Ostatnie dwie limitowanki Essence "Wild Craft" i "Cherry blossom girl" wyjątkowo udały się Cosnovie. Najnowsze już mnie nie kuszą, więc pozostańmy przy tym co dobre, czyli limitowance Wild Craft, która rozeszła się w niespodziewanie szybko. Dobrze, że ja miałam okazję dostać co nieco z Niemiec. :)
W edycji limitowanej dostępne były trzy kolory: 01 "rosewood hood", 02 "out of the forest" oraz 03 "mystic lilac". Ja ostatecznie wybrałam ten ostatni, choć wszystkie były godne uwagi. Chociaż raz zadziałał zdrowy rozsądek. W opakowaniu jest 3g cienia, które należy zużyć w ciągu 24 miesięcy od otwarcia. Wszystkie cienie zostały wyprodukowane w Polsce, kosztowały 1,79 €, w złotówkach 7,99.
Cień znajduję się w średniej jakości opakowaniu. Podejrzewam, że po upadku z wysokości wiele z niego by nie zostało. Zatrzask łatwo się odmyka, więc osobiście nie nosiłabym go w torebce. Ogólnie opakowanie szalu nie robi. Jest proste. Wieczko jest przezroczyste, więc dzięki temu wiemy jaki w środku znajduje się kolor. Osobiście zastanawiam się nad jego zdeponowaniem i przeniesieniem do paletki bez przegródek. Cień nie pachnie nadzwyczajnie, jak inne cienie.
Cień ma bardzo miękką konsystencje, bardzo łatwo nabrać go na pędzelek zarówno z włosia sztucznego, jak i naturalnego. Cień jest bardzo dobrze napigmentowany, o wiele lepiej niż te ze stałej oferty. Niestety trochę się osypuje podczas nakładania, ale łatwo sobie z tym poradzić malując najpierw oczy, później twarz. Na bazie świetnie się trzyma, praktycznie od rana do wieczora nie blednąc. Jedynym minusem jest to, że trzeba uważać podczas jego nakładania, ponieważ zamiast fioletowego koloru może wyjść szaro-bura- brązowa plama, która nie prezentuje się najlepiej.
Makijaż jest bardzo prosty, ale ciekawy, można zauważyć, że cień roztarty trochę traci na kolorze. Poza ww cieniem do makijażu użyłam mascary Bell Zig Zag, cienie Inglot nr 413 Pearl, 395 Pearl oraz 353 Matte. Wszystko nałożone na bazę ArtDeco.
Podsumowując bardzo polubiłam ten cień, chociaż nie jest bez wad. Na szczęście kolor wszystko wynagradza. Jeśli kogoś zainteresował polecam poszukać w Naturach, ale tych mniej obleganych, ponieważ jak wspominałam na początku ta limitowanka była bardzo popularna.
Pozdrawiam
Naomi
Też go chciałam zakupić, ale po oględzinach w dm, stwierdziłam że jest identyczny jak Inglot 446P którego posiadam, i rzeczywiście jest niemal taki sam :) ale makijaż ładny :)
OdpowiedzUsuńA u mnie nigdzie ńe ma tej limitki, szkoda bo ten cień mńie zaciekawił...
OdpowiedzUsuńwow podoba mi się, cudny makijaż ;)
OdpowiedzUsuń