkich moich piasków, część została w Krakowie) oraz najnowszy nabytek z zimowej limitowanki Lovely (w kolorze srebrnym; boski, wytrzymał na moich paznokciach równiutki tydzień). Wśród baz i lakierów nawierzchniowych zdecydowanie na uwagę zasługuje Essie Good to Go. Kupiłam go stosunkowo niedawno (w październiku), ale już od pierwszego użycia go pokochałam. Przede wszystkim jest dla mnie łatwiejszy w użytku niż Seche Vite. Niektórzy zarzucają mu, że nie nadaje takie blasku jak wyżej wspomniany, ale mi to nie przeszkadza. Najważniejszy dla mnie jest fakt, że ekstremalnie szybko wysusza emalie.

Następnie przejdźmy do kosmetyków, które nakładałam na całą twarz. Na szczęście są tylko dwa. Pierwszym z nich jest niebieski puder z p2. W zeszłym roku również znalazł się w tym zaszczytnym gronie. Zużywam już drugie opakowanie i niestety zaczyna widać denko. Uwielbiam go za to, jak wygląda na mojej buzi. Matuje na długie godziny, wygląda świeżo, lekko rozjaśnia podkład.
Drugim kosmetykiem z tej kategorii jest BB krem z Under 20. Początkowo nie dawałam mu dużych szans, ale płynące pozytywne opinie z każdej strony skłoniły mnie do zakupu. Była to bardzo dobra decyzja, ponieważ krem tonujący (myślę, że to jest bardziej poprawne dla niego określenie) ma wyjątkowo jasny odcień. Do jego zalet można również zaliczyć: wyrównuje koloryt, dopasowuję się do koloru skóry, nie ciemnieje, łatwo się rozprowadza oraz cechuje się wyjątkowo dobrą trwałością.
Na zdjęcie również załapała się paletka z Catrice z jednej z edycji limitowanej z 2012 roku. Jest bardzo dobrej jakości, możemy nią wykonać zarówno dzienny, jak i wieczorowy makijaż. Cienie są dobrze napigmentowane i ładnie się ze sobą łączą.
Pozostając przy oczach, rok 2013 był dla mnie rokiem zwrócenia większej uwagi na brwi. Wcześniej podchodziłam zupełnie lekceważąco do tego aspektu. Zaczęłam podkreślać brwi bardzo popularnym kosmetykiem z Delii w kolorze brązowym. Spełnił wszystkie moje wymagania. Delikatnie podkreśla brwi i nadaję im wyrazu. Następnie jeden z lepszych tuszy, który miałam okazje używać w minionym roku. Jest śmiesznie tani i zaskakująco dobry. Zaskoczył mnie widocznym wydłużeniem i podkręceniem rzęs. Oczywiście chodzi Lovely Curling Pump up. Aktualnie zużywam drugie opakowanie i niestety nie jest już taki dobry poprzedni. Niestety podejrzewam, że trafiła mi się jakaś otwierana sztuka.

Pod koniec 2013 roku skusiłam się na pierwszy od kilku lat kosmetyk L'oreal. Nigdy nie byłam fanką tej firmy i pewnie nigdy się to nie zmieni, ale muszę przyznać, że Super Liner jest rewelacyjnym eyelinerem. Uwielbiam go za aplikator, głęboki czarny kolor oraz łatwość malowania. Poza tym utrzymuje się bardzo długo oraz łatwo go zmyć dwufazowym płynem do demakijażu. Z pewnością w najbliższym czasie pojawi się coś więcej na jego temat. Na uwagę zasługuje również jasna cielista kredka z Basic, która jest idealna na linie wodną. Niestety jest już nie do kupienia. Szkoda.
Następnie nie mogę nie wspomnieć o klasyku wśród klasyków, mianowicie o bazie pod cienie z ArtDeco. W czerwcu zużyłam swoje pierwsze opakowanie, ale kilka miesięcy później kupiłam kolejne. Nic tak nie podbija cieni i ich utrwala jak ona. Świetnie przedłuża trwałość makijażu, cienie się nie rolują. Jest bardzo wydajna. Pierwsze opakowanie zużywałam ponad rok.
W minionym roku miałam okazje używać dużo różnych błyszczyków i pomadek, ale żadna nie przypadła mi do gustu na tyle aby ją wyróżnić. Natomiast wśród balsamów do ust, które pełnią u mnie również rolę błyszczyka, na uwagę zasługują Carmex'y w tubce. Mam dwa warianty zapachowe: wiśnie i mięte. Zapachy nie każdemu się podobają, ponieważ są dość bardzo chemiczne, ale ja czasami lubię się takimi katować. Poza tym świetnie nawilżają i nadają ustom delikatny blask.
Miałyście może któryś z powyższych kosmetyków?
Co oczarowało Was w 2013 roku?
Naomi