We wrześniu miałam okazje zdobyć dwie miniaturki tuszy Clinique: High Lengths Mascara i High Impact Mascara. Każda miała wystarczyć na miesiąc używania. Ja ich używam o wiele dłużej i nadal nic się nim nie dzieje. Nigdy nie miałam tuszu do rzęs z tzw. wyższej półki, ale przetestowałam wiele z niższej. Zawsze chciałam przekonać się czy efekt jest wart tych pieniędzy. Dzięki miniaturkom mam tą okazję.
High Impact Mascara
Miniaturka zawiera 3,5 ml tuszu, które należy zużyć w ciągu 6 miesięcy. Została wyprodukowana w Kanadzie. Pełnowymiarowe opakowanie kosztuje 115 zł w Douglasie. Ja mam tusz w kolorze czarnym, ale jest też wersja w kolorze brązowa-czarnym. Bardzo podoba mi się opakowanie. Jest proste, ale ma coś w sobie. Jedynie mogę zarzucić natłok informacji z tyłu opakowanie. Zauważyłam, że napisy zaczęły się ścierać. Niewielki rozmiar utrudnia malowanie, ale nie traktuje tego jako minus.
Szczoteczka tuszu jest prosta, klasyczna. Tusz ma całkiem przyjemny zapach, jak na taki kosmetyk. Jest dość gęsty.
Niestety nie powaliła mnie swoim działaniem. Z drugiej strony zrobiła to do czego jest przeznaczona, czyli pogrubiła rzęsy, ale ich nie wydłużyła, ani podkręciła, a na tym mi najbardziej zależało. Poza tym trzeba bardzo uważać aby nie skleić rzęs. Nie osypuje się, nie odbija się na górnej powiece. Pod tym względem jest dobra. Niestety efekt jest bardzo naturalny, a kolejne warstwy powodują sklejenie rzęs.
High Lengths Mascara
Miniaturka zawiera 4,7 ml tuszu, które należy zużyć w ciągu 6 miesięcy. Została wyprodukowana w Kanadzie. Pełnowymiarowe opakowanie kosztuje 115 zł w Douglasie. Występuje w dwóch kolorach: czarnym i czarno-brązowym. Trochę mnie podoba mi się to opakowanie od poprzednika. Biały kolor mógłby być zmieniony na inny. Między innymi bardzo łatwo się brudzi. Z tyłu opakowania jest dużo napisów, które się nie ścierają.
Szczoteczka jest silikonowa, czyli taka jak lubię. W kolorze jasnozielonym. Jest wygięta w literę C, tak aby dopasowywała się do kształtu oka. Ząbki są ustawione tylko z jednej strony. Tusz ma całkiem ładny zapach i jest dość gęsty.
Na szczęście ta miniaturka o wiele lepiej się u mnie sprawdziła. Świetnie rozdziela i wydłuża rzęsy, lekko je pogrubiając. Nie skleja ich i nie zostawia grudek, choć aktualnie zaczyna się to zdarzać, ale jest już otwarta blisko 6 miesięcy. Nie osypuje się, bardzo długo utrzymuje się na rzęsach.
Podsumowując, pierwsza w ogóle się u mnie nie sprawdziła, ale z drugiej strony zrobiła to co trzeba. Wynika to z tego, że nie jest przeznaczona do moich rzęs. Drugą o wiele bardziej polubiłam, ale nie jest to efekt wart 115 zł. Nie twierdzę kategorycznie, że tańsze jest lepsze, ale tym razem zupełnie nieadekwatne do ceny. W przyszłości chciałabym wypróbować jeden z tuszy Heleny Rubinstein. Nawet zaczęłam zbierać drobne do skarbonki. :)
Pozdrawiam
Naomi
miałam tak samo z moją maskarą Lancome :/ w życiu już jej nie kupię, nie warta swojej ceny :)
OdpowiedzUsuńMiałam tą pierwszą miniaturkę i też uważam, że jest nic nie warty. Wiele tańszych tuszy robi lepszą robotę niż ten!
OdpowiedzUsuńHigh Impact lubię, ale używam tylko z bazą. Bez bay efekt jest zbyt naturalny :) High Lenghts nie przypadła mi do gustu przez szczoteczkę :(
OdpowiedzUsuńMam tą drugą też mini i średnio ją lubię.. Skleja troche:(
OdpowiedzUsuńUżywałam parę razy pierwszego i faktycznie daje bardzo naturalny efekt.
OdpowiedzUsuńOsobiście uważam, że jest wiele tańszych odpowiedników, a do naturalnego efektu wystarczy kupić henne:)
ja kupuje zawsze tanie tusze i zazwyczaj jestem zadowolona :-)
OdpowiedzUsuńefekt zdecydowanie nie wart 115 zł, u mnie lepiej się już sprawdza tusz z Wibo :)
OdpowiedzUsuńMiałam obie. I moja odpowiedź brzmi: nie jest wart :)
OdpowiedzUsuńPierwszy , który prezentujesz używałam bardzo długo, noszę soczewki i był dla moich oczu super, na początku trzeba było kilka razy aplikować żeby był efekt, z czasem używania mniej, ale fakt ,że trochę skleja rzęsy. Teraz wymieniłam na na High impact extreme volume i ten mi bardziej odpowiada choć jak pierwszy raz zobaczyłam szczoteczke to się przraziłam jej wielkością:)ładnie rozczesuje rzęsy, ale też muszę kilka razy pociągnąć by był zamierzony efekt, jeśli chodzi o kruszenie, nie zauważyłam, niestety , ale to jak każdy tusz , który miałam wysycha po około 1,5- 2 m-ce i muszę wymienić na nowy. Może uda Ci się dostać próbkę, tego o którym piszę:)
OdpowiedzUsuń