Byłam dziś w kinie na Harrym Potterze i Insygnia Śmiercie cz. 2. Bilety były zarezerwowane z ponad tygodniowym wyprzedzeniem. Najpiękniejsze było to, że była brzydka pogoda, jakoś dużo samochodów na drodze i w ogóle jakby wszystko sprzysięgło przeciwko nam. W wyniku czego zaliczyłam sprint przez centrum handlowe w stukających butach. Gdy dotarłam do kasy okazało się że rezerwację nam cofnięto, ponieważ mieliśmy być pół godziny wcześniej. Na szczęście była wczesna godzina, mianowicie 11:00 i było jeszcze trochę miejsc, bez problemu wybraliśmy inne. Ja cała zestresowana, a kasjerka mnie pociesza że przez 10 minut polecą jeszcze reklamy, uff. Dotarliśmy na miejsca, usadowiliśmy swoje zacne cztery litery i czekamy na koniec reklam i początek filmu. Film się zaczął, więc moje wrażenia.
Kocham, kocham. Jeden z lepszych filmów i ekranizacji. Żeby nie było domysłów. Tak, przeczytałam wszystkie książki (ostatnią nawet dwa razy). Świetna akcja, nie ma momentów przynudzania. Jedną z rzeczy którą od razu zauważyłam to że Severus Snape w końcu umył włosy (albo nałożył piankę) ponieważ były jakoś dziwnie napuszone. W ogóle Snape to mój ulubiony bohater dla którego też liczyła się miłość. Jedną z lepszych scen była opowieść księcia. Nie ukrywajmy wzruszyłam się. Trochę wkurzało mnie to, że pominęli kilka wątków pobocznych, ale bardzo istotnych. Co tu dużo opisywać dla kogoś kto przeczytał książki, to obraza nie pójść i nie zobaczyć ekranizacji. Bardzo polecam ten film. Dodam że jest on w 3D co daje genialny efekt.
P.S. Będąc dziś w galerii kupiłam pękający lakier z lovely już zrobiłam swatche oczekujcie jutro notki na ten temat.
Pozdrawiam
Naomi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz